Artykuły

Podziękowania dla redaktora Wildsteina

Moje mieszkanie zawalone jest dziesiątkami numerów "Uważam Rze". Jestem nałogowym czytelnikiem tego tygodnika - i, chcąc nie chcąc, zarazem współtwórcą jego sprzedażowego sukcesu - pisze w felietonie dla e-teatru Witold Mrozek.

Zdawało się, że nikt nie pokona "Gościa Niedzielnego", że nie można przebić dystrybucji czasopisma reklamowanego z ambony i sprzedawanego co tydzień po wezwaniu "Idźcie w pokoju Chrystusa". A jednak "Uważam Rze" to się udało. Inna sprawa, że by utrzymać ten wynik, coraz częściej twórcy czasopisma sięgać muszą po retorykę właśnie jak z ambony.

Jedną z przyczyn tej mojej - wcale znowu nie tak rzadkiej na lewicy - kolekcjonerskiej pasji jest oczywiście potrzeba dowartościowania się. `Polska, jakiej obraz wyłania się z publicystyki "Uważam Rze" (a i nieraz "Rzeczpospolitej") to kraj, w którym trwa triumfalny pochód nowej lewicy; odbywa się bezkrwawa rewolucja kulturalna. A jej awangardą jest, rzecz jasna, "Krytyka Polityczna". Warto wydać 2,90, by poczytać o swoich sukcesach.

Gdy czytasz u Jana Pospieszalskiego i Piotra Semki, że tzw. "lobby homoseksualne" zdobywa kolejne przyczółki, że platformy na paradach równości suną dumnie jak czołgi zwycięskiej armii - możesz na chwilę zapomnieć, że nie ma w polskim parlamencie partii, która nie byłaby homofobiczna, a ustawa o związkach partnerskich odkładana jest na "św. Nigdy".

Gdy czytasz u Bronisława Wildsteina, że walkę o hegemonię wygrały w Polsce feministki - możesz na chwilę zapomnieć, że dopiero co zabrakło w Sejmie ledwie sześciu głosów, byśmy zaostrzyli i tak jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych w Europie. Gdyby dwóch posłów zapiło, trzeciemu spóźnił się pociąg, kolejnych dwóch utkwiło w korkach a inny poszedł do dentysty - prawo zmuszałoby Polki do rodzenia dzieci gwałcicieli czy pozostawania w ciąży stwarzającej zagrożenie dla ich życia.

Gdy czytasz u Bronisława Wildsteina, że tak naprawdę rządzisz umysłami Polaków i sterujesz resortem kultury, że "Krytyka Polityczna" przejęła kontrolę nad Europejskim Kongresem Kultury - możesz zapomnieć, że Wildstein bywał interesującym publicystą. Europejski Kongres Kultury można krytykować z wielu perspektyw. Z lewicowego punktu widzenia - zwracać uwagę na elitaryzm i trudną dostępność kongresowych wydarzeń; z bardziej technokratycznej perspektywy - domagać się dyskusji nad konkretnymi systemowymi rozwiązaniami dla polityki kulturalnej. Na łamach wydanego przez KP "Kuriera Kultura" robią to zresztą dość wyraziście Agnieszka Odorowicz i Beata Chmiel. Ale śledzenie przez Wildsteina wśród organizatorów wrocławskiego kongresu lewackiego spisku to nie tylko "pisanie młotem", które bywa nawet zabawne - i za które do prawicowych autorów żywię pewną sympatię. To także dowód intelektualnego lenistwa.

Jednak... trudno tego lenistwa nie wybaczyć, skoro stawia mnie ono w pozycji hegemona. Redaktorze Wildstein! Za te poniedziałkowe poranki, gdy ja - skromny teatralny recenzent - mogę poczuć, że sprawuję rząd dusz; za te chwile dyskursywnego haju - serdecznie dziękuję!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji