Axer znów w teatrze
Co różni "Wielkanoc" od innych sztuk Strindberga?
To ostatni okres twórczości autora, a "Wielkanoc" to jego synteza. Napisana w sposób bardzo zwięzły, dzieje się w dwóch planach. W ciągu Wielkiego Tygodnia, który kończy Zmartwychwstanie. I jest też plan ziemski. Sztuka opowiada o życiu, konfliktach społecznych. O rodzinie, której historia ma w sobie elementy niemal kryminalne.. ale jest w tym wszystkim perspektywa metafizyczna.
I dlatego wybrał Pan właśnie tę sztukę?
To bardzo ciekawy dramat, precyzyjny, wielopłaszczyznowy, z interesującymi rolami, dający możliwość bardzo ciekawej pracy aktorskiej.
W czasie całej scenicznej pracy jest Pan wierny modelowi teatru literackiego, a nie "inscenizacji".
Inscenizacja w moim rozumieniu jest jak ubranie dla człowieka, którego trzeba po prostu odpowiednio ubrać. Nie uprawiam teatru autorskiego, czyli nie uważam sztuki za pretekst dla reżysera do zrobienia przedstawienia luźno opartego na tekście. Nie tyle jednak staram się być wierny autorowi, ile konstrukcji jego sztuki. Nie chcę pisać innego utworu. Swoją reżyserską pracę opieram na konstrukcji dzieła, ale utwór odczytuję po swojemu. Nie ma dwóch ludzi tak samo odczytujących utwór, jeśli naprawdę starają się go zrozumieć. To, co często nazywa się "teatrem wiernym autorowi", najczęściej jest akademizmem, powtarzaniem utartego sposobu wystawiania sztuki. Tego staram się unikać. Innymi słowy, zależy mi na tym, aby inscenizacja była formą pokazania utworu na scenie. Nigdy formą samą dla siebie. Celem jest zawsze utwór. Przesłanie w nim zawarte.
Często mówi się, że dobry teatr to ten, który trafia w swój czas. Co dziś, w tym tak tragicznym dla świata tygodniu, można powiedzieć poprzez Strindberga, poprzez teatr?
Nie potrafię na to odpowiedzieć, bo zdaję sobie sprawę, podobnie jak i wszyscy, że te wypadki - będące przecież wynikiem pewnego trwającego już od dawna procesu - najprawdopodobniej odmienia życie społeczeństw. Odmienia świat, w którym żyjemy. Nic już nie będzie tak jak dawniej. To właśnie przyszło mi do głowy, gdy zobaczyłem, co stało się we wtorek. Jak to się ma do naszej pracy, którą dziś kończymy? Nie umiem odpowiedzieć. Myślę, że tak, jak wszystkie wybitne utwory, kilkudziesięciu najwybitniejszych twórców - a Strindberg przecież do nich należy - nigdy nie stracą na aktualności. Dotyczą przecież ludzi. Szekspir jest aktualny, aktualni są Grecy. Zupełnie inną sprawą jest, czy to, co my dziś robimy, nas przetrwa.
August Strindberg to jedna z największych postaci światowej dramaturgii. Jego dzieła odmieniły literaturę i teatr. Plotki dotyczące jego życia osobistego były niekończącym się tematem dla brukowych gazet końca XIX wieku. Strindberg napisał "Wielkanoc" w wieku 51 lat. Miał już za sobą swoje największe arcydzieła dramatyczne - "Ojca" i "Pannę Julię", dwie części "Do Damaszku". Także najboleśniejsze życiowe doświadczenia - dwa rozbite małżeństwa, czwórkę dzieci, które widywał sporadycznie, i kryzys psychiczny opisany później w autobiograficznej książce "Inferno".
"Wielkanoc", której premiera odbędzie się dzisiaj w Teatrze Współczesnym, to dramat o cierpieniu. Na rodzinę Heystów spada nieszczęście: ojciec sprzeniewierzył cudze pieniądze i odsiaduje wyrok w więzieniu, nad jego żoną i dziećmi zawisła groźba utraty resztek majątku. Dzieci: syn Elis, nauczyciel i jego młodsza siostra Eleonora z trudem znoszą hańbę utraty dobrego imienia. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje nagłe pojawienie się w mieście wierzyciela, diabolicznego Lindkvista.
Wydarzenia te wpisał Strindberg w kalendarz Wielkanocy, wraz z przemijaniem dni Wielkiego Tygodnia (od Wielkiego Czwartku, Dnia Ofiary po Wielką Sobotę, Dzień Łaski) sytuacja bohaterów powoli się dopełnia.
Ciężka atmosfera panująca w domu bohaterów dramatu to przede wszystkim klimat upokorzenia i lęku. Cierpienie ich odmienia, czyni lepszymi, uszlachetnia. Ich życie staje się wartościowe, nabiera sensu.