Artykuły

Pierwszy do wciśnięcia szpilki

Jestem napalony, by przyjąć kobiety i mężczyzn o obfitych kształtach, przed emeryturą, charakterystycznych. Warunek: dobry głos. Będę ogłaszał nabór, będę ich słuchał, i najlepszych przyjmował - mówi Roberto Skolmowski, nowy szef Opery i Filharmonii Podlaskiej. Właśnie oficjalnie zaczął pracę

Choć tak naprawdę zaczął ją ponad trzy tygodnie temu, kiedy zarządził w filharmonii porządki, rozpoznawał teren i uczył się nowego dla siebie miejsca i miasta. Dyrektor (nadal jeszcze) Wrocławskiego Teatru Lalek ma rok, by przygotować białostocki zespół do uroczystej inauguracji siedziby Opery i Filharmonii (przy ul. Kalinowskiego), we wrześniu 2012 roku, jednocześnie przygotowując program na najbliższy sezon jeszcze w starej siedzibie.

Rozmowa o operze

Monika Żmijewska: Co już pan zrobił?

Roberto Skolmowski : Parę porządkowych spraw już przeprowadziłem - to są różne działania, czasem drobne, symboliczne, a czasem - z perspektywy tej instytucji rewolucyjne. Wypraliśmy wykładziny, by przewietrzyć budynek. Zatrudniliśmy firmę z zewnątrz, by odszorowała toalety, które, oglądnie mówiąc, były mało komfortowe. Wypraliśmy wykładzinę z widowni, trzeba przetrzepać fotele. Wyprowadziłem się z gabinetu do mniejszego pokoiku i trzy dyrektorskie pomieszczenia przekazałem paniom z administracji, które siedziały ciasno jak kury na grzędzie i w ogóle nie mogły pracować.

A co z atmosferą? Pański poprzednik - Marcin Nałęcz-Niesiołowski - był w konflikcie z częścią zespołu, co stało się zresztą powodem jego odejścia ze stanowiska dyrektora.

- Cóż, trwa wzajemne rozpoznawanie. Jest w filharmonii i w mieście, co już zauważyłem, wyraźny podział na ludzi, którzy są w żałobie po poprzednim dyrektorze i którzy w niej nie są. Postanowiłem zakopać ten topór. A propos, dostałem właśnie list od osoby publicznej w tym mieście, w którym właśnie pada owe sformułowanie: "wprawdzie jestem pogrążona w żałobie po panu Marcinie Nałęcz-Niesiołowskim, któremu białostoczanie zawdzięczają bardzo dużo, ale uznałam, że mogę się z panem skontaktować i ustalić zasady współpracy"...

Problem ze związkami zawodowymi rozwiązałem w 12 minut, przekazałem im swoje pomysły związane z rozliczeniami i wygląda na to, że je przyjęto. Uważam, że premie w orkiestrze są bez sensu. Najlepsze są rozwiązania niemieckie - premii nie ma, tylko pensja, którą dostaje się na koniec. Obojętnie czy gra się przedstawienie, czy próbę, artystą się jest cały czas. Pewne rzeczy są ponad normę i za to płaci się oddzielnie. Nie jest tak, że artystą się jest w pracy, a w domu już nie. Przeżyłem wstrząs w kadrach, jaki tu bywał czasem system rozliczeń, np. ktoś miał wyliczone, że musi odebrać 38 minut urlopu. No przecież to bzdura z kosmosu. Uważam, że ludzie muszą mieć bezpieczeństwo socjalne. Ja zresztą jestem dyrektorem-socjalistą. Nie można prowadzić instytucji za pomocą terroru - żyjemy w dostatecznie trudnych czasach, by jeszcze dodatkowo sobie przeszkadzać. Występuję więc o zmianę wszystkiego, co było bzdurą do tej pory i co się stało się zarzewiem konfliktu. Ja nie muszę kumulować władzy, ja się zastanawiam teraz, jak podzielić władzę. Jedna z moich pracownic - sekretarka mnie pyta, czy może powiesić w pokoju obraz. Ja na to: - Oczywiście proszę wieszać, co tylko się podoba, to ty masz się tu dobrze czuć. I tak ze wszystkimi - powinniśmy w tworzeniu atmosfery pracy sobie nawzajem pomagać.

Planuje pan jakieś roszady w zespole? Zwolnienia?

- Nie mam zamiaru nikogo zwalniać, wręcz przeciwnie - będę poszerzać zespół. Odkrywam w tych wszystkich ludziach potencjał, jest tu wiele wartościowych osób - również na poziomie administracyjnym. Oczywiście, nie jest łatwo - miewam różne sugestie - tego się pozbądź, tamtego... Podobnie było we Wrocławiu, gdzie też niekiedy szeptano mi w tak zwanym zaufaniu: - Ty, Roberto, wywal to biuro promocji, bo to darmozjady. A ja odwrotnie: dałem dziewczynom władzę, trochę podszkoliłem i teraz mam jedno z najlepszych biuro promocji w Polsce, wystarczyło trochę zaufania i chęć pracy z drugiej strony. Tu też: zapytałem w kadrach, czy pracownicy chcą się w czymś podszkolić. Chcieli. Przyznali, że chcą się czegoś nauczyć - i to jest najważniejsze. I teraz szukamy środków na podszkolenie.

Co dalej?

- Trzeba już zatrudniać ludzi. Jeszcze w tym roku musimy zacząć próby utworów, które będziemy wykonywać. Nowy sezon w budynku opery chciałbym zacząć operą i musicalem, a kto wie, może nawet czterema operami. Na początek, już za chwilę, muszę zatrudnić mechaników i informatyków, którzy muszą się nauczyć nowego obiektu i płynnie go przejąć. Potrzebuję też ludzi, którzy będą umieli ściągnąć pieniądze z zewnątrz. Chór przejdzie na pełen etat, trochę inaczej niż teraz, i przejdzie też rewolucję. W każdym porządnym przedstawieniu operowym chór nie stoi jak, nie przymierzając, te wazony, tylko jest pełnoprawnym aktorem przedstawienia. Nie tylko śpiewa, ale i tańczy. Musi więc, nie ma rady, stanąć przy drążkach, szukamy właśnie odpowiedniej sali baletowej.

A kto ich tego nauczy?

- Między innymi ludzie stąd. Proszę bardzo: Ewa Sołowianowicz, polska tancerka, do stanu wojennego pracowała w Polsce, potem została solistką baletu za granicą. Mąż: solista trzech największych teatrów operowych w Polsce. Oboje od wielu lat mieszkają w Białymstoku, pani Ewa prowadzi balet dziecięcy, uczy tańca. Przyszli kiedyś z ofertą do mego poprzednika, akurat on z ich propozycji nie skorzystał. Gdy tu przyszedłem, powiedziałem, że kogoś takiego szukam, a jedna z pracownic przypomniała sobie o tej ofercie. To fantastyczni ludzi, właśnie kogoś takiego potrzebuję.

A wracając do chóru, powiem szczerze, że mam z nim problem. Natury estetycznej.

Jak to?

- Tam są tacy piękni młodzi ludzie. A każdy teatr potrzebuje postaci charakterystycznych, w różnym wieku. Potrzebuję obfitych kształtów, kobiet z dużym biustem i panów wielkich, choćby takich jak ja. I oczywiście świetnie śpiewających. Jestem napalony na to, by przyjąć śpiewaków z nadwagą. Poza tym zakładam chór chłopięcy i dziewczęcy. "Skrzypek na dachu", "Czarodziejski dwór" - to tylko niektóre z przedstawień, do których potrzebne są dzieci. Gdy opera już zacznie działać pełną parą, chciałbym, aby w piątki były koncerty, a w sobotę i niedzielę - przedstawienia. W tygodniu również.

Jak opera zarobi na siebie?

- Trzeba powiedzieć jasno: czeka nas niewyobrażalna praca. To zresztą pierwsza tego typu sytuacja w Polsce - instytucja w tym stylu, w tym kontekście, wymagająca wielkiej przemiany, w wielu kwestiach budowana od podstaw. Olbrzymie wyzwanie. Bardzo rozsądne było wybranie dyrektora tej instytucji już teraz. Bo im później by nastąpiło przestawianie pracy - tym koszty byłyby większe. Już teraz możemy o tym myśleć, cały czas pracując intensywnie w starym budynku. Nie czarujmy się: aby obiekt mógł się utrzymać, musi stać się centrum kongresowym. Pewne produkty będziemy sprowadzać, bo to jest bardziej ekonomiczne. Opera jest najdroższą ze sztuk, zresztą w ogóle niemożliwym jest, by opera zarabiała na siebie samą operą, i nie jest to kwestia Białegostoku, tak jest wszędzie. Już teraz do każdego biletu tu trzeba dopłacać 300 zł. Można więc w tym przypadku tylko pomniejszać koszty. We Wrocławiu zrobiłem małe przedstawienie "Najpiękniejsze bajki świata", na które wydałem 300 tysięcy. Po 10 miesiącach wpływy brutto pokryły wydatki a potem spektakl zarobił na siebie trzy razy tyle. Tu się takich kokosów nie da zbić, ale można zarabiać na czymś innym, nadal będąc świątynią sztuki.

Chodzi panu po głowie disco polo opera. W tej sytuacji budynek nadal będzie świątynią sztuki?

- A cóż w tym złego? Jeśli jest "Madame Butterfly", "Aida", "Rigoletto", to czy nie mogą być "Majteczki w kropeczki"? Świetny zestaw, swoją drogą. Rzecz tylko w tym, jak, i czy na wysokim poziomie, zostanie to zrobione. To muzyka popularna słuchana przez sporą grupę ludzi. A budynek został zbudowany z pieniędzy podatników, powinien służyć wszystkim i dla każdego ma w nim coś być. Choćby mistrzostwa fitness

Przekłuwa pan balon, jaki jest wokół filharmonii.

- Jeśli chodzi o nadęcie, celebrę, budowanie tej pompatycznej atmosferki - to tak, ja jestem pierwszy do wciśnięcia szpileczki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji