Artykuły

Wrocław. Lupa o "Poczeklani.0"

Na premierę Krystiana Lupy od kilku lat teatromani czekają nie tylko w Polsce. Krzysztof Mieszkowski namawiał krakowianina do współpracy, zanim został dyrektorem wrocławskiego Teatru Polskiego. Zapowiadał ją w każdym kolejnym sezonie. Dziś do tego faktu możemy liczyć już godziny.

Współautorką tego projektu miała być pisarka Dorota Masłowska. LUPA: Dorota Masłowska była na początku pomysłu na ten spektakl. Gdy ten pomysł się rodził, a więc przy jego poczęciu. Bardzo zainteresowała się tym projektem. W miarę, jak trwały improwizacje aktorów, nabierała coraz większych wątpliwości. W pewnym momencie powiedziała, że tu powstaje scenariusz bez niej. I ona nie potrafi tak pracować, bo zawsze była przyzwyczajona do pustej, białej kartki przed sobą. Powiedziała, że boi się i wydaje jej się, że jednak nie podoła. I wtedy rozstaliśmy się. Ja się poczułem przez jakiś moment wrobiony, żałowałem, że dałem się namówić na ten pomysł. Nie zamierzałem pisać nowej sztuki! Ale aktorzy włożyli już w nią mnóstwo pracy. Pomyślałem, że może zabawię się w Masłowską, skoro bawiłem się kiedyś w Brocha, Musila czy Bernharda, to dlaczego nie w Masłowską? Na szczęście to, co robiliśmy z aktorami, poszło inną drogą w tej dworcowej poczekalni.

Czy mogą być dwie poczekalnie? Mogą. Nafestiwalu Dialog Wrocław zobaczymy w październiku spektakl "Poczekalnia" oparty na motywach powieści Larsa Norena "Krąg personalny 3.1", wyreżyserowany w szwajcarskim teatrze Vidy-Lausanne przez tego samego Krystiana Lupę.

LUPA: Te spektakle wszystko różni. Akcja tej szwajcarskiej "Poczekalni" dzieje się w zawalonym przejściu podziemnym, a we Wrocławiu w poczekalni nieczynnego dworca, na którym przez pomyłkę wysiedli pasażerowie z jednego wagonu. Odcięci od świata muszą tu spędzić jedną noc. Ja trochę z przekory zaproponowałem ten sam tytuł dla obu spektakli. Tak się wtedy czułem, jak na jakiejś poczekalni

Najpierw była awantura, potem wybuchła rewolucja. Nie wiadomo, czy na plus, czy minus przed czymś, przed moim następnym projektem. Kiedy okazało się, że mój szwajcarski spektakl został zaproszony do Wrocławia, zaczęła się awantura. Na początku był pomysł, żeby to była "Poczekalnia 2", ale natychmiast wybuchła rewolucja, że jakże to może być "Poczekalnia 2", skoro próby tej tu "Poczekalni" zaczęły się wcześniej. Sławka Dubielówna wpadła na pomysł, żeby to była "Poczekalnia.o" i tak zostało. Coś nas tknęło, że to zero, które dodała, jest symbolem takiego punktu wyzerowania, resetowania, punktu stojącego, gdzie nie wiadomo, czy idziemy na plus, czy na minus.

Bardzo mi się spodobała wypowiedź Krystiana Lupy na temat miejsca, w którym pracuje, a pracuje na Scenie na Świebodzkim, nie pierwszy raz zresztą, zawsze był jej wielkim entuzjastą. Nie tylko jej, ale całej dworcowej zabudowy...

LUPA: Możemy wszyscy, którzy tu pracujemy, zadedykować ten spektakl Dworcowi Świebodzkiemu, ale też wszystkim takim pięknym dworcom z minionych epok. Te dworce na całym świecie były przeważnie najpiękniejszymi budowlami w mieście, a tym bardziej małym miasteczku. Dworce mają w sobie coś sakralnego. Bardzo często w swojej historii dworce stawały się jakimś dziwnym kościołem dla zabłąkanych i bezdomnych, ale też wyrzuconych poza społeczny margines. Dworzec bywa też miejscem skupiającym osobliwe indywidua. Nie rozumiem, dlaczego miejskie władze porzuciły ten dworzec, a zasługuje on, jak wiele dworców w Europie i na świecie, na lepszy los. Jak patrzę na piękny stary dworzec w Antwerpii czy Nowym Jorku, z których miasta są dumne, bo mają te dworce niezwykłą duszę, to żałosne wydaje mi się to, co dzieje się w Polsce z takimi dworcami, jak Świebodzki.

Na zdjęciu: Krystian Lupa podczas próby spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji