Artykuły

Książę i chan

Muzyka:.Księcia Igora" trwa blisko cztery godziny. Skróty, najczęściej praktykowane w teatrach operowych, to usunięcie III aktu. Robert Satanowski wybrał rozwiązanie pośrednie, które zadowoli może nie wszystkich bywalców operowych, ale większość: skrócił III akt. Ocalił dramaturgię dzieła i nie naraził wrażliwości słuchacza na próbę zbyt długą.

Przedstawienie ma tyle pięknych scen i głosy tak interesująco, że nie powinno się dłużyć. Wśród Rosjan w premierowej obsadzie zachwyca głos o rzadko spotykanej urodzie, wyjątkowo nasycony kolor brzmienia, baryton Romana Majborody w roli tytułowej. Duże wrażenie pozostawia sugestywny bas, interpretacja i postać Walentyna Piwowarowa jako księcia Halickiego. Pięknym typem tenoru dramatycznego dysponuje Władimir Szczerbakow (Włodzimierz), nawet gdy pojedynczy dźwięk traci czasem rezonans w piano i nabiera suchości. Znakomitą śpiewaczką jest Larysa Szewczenko (Jarosławna), a jaskrawy odcień brzmienia tego głosu, typowy dla wielu sopranów rosyjskich, można i przyjąć za akcent prawdy artystycznej w operze rosyjskiej. Sukces odnieśli też Polacy: w rolach chana Kończaka i jego córki Andrzej Saciuk i Ewa Podleś, a jako Skula i Jeroszka - Czesław Gałka i Jacek Parol. Andrzej Saciuk, to bas o niebanalnym zabarwieniu i silne, interesujące podkreślenie charakteru postaci, zarówno w interpretacji wokalnej, jak scenicznej. Śpiew Ewy Podleś ma miękkość weluru i tajemniczy urok Wschodu z zawoalowanym czasem brzmieniu.

W wielu epizodach pięknie zaznacza się duża rola chóru, jest okazja do posłuchania z przyjemnością gry orkiestry, wiolonczeli, fletu, oboju, klarnetu, fagotu, harf, ważnego udziału perkusji. Oddechy, zawieszenia, zmiany tempa, wejścia solistów i zespołów, były pod batutą Roberta Satanowskiego pewne, niuanse i proporcje brzmienia - nieomylne. W Tańcach Połowieckich najefektowniejszym obrazie przedstawienia, zabłysnął talent choreograficzny Henryka Konwińskiego. Tańczą tu prawdziwe gwiazdy - Ewa Głowacka i Anna Białecka, przyciągają zainteresowanie Mariusz Małecki, Roman Słomski i Bogusław Tuźnik.

W reżyserii wrażenie robi kompozycja i upozowanie grup, przypominające najlepsze płótna rosyjskiego malarstwa historycznego. Scenografia frapuje kontrastem między surowym archaizmem dawnej Rusi i państwa tatarskiego a przepychem bajecznych kostiumów.

Na świecie nie ma idealnego teatru operowego, ani premiery bez małych usterek i nasza warszawska scena nie jest wyjątkiem. Dla dętych instrumentów blaszanych tempo uwertury było za szybkie, w niektórych trudnych miejscach przez moment zaznaczały się małe rozbieżności w synchronizacji chóru i orkiestry.

Jeżeli jednak premiera wielkiego przedstawienia z udziałem tłumu i wykonawców ma tylko tego rodzaju mankamenty, bez wpływu na ogólne wrażenie, jest to powód do satysfakcji. Taki spektakl ucieszyłby publiczność wielu renomowanych teatrów operowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji