Artykuły

Zabawa w błędy

Co za śmieszny szablon, że starość jest spokojna. Starość to najbardziej niespokojny okres życia. To miotanie się jak na dworcu, z którego pociąg - ważny ostateczny pociąg ma niebawem odjechać - pisze w swoich "Dziennikach" Maria Dąbrowska. I słowa te są swego rodzaju mottem "Zabawy w koty" - sztuki Istvana Orkeny, której premierę przygotował Teatr im. Jaracza.

Bo "Zabawa w koty" to nic innego, jak psychologiczne studium (nie pozbawione wielu pierwiastków humorystycznych) dwóch życiowych postaw: zgody na to, co niesie los, co tutaj oznacza rezygnację i walki o siebie, swoje błędy (!), uczucia.

Bohaterkami dramatu są dwie siostry: jedna wiedzie dostatnie, ale samotne życie, tym smutniejsze, że ograniczone kalectwem, druga natomiast pod pozorami nonszalancji skrywa bunt przeciwko obyczajowym regułom. Obie kobiety są nieszczęśliwe. Ta pierwsza - Giza - dlatego, że w życiu, jak mówi, niestety nie popełniała błędów, ta druga - Erżi - bo życie okrutnie ją oszukało.

Siostry prowadzą ze sobą nieustanny dialog. Mieszkają daleko od siebie (Giza w Niemczech, Erżi na Węgrzech) i w listach, bądź telefonicznych rozmowach o codzienności oszukują się wzajemnie po to, by między wierszami, w niedopowiedzeniach odnajdywać prawdę i sens życia. Dla nich i - jak chce autor - dla wszystkich ludzi jeden: spełniona miłość.

Bo właśnie to uczucie daje "napęd": pozwala żyć niespokojnie, popełniać błędy i być szczęśliwym. Kiedy odchodzi - powstaje pustka, której nic nie jest w stanie wypełnić. Ani drobne złośliwości, ani zabawa, ani awantury, ani cisza nawet nie udają się. Otwiera się natomiast droga do nikąd: dla Gizy - nieznośna samotność, dla Erżi - ucieczka do śmierci.

Waldemar Zawodziński, także autor scenografii, w centrum uwagi stawia pewną fotografię, która jest przyczyną sporu między kobietami. Przedstawia ona obie bohaterki - piękne i młode dziewczyny. Została zrobiona w 1919 albo 18 roku, przed, albo po pewnym ważnym wydarzeniu. Czy jest rzeczywiście tak istotna? Czy faktycznie tak bardzo ważne jest dokładne ustalenie daty jej powstania? Dla Gizy i Erżi wydaje się, że tak. Widzom ostatnia sekwencja wyjaśnia, że jednak nie. Bo fotografia blaknie, by wreszcie przestać istnieć. A pozostaje życie. I ma być piękne: pełne błędów, roztargnienia, szalonych pomysłów. Pod warunkiem wszakże, że pełne również miłości.

Znakomicie przekazały filozofię autora odtwórczynie dwóch głównych ról, fascynujące aktorki: Ewa Mirowska (Erżi) i Barbara Marszałek (Giza). W wyrazistych epizodach i stojące na dwóch biegunach postawy zaprezentowały: Ewa Wichrowska (Myszka) i Dorota Kiełkowicz (Ilonka). Obu postaciom Orkeny pozwolił wygłosić wspaniale napisane monologi, które aktorki zamieniły na mistrzowski popis. Nienagannie swoich bohaterów wykreowali (i bronili): Henryk Staszewski, Kamila Sammler i Irena Burawska.

Szkoda, że tak świetni aktorzy jak Mariusz Słupiński i Bohdan Wróblewski mogli zagrać tylko maleńkie rólki. Ale cóż, w zespole Teatru im. Jaracza nawet do "noszenia halabardy" nie znajdzie się kiepskich aktorów. I Bogu dzięki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji