Artykuły

Głosy z pustyni

"Powrót na pustynię" Koltesa w reżyserii Anny Augustynowicz w warszawskim Teatrze Powszechnym ocenia Piotr Gruszczyński.

Czasami ważniejsze jest to, co odbywa się za sceną, od tego, co na niej widać. Nie chodzi nawet o działanie tajemnych sił w makrokosmosie teatru. Ani o wydarzenia, których zabraniało pokazywać decorum. W "Powrocie na pustynię" Koltesa najważniejsze jest to, co dzieje się w dalekiej Algierii, podczas gdy miejscem akcji jest francuska prowincja początku lat 60.

Teksty Bemarda-Marie Koltesa nie są dla teatru przygodą łatwą ani bezpieczną. Hybrydyczne dramaty, o swobodnej konstrukcji, pełne poetyckich tropów, stawiają reżysera przed koniecznością odnalezienia właściwej formy, jednocześnie pojemnej i precyzyjnej, pozwalającej utrzymać spektakl w ryzach, ale nie zamykającej wolnego przepływu skojarzeń.

Anna Augustynowicz, zaproszona do Warszawy ze Szczecina, posłużyła się własną przestrzenią sceniczną. Już od jakiegoś czasu jej spektakle dzieją się w czarnych, surowych konstrukcjach, których teatralna funkcjonalność została doprowadzona do maksimum. Właściwie jest to rodzaj scenicznej architektury, która niczego nie sugeruje, zdolna wchłonąć każdy tekst. Do tego minimalna liczba rekwizytów i mamy teatr bardzo uniwersalizujący. Koltes, silnie osadzony w realiach francusko-algierskich, niewątpliwie zyskuje w ten sposób na czytelności.

Fabuła "Powrotu na pustynię" jest prosta. Mathilde (Dominika Ostałowska) wraca z Algierii do rodzinnego miasta i domu, w którym mieszka jej brat Adrien (Adam Woronowicz). To bogaty fabrykant o ciasnych horyzontach i szalenie konserwatywnej postawie życiowej. Jego zasady etyczne budzą poważne zastrzeżenia. Adrien żyje z drugą żoną Marthe (Paulina Holtz); pierwsza zmarła i pojawia się w sztuce w widmowej postaci. Na scenie zobaczymy też młodsze pokolenie, Fatimę (Eliza Borowska) i Edouarda (Krzysztof Szczerbiński) - dzieci Mathilde oraz Mathieu (Rafał Mohr) - syna Adriena.

Mathilde przyjeżdża wyrównać stare porachunki i sprytną grą zmusza Adriena do wyjazdu do Algierii, dokąd zresztą sama wraca. Augustynowicz stawia początek spektaklu, posługując się skuteczną metodą podchodzenia do nieznanego przez znane. Powrót Mathilde po latach nieobecności przypomina pojawienie się Raniewskiej w "Wiśniowym sadzie". Mathilde wnosi z sobą tajemnicę długiej nieobecności i rozłąki. Jej córka o imieniu Fatima jest koronnym świadectwem wykorzenienia, zanurzenia w dalekiej Algierii. Sztuka i spektakl zaczynają się od ostrego konfliktu między rodzeństwem. Nieznane są intencje siostry, co w połączeniu z kwestiami majątkowymi, dziedziczeniem domu i fabryki (jedno i drugie podupada) budzi niepokój Adriena.

Wszystko, co oglądamy na małej scenie Teatru Powszechnego, co dzieje się w intymnej bliskości między aktorami i widzami, jest tylko jakimś dziwnym, niepokojącym echem tego, co dzieje się gdzie indziej. U Koltesa w Algierii. U Augustynowicz w obcości, która determinuje najdrobniejszy gest. W świecie nieokiełznanym i groźnym, bo niezrozumiałym. Może to nawet świat zagrażający śmiertelnie, miejsce, w którym nienawidzi się obcych, czyli nas? To podszycie niebezpieczeństwem, dalekie od wesołego spleenu czy romantycznego pustynnego bzika, określa zachowania aktorów.

Całe przedstawienie grane jest bardzo hieratycznie. Jak gdyby aktorzy, budując nieco patetyczną pozę, próbowali uczynić własne istnienie ważniejszym, a przez to nietykalnym. Jest w nich jakaś ostrożność i delikatność, jak w ludziach stąpających po kruchym lodzie. Przecież głosy z pustyni nie tylko słychać. Czasem zjawiają się na scenie, ucieleśnione i niebezpieczne, jak spadochroniarz (Michał Zieliński): "Nie wiem już, gdzie jest wróg, będę strzelał do wszystkiego, co się rusza". Tu Augustynowicz posuwa się do dalekiej ingerencji w dramat Koltesa. W tekście spadochroniarz grozi Adrienowi, w spektaklu gwałci Fatimę. Oprócz głosów z pustyni, przestrzeni wojny i walki, są też głosy z przeszłości, z drugiej wojny światowej pełnej zadawnionych porachunków, jest zjawa Marie (Karina Seweryn), której śmierć pozostaje nierozwiązaną tajemnicą.

Szybko orientujemy się, że dom, będący dumą Adriena, chronioną oazą spokoju, właściwie nie istnieje. Świat dookoła rozpadł się, stworzył pustkę, która wysysa spokój domostw. Wyciąga chłopców do armii i do burdelu, deprawuje dziewczynki, niszczy więzi. Jedyną więzią mocną okazuje się pozbawiona ciepła i pełna złości relacja między Mathilde i Adrienem. Miłość granicząca z niechęcią, najdziwniejszy splot emocjonalny ocala rodzeństwo.

Największym atutem spektaklu Augustynowicz jest aktorstwo. Okazało się, że w Teatrze Powszechnym zebrał się silny zespół młodych ambitnych aktorów, którzy w rękach skupionego reżysera nabierają wiarygodności, porzucając teatralne występy na rzecz pracy i dociekania sensów. W ślad za tym idzie dręcząca widzów emanacja niepokoju. Z niedopowiedzeń tekstu Koltesa wyzierają cywilizacyjne i kulturowe punkty zapalne, którymi czujemy się coraz mocniej osaczeni. Każdy może sobie dołożyć własną interpretację. Myśleć o "naszych chłopcach w Iraku" albo o własnych pustyniach pełnych upiorów przeszłości. Właściwie nie wiadomo, gdzie jest pustynia, na którą się wraca. Czy na pustyni, za którą się tęskni, czy na prowincji, której się nienawidzi.

Polska prapremiera "Powrotu na pustynię" okazała się dziwnym seansem psychoanalitycznym. Może nie w pełni eksploatującym możliwości, jakie daje tekst Koltesa, brzmiący mocno i pięknie na tle doraźnych dzisiejszych prób dramaturgicznych, ale siejącym wielką niepewność w naszych dumnych europejskich sercach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji