Artykuły

Nowy Prezes, nowe akcenty

Duże zaciekawienie wrocławskich środowisk twórczych budziły wybory nowych władz wrocławskiego oddziału ZLP. Po kadencji Urszuli Kozioł, mierzonej dość różnymi emocjami, nadeszły wybory. Dużo wcześniej przed tym faktem słyszałem opinie, że aż jedenastu kolegów będzie się ubiegać o przewodniczenie naszemu związkowi. Jednak praktyka okazała się dużo skromniejsza.

Zanim jednak nastąpił akt wyborczy, toczyła się wielogodzinna dyskusja, bardzo żywa, nie wolna od wielu polemik i skrajnie odmiennych ocen, jeśli idzie o efekty prac oddziału ZLP we Wrocławiu, a całe zebranie zakończyło się dopiero po północy. Bo istotnie było o czym mówić. Wrocław, od wielu lat, traktowany jako jeden z trzech, czy - powiedzmy skromniej - czterech głównych ośrodków kultury, mający znakomite teatry o randze europejskiej (Tomaszewski, Grotowski), mający świetnych poetów (Marian Jachimowicz, Tadeusz Różewicz, Tymoteusz Karpowicz, i inni), mający znakomitych prozaików, dramaturgów, tenże Wrocław nie zdobył się na wielką imprezę literacką. Kiedy odpadły nam, z różnych zresztą względów, Kłodzkie Wiosny Poetyckie, kiedy załamała się linia wcześniejszych koncepcji Dzierżoniowskich Dni Literatury, kiedy obniżyły się loty Legnickich Dni Poezji, Wrocław w zasadzie pozostał bez większej imprezy literackiej, która by odpowiadała rangą energii twórczej tego miasta.

W tym momencie poczułem nawet ukłucie igły zazdrości, że bliskie mi Opole jeszcze nie tak dawno, kilka miesięcy temu, przygotowało bardzo zajmujące i na wysokim poziomie organizacyjnym i literackim spotkania twórcze środowisk pisarskich. Nie dziwcie się, że i ja sam, i inni koledzy ubolewali, że Wrocław nie dopracował się wielkiego dzieła organizacyjno-literackiego na skalę polską. Toteż w niektórych głosach dyskusyjnych było zatroskanie, były próby szukania wyjścia z tej sytuacji. Padały wnioski. Mówiono też o potrzebie stałej współpracy z zagranicznymi ośrodkami twórczymi, a przede wszystkim o potrzebie utrzymywania kontaktów z krajami sąsiednimi. Bardzo dużo troski poświęcono młodym, może nawet za dużo. Bowiem w rozmowie prywatnej, moja ulubiona poetka, Salomeą Kapuścińska, wyznała mi, że nasze przejęcie się sprawami młodych jest aż za mocne i wygląda na to, że traktujemy młodszych, kolegów, jako grupę dość bezradną, a przecież oni mają sporo inicjatyw i radzą sobie nie najgorzej.

I pewnie coś w tym jest. O młodych trzeba się troszczyć, ale nie przesadzajmy z tym ciągłym trzymaniem za rączkę. To nie oseski. A wielu z nich daje dowody na sprawność nie tylko literacką, ale i na talenty organizacyjne. Ostatnio np. Andrzej Więckowski prowadzi cykl spotkań na temat istoty poezji. Nie byłem jeszcze na tych prelekcjach, ale wybieram się i wiem, że dzieją się tam ciekawe rzeczy (w jednym z klubów). Marek Garbala mocno się włączył do organizacji imprezy literacko-filmowej, Janusz Gałek występuje mówiąc o filmie, Marek Graszewicz popycha wózek z legnickimi problemami poetyckimi. A jest przecież jeszcze wielu innych młodych pisarzy, którzy aktywizują różne środowiska i różne regiony naszego województwa, i nie tylko naszego. W każdym razie o młodych u nas głośno, choć prawdą też jest, że ci młodzi nie mają osobnej i stałej trybuny wypowiedzi.

Dlatego także sporo się mówiło o konieczności pomocy ze strony prasy codziennej i w ogóle środków masowego przekazu na Dolnym Śląsku. Nowy zarząd, na czele którego stanął Henryk Worcell, będzie miał niemało roboty, tym więcej zresztą, że niektóre pola działalności istotnie zostały zaniedbane. Choć też, trzeba to powiedzieć, wiele korzystnych dla środowiska rzeczy załatwiono. I dziękowano władzom za pomoc w stabilizacji mieszkaniowej członków Związku oraz w załatwianiu problemów pracy.

A z innych akcentów we Wrocławiu, nowym akcentem jest unikalna, jak się zdaję, propozycja Teatru Współczesnego wystawienia "Dziadów" Adama Mickiewicza w całości. Dotychczas nikt się nie zdecydował na ten wyczyn. Dyrektor Braun podjął się tego ryzyka. Pokazał "Dziady" w ciągu dwu wieczorów. Było to widowisko i ciekawe, i męczące. Taki maraton artystyczny wymaga jakiejś szczególnie atrakcyjnej formy. Mam wrażenie, że próba "Dziadów" nie dała takiego efektu, jakiego widownia oczekiwała. Przede wszystkim przedstawienie nie było równe, chwilami bardzo dobre, chwilami dość kiepskie. Ale dobrze się stało, że "Dziady" zostały pokazane w całości. Ten fakt ma charakter i kształcący i wychowawczy. Boć trzeba pamiętać, że dramat Mickiewicza to wielka szkoła edukacji narodowej. I z tego punktu widzenia przy zainteresowaniu spektaklem młodzieży, trzeba uznać propozycję Brauna za ważną, choć nie wolną od błędów.

No i na koniec akcent zabawowo-dziękczynny. Otóż Andrzej Waligórski napisał tekst do szopki, a przedstawienie z kukiełkami realizuje Wiesław Hejno. Dlaczego akcent zabawowo-dziękczynny? Dlatego, że cała rzecz przygotowana jest dla uczczenia laureatów-ludzi sztuki, którzy w 1977 roku zdobyli jakie takie sukcesy. I bohaterami tej szopki będą właśnie laureaci. Będzie więc zdaje się wesoło i radośnie. Czego i Wam, Opolanie, życzę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji