Artykuły

Polska Marilyn Monroe

Kalina Jędrusik zmarła nagle; była parna, gorąca noc 7 sierpnia 1991 roku. Już po śmierci aktorki Maja Komorowska mówiła do Agnieszki Osieckiej: "Widzisz Agnieszko, Kalina kochała tylu mężczyzn i tyle zwierząt, a teraz całą tę miłość przeleje na Pana Boga. Jak On to wytrzyma?".

Kalina Jędrusik nienawidziła cyfry "siedem". Mówiła o niej "ta kosa" i obdarowywała epitetami, nie nadającymi się do cytowania. Klęła namiętnie z wielkim wdziękiem. To od niej, jak przyznaje, nauczył się tego Kazimierz Kutz. "Umiem kląć, nauczyłam się od mojej macochy, kiedy byłam jeszcze dzieckiem" - wyznała Magda Dygat.

Anegdot na temat tej słabości Kaliny Jędrusik, jak w ogóle anegdot o tej aktorce, można by przytaczać miriady. Na przykład tę związaną z piosenką z początku lat 60. "Z kim tak ci będzie źle, jak ze mną". W pierwszej wersji autor, Wojciech Młynarski, napisał: "Kto będzie zdrowie miał i nerwy /na takie ścierwo, jak ty". I to spotkało się z oporem przyszłej wykonawczyni: "Młody człowieku, ja takiego słowa jak ścierwo nigdy nie wyśpiewam, dlatego, że dama takich słów nie używa". A kiedy autor próbował coś tłumaczyć, zwróciła się do obecnej przy rozmowie Agnieszki Osieckiej: "K...a, widzisz, on niczego nie rozumie". W efekcie "ścierwo" zastąpiła "zerem".

"Klęła jak szewc. Ale słuchało się tego z przyjemnością, nie było w tym chamstwa. Gdyby mówił to ktoś inny, byłoby to żałosne - to opinia Jerzego Gruzy.

O ile data śmierci Kaliny Jędrusik nie budzi żadnych wątpliwości, o tyle jej urodziny - w Gnaszynie, który jest obecnie dzielnicą Częstochowy - tak. Właściwie ten tekst powinien powstać rok temu, wtedy bowiem, 5 lutego minęło równo 80 lat od przyjścia aktorki na świat. Tyle że to wiemy dopiero od niedawna, dzięki książce Dariusza Michalskiego (nakładem Iskier), który dotarł do świadectw szkolnych przyszłej aktorki. Potwierdza to również Maciej Jędrusik, przyrodni brat Kaliny. Wedle bowiem oficjalnej dokumentacji była ona o rok młodsza (lubiła się odmładzać nawet o cztery lata).

I taka nieprawdziwa data, 1931, pojawiła się nawet na tablicy na cmentarzu Powązkowskim, gdzie aktorka spoczęła obok pochowanego tam 13 lat wcześniej męża Stanisława Dygata.

To artystyczne małżeństwo - ekscentrycznej, wspaniałej aktorki i sławnego pisarza również obrosło opowieściami, którymi ekscytowała się Warszawa, czy też warszawka, komentując kolejne, zgoła nieskrywane, romanse Kaliny Jędrusik. "Wróciłem kiedyś wcześniej z delegacji i nie zgadniecie, co zastałem. Kalina spała zupełnie sama" - wyznał niegdyś pisarz. Bo też wszystko odbywało się za wiedzą i zgodą o 17 lat starszego od żony Dygata. Istotne było, by on partnera żony akceptował i mógł gościć w swoim domu, bo nierzadko kochankowie spędzali noce w domu Dygatów. Aktorzy, w tym Tadeusz Pluciński, sławny tyczkarz (ona mówiła Wtyczkarz), kulomiot, piosenkarz Wojciech Gąssowski... Co istotne, owa tolerancja - obustronna, tyle że pisarz korzystał z niej w stopniu znikomym - nie przeszkadzała temu, że byli kochającym się małżeństwem, parą przyjaciół, wspierających się w trudnych chwilach, także wtedy, gdy żonę trzeba było wyciągać z depresji po zakończonym romansie.

"Byli najwspanialszym i najniezwyklejszym małżeństwem, jakie znam. I przede wszystkim najautentyczniejszym, bo bez grama obłudy i kłamstwa" - oceni zaprzyjaźniony z obojgiem Kazimierz Kutz.

"Nie znałem bardziej kochającej, dbającej o siebie pary niż Staś i Kalina. Jeśli Kalina poskarżyła się na kochanka, Staś też miał mu za złe" - powie Janusz Morgenstern.

Odmienne zdanie w tej kwestii miała na pewno córka pisarza Magdalena, co opisała w książce "Rozstania". O swej macosze napisała: "Miała wdzięk i talent. Absolutną wiarę w siebie i miłość własną tak silną, że zarażała nią nawet sceptyków. Była zabawna i całkowicie niemoralna. Nielojalna i niebezpieczna dla wrogów, tak jak i dla przyjaciół".

Bo we mnie jest sex,

Gorący jak samum.

Bo we mnie jest sex,

Któż oprzeć się ma mu?

On mi biodra opływa, wypełnia mi biust,

Żar sączy z mych ust.

Bo we mnie jest sex,

Co pali i niszczy.

Dziesiątki już serc

Wypalił do zgliszczy.

- ten tekst Jeremiego Przybory jakże oddaje prawdę o wizerunku aktorki, którą Agnieszka Osiecka nazwała "pierwszą polską seksbombą". Dodajmy, aktorka ów wizerunek konsekwentnie podtrzymywała i rozwijała. Tak prywatnie, jak i zawodowo. Lubiła siebie jako uosobienie seksu i zarazem kobiety gorszycielki. Umiała i nie bała się prowokować. Przed kamerą i w życiu. Dochodziła do tego iście kobieca przewrotność. Osiecka wspominała, jak to spotkały się w Londynie."Kalina naturalnie z olbrzymim dekoltem, w płaszczu narzuconym na ramiona, z papierosem i z jakąś taką miną bardzo zalotną; paradowałyśmy tak przez Soho i Kalina co chwila do mnie mówiła: - Popatrz, co to się dzieje? Dlaczego tak wszyscy na mnie zwracają uwagę?".

W epoce lat 60. ta ostentacyjnie obnoszona seksualność - te dekolty, te zbyt wypukłe, wilgotne usta, ten zmysłowy szept - zderzały się z jednej strony z purytariskim katolicyzmem, z drugiej z moralizatorską doktryną epoki Gomułki. Jednych i drugich drażnił krzyżyk zawieszony przez aktorkę pomiędzy wydekoltowanymi piersiami. No to jednym i drugim zrobiła psikusa, gdy w telewizyjnym programie śpiewała zapięta pod samą szyję i dopiero w ostatnim momencie, odwróciwszy się, pokazała gołe plecy odsłonięte aż do granic...

"Kobieta bez zmysłowości, bez seksu to jest kobieta-kaleka" - mówiła, gdy ją atakowano za rolę Zuckerowej. A pół roku przed śmiercią, mając 6l lat, wyznawała dziennikarce: "Nie wyobrażam siebie życia bez seksu. To po prostu motor życia, siła witalna, wewnętrzny blask. Seks mają nawet przedmioty, mój samochód, moje koty i psy".

"Jestem damą w salonie i rozpustnicą w sypialni. Nie ma nic gorszego od kuchty w łóżku, rozpustnicy w salonie i damy z patelnią" - to także jedno z wyznań aktorki. Gwoli ścisłości dodajmy, że z patelnią, czyli w kuchni, radziła sobie także wspaniale.

Paradoksalnie zarazem, Kalina Jędrusik nie należała do aktorek często rozbieranych przed kamerą; wyjątkiem bodaj było "Lekarstwo na miłość". Wystarczyła nieskrywana zmysłowość i nasza, odbiorców, wyobraźnia, nie mówiąc o projekcji męskich oczekiwań. Jak ktoś napisał, była Jędrusik "symbolem erotycznej obietnicy". Kropkę nad i postawiła rola w "Ziemi obiecanej"; Lucy Zuckerowa tak bezwstydnie zdradzała męża, tak gargantuicznie się obżerała, że do reszty zepsuła opinię aktorce. Na tyle, że długo potem jej nie obsadzano, na tyle, że po latach sam reżyser ocenzurował film, usuwając fragmenty orgiastycznej sceny w salonce pociągu, jak i francuską "przygodę" z Borowieckim w powozie.

To Maciej Jędrusik opowiedział, jak to ich stryja, o. Stanisława Jędrusika, który był prowincjałem jezuitów, odwiedziła kiedyś aktorka, za którą już ciągnęła się aura skandalistki. Zakonnicy byli skonsternowani, ale kiedy okazało się, że to bratanica o. Stanisława, otworzyli przed nią wszystkie drzwi. A gdy ojciec prowincjał zmarł, już po "Ziemi obiecanej", zakonnicy bardzo żałowali, że aktorka, która "miała taką piękną rolę", nie przyjechała na pogrzeb stryja.

Generalnie jednak mechanizm kojarzący aktora z graną postacią zadziałał po filmie Wajdy z siłą co najmniej zdwojoną. Osłodą nie mogło być nawet uznanie za granicą; gdy film nominowano do Oscara, Jędrusik zaproszono na uroczystość wręczania statuetek. Niestety, z zaproszenia nie mogła skorzystać. Jeszcze bardziej szkoda, że film polski nie umiał już wykorzystać talentu tak wyjątkowej aktorki, będącej u szczytu możliwości.

Z perspektywy lat widać, jak lista filmowych dokonań Kaliny Jędrusik jest skromna, mimo swej długości. "Jowita", "Lalka", w której wcieliła się w uwodzicielską Kazimierę Wąsowską, "Ziemia obiecana"... I na pewno serial telewizji NRD - "Hotel Polanów i jego goście". Za to wiele rólek, udziałów, ekranowych przemknięć. "Dla filmu polskiego byłam wyłącznie zgrabną dupą i nikim więcej" - powie aktorka dobitnie osiem lat przed śmiercią. A jednak wystarczyło, by w 1996 r., w plebiscycie na najlepszą aktorkę polskiego kina, zorganizowanym przez magazyn "Film", Kalina Jędrusik zajęła 3. miejsce.

Z teatru ile zostało? Polly Peachum z "Opery za trzy grosze" w reż. Konrada Swinarskiego, Holly Golightly ze "Śniadania u Tiffany'ego" Jana Biczyckiego, monodram "Tabu" w STS-ie (reż. Jerzy Markuszewski), George Sand u Wojciecha Solarza w "Lecie w Nohant", Lulu z "Demona ziemi" Franka Wedekinda... Zamykała listę Eleonora w Mrożkowym "Tangu" u Kazimierza Dejmka.

Była jeszcze wielka popularność zdobyta dzięki występom w Teatrze TV; tu też bodaj ostatni raz pojawiła się za sprawą Mrożka i Dejmka w "Vatzlavie", grając Nietoperzową. Przed kamerami tego teatru miała okazję wcześniej pracować pod okiem Adama Hanuszkiewicza, Konrada Swinarskiego, Erwina Axera, Andrzeja Łapickiego, Edwarda Dziewońskiego...

I był na pewno - fenomen Kabaretu Starszych Panów, w którym jako Kalina - Jesienna Dziewczyna objawiła wyjątkowy talent interpretacji piosenki, stając się natychmiast telewizyjną osobowością. Pojawiła się w czwartym programie "Kaloryfeeria", w styczniu 1960 roku. Starsi Panowie, jak mówił Jeremi Przybora, dostrzegli w aktorce "piękny głos o szlachetnym macie z mgiełką tajemniczości, ogromną muzykalność i aktorstwo znakomite".

Jak wyrazistą była postacią, świadczy fakt, że telewidzowie przyznali jej pierwszą telewizyjną Złotą Maskę za rok 196L Do tego pierwszego programu Przybora z Wasowskim ofiarowali Jędrusik piosenkę "Nie odchodź" i też została z nimi do końca kabaretu, do roku 1970, tyle że z czasem ze zwiewnej, lirycznej dziewczyny, która wyłoniła się z żeberka kaloryfera; przeistoczyła się w damę; w "Ciepłą wdówkę na zimę". Ileż wyśpiewała przez te lata: "Dla ciebie jestem sobą", "Jesienna dziewczyna", "Bo we mnie jest seks" "Do ciebie szłam", "O, Romeo!", "Stacyjka Zdrój", "Nie, nie, nie budźcie mnie", "Pa, tato, pa", SOS", "W kawiarence Sułtan", , JAzuć chuć", "Bądź mi tatą", "Nie pożałuje pan"... Była to zatem głównie rola "dosmucaczki"; acz nie obyło się bez zarzutów, że jest "wyuzdana, zapatrzona w ohydny gatunek aktorstwa amerykańskiego". Na moment nawet miała zakaz występów w telewizji; aurę podsycały plotki o tym, że Władysław Gomułka jest poirytowany jej wyglądem, że jego żona... Wiele o tym pisze w swej świetnej książce Dariusz Michalski; dziś plotki te głównie śmieszą, pokazując paranoję tamtego czasu, wtedy jednak było pewnie w ich następstwie mniej śmieszno, a bardziej straszno.

To rozmaite plotki i aura niechęci wobec Kaliny Jędrusik czy też machina ogólnej niemocy sprawiły, że aktorka za życia nie nagrała żadnej płyty?! A przecież do wspomnianych piosenek doszły w ciągu lat i inne: "Jej pierwszy bal" (Radiowa Piosenka Roku 1962), "Na całych jeziorach ty", "Ja nie chcę spać" (z muzyką Komedy), "Kalinowe serce", "La valse du mai"...

Dopiero rok po śmierci Kaliny Jędrusik Polskie Nagrania wydały kompakt "Kalinowe serce" z jej 20 piosenkami.

Słynny KTT w połowie lat 60. pisał: "Kiedy ukazała się na scenie Teatru Współczesnego jako Polly Peachum w Operze za trzy grosze Brechta, dla wszystkich stało się jasne, że oto objawiła się Polly niezwykła i chyba taka właśnie, jaką wymyślił ją Brecht - kapryśna i niemądra, sentymentalna i wyrachowana, pruderyjna i rozwiązła. Nie minęły jednak jeszcze kontrowersje wokół Kaliny - aktorki, gdy oto wybucha nowa niespodzianka: pojawia się Kalina piosenkarka...). Kalina weszła na estradę, wnosząc z sobą swój własny, oryginalny styl, zbliżony nieco do tego sposobu interpretowania piosenki, którym popisywała się Marilyn Monroe. Jest sentymentalna, ale nie ckliwa, przeciwnie - drapieżna w swojej zmysłowości, przytłumionym głosie, świetnej interpretacji aktorskiej".

Marilyn Monroe była ukochaną aktorką Dygata. I to on chciał w żonie widzieć polską MM. Na ile ona sama wcielała się w amerykańską legendę? Fakt - śpiewała "Bye, bye Baby", miała podobnie zmysłowy głos i doświadczyła tej samej tragedii - utraciła 7-miesięczną córeczkę. "Wiesz, ja jestem pulardą" - wyznała Osieckiej. A może rację miał Andrzej Łapicki? "Ona myślała, że jest Marilyn. I rzeczywiście była, tylko krótsza o pół metra. Inne szczegóły też miała krótsze".

Lubiła podkreślać, że to krakowska PWST była miejscem, z którego wyruszyła na sceny i ekrany. Jak wspominał Gustaw Holoubek: "Była nieduża, szczupła - i miała ogromne oczy, nieprawdopodobnie duże. I zaraz od pierwszej chwili pobytu w szkole wiadomo było, że zetknęliśmy się ze zjawiskiem. Szczególnym". Jeszcze jako studentka stanęła na deskach sceny Teatru im. J. Słowackiego w radzieckiej sztuce Konstantego Treniewa "Lubow Jarowaja" w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego. Statystowała, niemniej zaśpiewała wtedy romans Wertyriskiego "Wybaczcie, że w tak marnej szacie", a pojawiła się w spektaklu obok takich sław, jak: Kurnakowicz, Opaliński, Mrożewski, Jaroszewska, Fulde...

Potem był Gdańsk. "Na Wybrzeże przyjechałam z dobrym przygotowaniem i umiłowaniem zawodu aktora". Przyjechała za sprawą swej pedagog z PWST Lidii Zamków, która w 1953 roku została kierownikiem artystycznym Teatru Wybrzeże i tam zatrudniła swych studentów: Zbigniewa Cybulskiego, Bogumiła Kobiele, Leszka Herdegena, Jędrusik. I to właśnie tam zobaczył ją pracujący w tym teatrze jako kierownik literacki Stanisław Dygat. Fascynacja była natychmiastowa i wzajemna. Ona jeszcze w liceum zaczytywała się w jego prozie, zatem na egzamin do szkoły teatralnej przygotowała fragmenty jego "Jeziora Bodeńskiego". On, urzeczony młodą aktorką, wystawał z kwiatami pod teatrem, gdy wychodziła po spektaklu.

W 1955 wracał Dygat do Warszawy z dwiema kobietami i 10-letnią córką, którą miał z pierwszą żoną (nawet jakiś czas mieszkali wszyscy razem). Ślub z Kaliną wziął latem 1958 roku.

Kalina Jędrusik właściwie do końca życia pozostała ikoną, jak byśmy dziś powiedzieli, seksu czy szczególnego zmysłowego magnetyzmu. Z wiekiem w sumie nie zmieniła ani temperamentu ani stylu bycia. Tak, zmieniła się fizycznie, przytyła. Pamiętam po spotkaniu aktorki w Śródmiejskim Ośrodku Kultury umówiłem się z nią na wywiad. Rozmowa toczyła się stereo; ze mną i siedzącym przy stoliku obok kokietowanym cały czas Zygmuntem Koniecznym. Z wywiadu nic nie wyszło.

Była parna, gorąca noc 7 sierpnia 1991 roku. Kalina Jędrusik wróciła ok. północy od przyjaciółki. Źle się czuła, podczas tej ostatniej w swym życiu wizyty powiedziała: "Ja się śmierci nie boję. Jestem na nią przygotowana".

Zmarła wskutek ataku astmy wywołanego przez uczulenie na kocią sierść. Bo Kalinowe serce kochało także koty, które po śmierci męża hodowała w ich warszawskim domu na Żoliborzu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji