Artykuły

Mała wielka Daszeńka

"Daszeńka, czyli żywot szczeniaka" w reż. Jakuba Krofty w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Czy piesek musi jeździć koleją albo czołgiem, by stać się dla dziecka bohaterem? Najnowsza produkcja Teatru Lalka pokazuje, że w życiu szczeniaka przygodą może być każda chwila.

Słowacki reżyser Jakub Krofta, który w Lalce realizował do tej pory bajki ("Kopciuszka" i "Złotowłosą"), odnalazł magię w prostej historii "Daszeńka, czyli żywot szczeniaka". Mały foksterier z opowiadania Karela Eapka nie wplątywał się w tak dramatyczne awantury jak Lessie, Szarik czy Rin Tin Tin i nie mówił ludzkim głosem jak psi bohaterowie kreskówek. Stał się jednak ulubieńcem kilku pokoleń czytelników. Daszka urodziła się w domu tradycyjnego małżeństwa z dwójką dzieci. Początkowo przypominała małą, ślepą kuleczkę, wokół której od czasu do czasu rozlewała się kłopotliwa, żółta kałuża. Stopniowo piesek uczył się widzieć, chodzić, poszczekiwać i obgryzać kije od szczotek. Gdy suczka podrosła - trafiła do nowych właścicieli.

Tylko tyle? Aż tyle. Na spektaklu Jakuba Krofty maluchy siedzą jak zahipnotyzowane, obserwując Daszeńkę zmagającą się z najprostszymi problemami. Zrobić krok? Dobrze, ale od której łapy zacząć? Gdzie ma być wtedy główka? I co na to wszystko ogon? Aktorzy podają sobie pacynkową foksterierkę z rąk do rąk, ich ramiona stają się dla niej bieżnią ćwiczeniową i wybiegiem. Stopniowo futrzasta kuleczka zaczyna żyć własnym życiem. Wydaje się, że to ona kieruje artystami, ciągnie ich za sobą po scenie, zmienia też relacje między członkami rodziny. Teatralni rodzice przyglądają się pierwszym małym sukcesom zwierzaka i uczą się na nowo zachwycać osiągnięciami swoich dzieci. Te z kolei stają się odpowiedzialne i naśladują wobec Daszki kategoryczny ton, jakim zwracali się do nich mama i tata. Zaczynają lepiej rozumieć, dlaczego rodzice wprowadzali zasady, stawiali wymagania i nie zawsze na wszystko im pozwalali. Siłą tego spektaklu nie jest skomplikowana intryga, ale wspólna nauka zachwytu i wzajemnego zrozumienia. Mali widzowie (dzieci poniżej 4. roku życia) piszczą z uciechy nie tylko dlatego, że fika przed nimi słodka psia maskotka. Mają też szansę przekonać się, jak ważne są ich małe-wielkie wyczyny: pierwsza zawiązana samodzielnie sznurówka czy wydmuchany porządnie nos. Pierwsza bohatersko pokonana wizyta u lekarza. Pierwsze ćwiczenia na cierpliwość czy śmiałość. Opiekunowie mogą zaś przypomnieć sobie, jak radość ze spraw drobnych zmienia spojrzenie na problemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji