Artykuły

Sławek

Telefon. Miły kobiecy głos: "Tu Kasia, córka Sławka Glińskiego. Czy nie mógłby pan napisać krótkiego wspomnienia o ojcu? Tak o nim wszyscy zapomnieli". To racja. Aktorzy świecą blaskiem gwiazd za życia, po śmierci blask przygasa - pisze Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.

Sławek - o dziwnym imieniu Wieńczysław - był gwiazdą. Urodził się, aby być aktorem. Kiedy go zobaczył Michał Melina, człowiek doświadczony, dyrektor warszawskiego Teatru Współczesnego, powiedział: "Niech pan spojrzy, to jest twarz aktora. Może grać wszystko - od Hamleta do Gucia". Moim zdaniem był najzdolniejszy z naszego pokolenia. Prawie urodził się w teatrze - jego ojciec, Edward Szupelak-Gliński, był aktorem. Sławek debiutował jeszcze przed wojną, jako Podchorąży w "Nocy listopadowej" w Polskim. W czasie okupacji chadzał na nasze zajęcia w tajnym PIST. Chadzał, bo stykaliśmy się rzadko, był w innej grupie. W tym czasie ojciec mu zachorował, więc złamał bojkot i zagrał w teatrze. Tłumaczył mi - "przynajmniej zdążyłem zagrać z Junoszą-Stępowskim". Rzeczywiście, okazja jedyna, bo w kilka tygodni potem Junoszę zastrzelono. Spektakl, w którym mieli okazję stanąć obok siebie na scenie, to "Głupi Jakub" Rittnera wystawiony w warszawskim Teatrze Komedia (na Kredytowej, w podwórku).

Nie spotkałem aktora, któremu granie przychodziło tak łatwo. Te zdolności pomogły mu wyjść z obozu na Majdanku po wielkiej łapance w styczniu 44. Zagrał coś komendantowi i ten go zwolnił.

Po powstaniu znowu trafił do jakiegoś strasznego obozu, chyba do Sachsenhausen. Wrócił do Łodzi i zapukał do mnie. Przenocowałem go. Zostawił mi na pamiątkę obozowe wszy, ale chociaż trochę mu pomogłem. Potem grał w łódzkiej "Syrenie", a dalsze swoje losy związał z Teatrem Polskim w Warszawie. Występował często - ba, taki talent. Grał przeważnie role komediowe - lekkich amantów. Wstrząsnął też "Erykiem XT/" Strindberga, na dowód, że potrafił zagrać wszystko.

W teatrach się mijaliśmy. Robił karierę filmową. Pamiętamy "Sprawę pilota Maresza", kapitana łodzi podwodnej "Orzeł", porucznika AK w "Kanale" oraz przeróżne role komediowe. Dwa razy spotkaliśmy się w filmach - w "Lekarstwie na miłość" i w kryminale "Gdzie jest trzeci król?", z tym że ja grałem tam oficera milicji, a Sławek czarny charakter.

Kiedy Dejmek zostawił mi w spadku Teatr Polski, zacząłem "Dożywociem" Fredry. Poprosiłem Sławka, już na emeryturze, by zechciał uświetnić moje przedstawienie. Grał Doktora Hugo - jak się ruszał, jak mówił wiersz! A scena, kiedy zabiera Birbanckiego na ostrygi była arcyfredrowska.

W ogóle, Kasiu, Sławek był arcy...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji