Artykuły

Miłość to podstawa

- Przyjechałam do Polski na zaproszenie Teatru Węgajty jako instruktor pracy nad głosem i ciałem. Potem byłam w Teatrze Gardzienice, Teatrze Ósmego Dnia, Teatrze Biuro Podróży. Przyjechałam na chwilę i ciągle jestem - mówi aktorka i pieśniarka OLENA LEONENKO.

Z rodzinnej Ukrainy przyjechała do Polski wiele lat temu - na chwilę - i tak się jej spodobało, że została do dziś. W kraju nad Wisłą spotkała Janusza Głowackiego, miłość swojego życia. Tu może spełniać się zawodowo jako aktorka i pieśniarka, w teatrze i filmie. Podobnie jak jej bohaterka, Oksana z serialu "Barwy szczęścia", wierzy, że w życiu trzeba postawić na miłość.

Jak znalazła się pani w Polsce?

- Przyjechałam na zaproszenie Teatru Węgajty jako instruktor pracy nad głosem i ciałem. Potem byłam w Teatrze Gardzienice, Teatrze Ósmego Dnia, Teatrze Biuro Podróży. Przyjechałam na chwilę i ciągle jestem. Interesował mnie intelektualny i duchowy spadek po Grotowskim. Za wschodnią granicą - na Ukrainie, w Petersburgu i Moskwie - zostawiłam całe moje życie. Miałam tam ugruntowaną pozycję zawodową. Prowadziłam własny teatr.

Dlaczego więc pani z tego zrezygnowała?

- Nie zrezygnowałam. Po moim wyjeździe do Polski zamknięto siedzibę naszego teatru. Większość przyjaciół, z którymi byłam związana zawodowo, rozjechała się po świecie. A polska kultura wtedy żyła, kusiła mnie i inspirowała. No to zostałam. Chciałam się dalej uczyć.

Nie myślała pani, żeby zamieszkać w Paryżu, Nowym Jorku, gdzieś na świecie?

- Występowałam w Mediolanie, Paryżu, Rzymie, Berlinie, Londynie. Jednak wybrałam Warszawę. Mając 17 lat uciekłam z wędrownym cyrkiem. Od tego czasu długo szukałam swego miejsca.

Jak długo pracowała pani w cyrku?

- Osiem miesięcy. Potem trafiłam do szpitala z poważną kontuzją kręgosłupa. Do dziś codziennie walczę z bólem. To taka pamiątka z cyrku i przestroga, że pewnych granic nie można przekraczać.

Kiedy ostatnio przekroczyła pani ważną granicę?

- Każdego dnia, stojąc przed kamerą lub na scenie teatru, a nawet udzielając wywiadu.

Mężczyzna pani życia, Janusz Głowacki, napisał książkę "Jak być kochanym", a jak być kochaną?

- To ciągła praca obu partnerów.

Była to miłość od pierwszego wejrzenia?

- Myślę, że tak. Po premierze "Czwartej siostry" - w związku z którą się poznaliśmy - Janusz wyjechał do Nowego Jorku. Ale dzwonił kilka razy dziennie. Troszczył się o mnie. Niepostrzeżenie wszedł w moje życie i wypełnił je. To zaczęło się w 1998 roku i trwa do dziś. Swoje życie dzielę na to "przed Januszem" i "z Januszem".

Którą z bohaterek literackich chciałaby pani zagrać?

- Marzę o tym samym, o czym marzyła Marilyn Monroe - o roli Gruszy z "Braci Karamazow".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji