Artykuły

Biały karton

Mówiło się, ze każdy teatr, w którym zjawia się Żentara - jako reżyser, aktor, dyrektor - "Zbrodnię i karę" wystawić musi. Nie zastanawiano, się raczej, skąd w EDWARDZIE ŻENTARZE ta ciągła, mimo upływu lat, potrzeba, konieczność - mówienia Dostojewskim.

W redakcyjnej szafie mam duży biały karton. Ze zdjęciami. Prawdziwymi. Na papierze. Sporo tych zdjęć. Niektóre są kolorowe, ale większość czarno-biała. Choć czas, o którym mówią, nie był czarno-biały. Chciałbym pokazać niektóre z nich. Wydobyć je z mojego dziennikarskiego archiwum, ale i z archiwum pamięci.

To zdjęcie z przedstawienia "Zbrodni i kary" wg Dostojewskiego w szczecińskim Teatrze Polskim. Rok - sądząc po premierze spektaklu na tej scenie - 1996, wiosna. Dodaję: "na tej scenie", bo jego reżyser, Edward Zentara (z lewej; komuś, kto interesuje się teatrem, zwłaszcza filmem, trudno go tu zresztą nie rozpoznać) - sam grający w nim Porfirego

- pokazywał swą adaptację słynnej powieści rosyjskiego pisarza - w wielu wersjach - na wielu scenach w kraju. "Zbrodnia i kara" to była jego pasja, fascynacja, ale i teatralna wizytówka, swego rodzaju "samograj" - począwszy od pierwszej inscenizacji, zatytułowanej "Raskolnikow", w której grał (Porfirego oczywiście) z Markiem Kalitą (Raskolnikowem).

Raskolnikowem widocznym na zdjęciu jest Maciej Łysakowski. W Szczecinie pojawił się na krótko - w drodze z Niemiec, gdzie grał i uczył sztuki aktorskiej. Na scenie przy ul. Swarożyca wystąpił jeszcze w "Solaris" wg Lema (spektakl -z różnych przyczyn - się nie udał, ale miał swój klimat: niespokojny, oniryczny). Ostatnio - jak powiedział mi Adam Opatowicz - znów pracuje w Niemczech.

Szczecińska "Zbrodnia i kara" (scenografia: Jan Banucha, muzyka: A. Opatowicz), o ile pamiętam, przyjęta została raczej średnio. Jak ja o niej pisałem? Wydaje mi się, że bez entuzjazmu, lecz z szacunkiem.

Natomiast tamto przedstawienie - ów młodzieńczy "Raskolnikow"

- wyreżyserowane wspólnie przez tercet: E. Żentara, M. Kalita, Marek Gaj - było wielkim sukcesem. Pokazywali je w całej Polsce, kilkaset razy, przez kilkanaście lat. Żentara i Kalita byli na scenie cały czas, sami; i grali tak, jakby ich role były ich życiem, i snem - jednocześnie. Mrok, atmosfera koszmaru, osaczenia i emocjonalna intensywność, w finale zmieniająca się w błaganie o łaskę, ulgę, oczyszczenie.

Wszystkie późniejsze "Zbrodnie i kary" Żentary - różne adaptacje, różne scenariusze, duety aktorskie, tercety (z Sonią) albo i spektakle wieloobsadowe (Jak ten szczeciński, z którego Żentara nie był zresztą zadowolony; tak o tym mówił przynajmniej, w wywiadach) - były już tylko próbami wejścia do tej samej rzeki. Początkowo przyjmowano je z ciekawością, choć też oceniano z rezerwą, i coraz gorzej.

Z czasem zaczęto je lekceważyć; widząc w nich łatwiznę, odcinanie kuponów. Mówiło się, ze każdy teatr, w którym zjawia się Żentara - jako reżyser, aktor, dyrektor - "Zbrodnię i karę" wystawić musi.

Nie zastanawiano, się raczej, skąd w Edwardzie Żentarze ta ciągła, mimo upływu lat, potrzeba, konieczność - mówienia Dostojewskim.

Na tym szczecińskim zdjęciu jest taki Żentara, jakim często go postrzegano. Ktoś o niepokojącej, zimnej urodzie; skupiony, tajemniczy, emanujący czymś nieuchwytnym - co może być okrucieństwem (grywał potem morderców, np. w serialu "Ekstradycja") albo duchowością (zagrał ojca Maksymilana Kolbe w filmie Zanussiego). Ale na pewno jest siłą. I tą wewnętrzną, i tą fizyczną, która bierze moc z ducha. Taką siłę miał w filmie "Karate po polsku" (1982), potem zagrał księdza Rybę w "Trzech młynach" (1984) i Janka Pradera - powieściowe i filmowe alter ego Edwarda Stachury - w "Siekierezadzie" (1985).

Te role przyniosły mu prestiżową nagrodę aktorską im. Zbigniewa Cybulskiego. Nigdy już - choć był znany, ceniony, chętnie obsadzany (jako "charakterystyczny") i miał jeszcze teatralne sukcesy pod koniec lat 80. - nie zbliżył się do tego pułapu: popularności i pozycji zawodowej. Żył z tym i pracował, coraz bliżej rodzinnych stron. Tych stron - bo urodził się (w roku 1956) w zachodniopomorskim Sianowie.

Debiutował jako amator na scenie Teatru Propozycji "Dialog" w Koszalinie (1975), i po latach do Koszalina - do Bałtyckiego Teatru Dramatycznego - wrócił. W latach 2004-2005 był jego dyrektorem artystycznym. Pamiętam go z tych lat, rozmawialiśmy parę razy, wciąż mam w notesie numer jego komórki telefonicznej.

Był w tych rozmowach cichy, skromny, sympatyczny. Rysu zimnego szaleństwa, z którym się kojarzył - jako aktor - blondyn o bardzo jasnych, błękitnych oczach - w ogóle w nim wówczas znać nie było. W BTD czuł się wtedy źle, i niezrozumiany, miał poczucie żalu. Ale i pewnej pokory... Jeszcze jedna rola? Rzeczywista, życiowa?

Innym razem, na festiwalu polskich filmów fabularnych w Gdyni, rozmawialiśmy o "Ogniem i mieczem", do ekranizacji którego szykował się Hoffman. Żentara starał się o rolę w tym filmie. Spytałem, kogo by chciał zagrać? - U pana Hoffmana to ja mogę zagrać nawet obozowego ciurę - rzekł z uśmiechem... Nie zagrał nikogo.

Na scenie wciąż przymierzał się do Edwarda Stachury. "Myślę o ostatnim okresie jego życia - opowiadał w jednym z wywiadów. - Kiedy jego autodestrukcja była już głęboka". I dodawał: Stachura miał wtedy 44 lata, Ja mam trochę więcej".... Nie wiem, czy ważne było dla Żentary to, że zarówno podziwiany przezeń poeta, który żył zarażony śmiercią ("cały jestem zbudowany z ran" - śpiewał w jednej z piosenek) i w końcu zginął samobójczo, jak i on sam - mają na imię Edward. Mieli na imię...

Edward Żentara popełnił samobójstwo w maju tego roku. W swoim mieszkaniu w Tarnowie, gdzie pełnił funkcję dyrektora teatru. Został pochowany w Koszalinie, na tamtejszym Cmentarzu Komunalnym.

Nie wiem, kto jest autorem tego zdjęcia, które znalazłem w białym kartonie. Nie jest podpisane. Może pochodzi z archiwum Teatru Polskiego w Szczecinie, a może zrobił je któryś z redakcyjnych fotoreporterów?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji