Artykuły

Miłość niezwykła do pana Tadeusza

Bardzo cieszą tegoroczne wyniki ankiety telewidzów na najciekawsze wydarzenie Teatru TV w ubiegłym sezonie. Przypominamy: na samym czele listy "przebojów" uplasował się cykl widowisk A. Hanuszkiewicza - "Pan Tadeusz" wg Adama Mickiewicza, a za najlepszą rolę uznany został Solomon - Jana Swiderskiego w "Cenie" Millera w reż. J. Warmińskiego. Ten wybór - jakby nie potraktować, tradycyjnie organizowanej wśród telewidzów sondy, dającej przecież wyobrażenie o zainteresowaniach odbiorców - świadczy korzystnie o wzrastającym zainteresowaniu widowiskami o znacznych ambicjach artystycznych.

Sprawa daje zresztą do myślenia z kilku powodów. Zatrzymajmy się nad "Panem Tadeuszem". Taka admiracja dla dzieła klasycznego, bądź co bądź zalecanego jako obowiązkowa lektura w szkołach, jest dowodem na to, iż wciąż mają szansę na wywołanie oddźwięku masowej widowni dzieła szacowne, obrosłe patyną tradycji, pod warunkiem, że... Właśnie. Pod warunkiem, że inscenizacja telewizyjna wydobędzie nowe "brzmienie" tekstu, odkryje własnym sposobem, urodę dzieła, przekaże, za pomocą atrakcyjnych środków wyrazu, jego wieloznaczność i specyficzną aurę. Jest tu ciekawy moment do odnotowania - poprawna, zręczna, ale nie budząca emocji inscenizacja typu akademickiego, byłaby najprawdopodobniej tylko materiałem do audycji szkolnych, propozycja Hanuszkiewicza, wychodząca poza te ramy, mająca znaczną rangę artystyczną wzbudziła zainteresowanie szerokiej widowni, wywołała społeczny oddźwięk. Czy nie warto mieć tego na uwadze w przyszłości?

Zapytajmy - co się złożyło na ten osobliwy kształt artystyczny widowiska? Kiedyś pisaliśmy o tym obszernie. Dziś oddajmy głos telewidzom - co dla nich jest najistotniejszego w formie widowisk zaproponowanych przez Hanuszkiewicza?

"Szczególnie zafrapowała mnie w "Panu Tadeuszu" księga pt. "Bitwa", bo przyniosła chyba odkrycie nowego sposobu stwarzania napięcia na ekranie TV. Ta umowna batalistyka widowiska oparta była ściśle na tekście Mickiewicza. Reżyser nie wprowadził krajobrazów, ani pirotechniki a przecież odbierało się prawdziwą bitwę. I to było chyba największe osiągnięcie tego cyklu telewizyjnego" (z tygodnika RTV). Odnotujmy ten walor - osobliwość sposobu telewizyjnego opracowania tekstu poematu, stworzenie widowiska par excellence telewizyjnego.

Pójdźmy dalej: "Najbardziej podobała mi się Joanna Jedlewska, która jako Telimena najlepiej utrafiła w owo pogranicze gry i recytacji, najistotniejsze w tego rodzaju przedstawieniu poematu". Tu przemówiła do telewidza specyfika - znakomicie przystająca do treści dzieła i jego artystycznej formy - aktorskiej interpretacji utworu. Oczywiście przekazujemy niektóre tylko spostrzeżenia szerokiej widowni, cieszy jednak to, że dostrzeżono tak wiele walorów tego cyklu, jego artystyczną specyfikę, jego czytelność i klarowność. Na zakończenie odnotujmy słowa, pod którymi także pragniemy się podpisać: "Pan Tadeusz" powinien być starannie przechowywany i powtarzany co pewien czas w programie TV".

Myślę także, że kilku słów komentarza wymaga uznanie przez masową widownię za najciekawszą rolę - Solomona, Jana Świderskiego w "Cenie" Millera. Tutaj bowiem, nie odejmując nic wspaniałym "walorom aktorstwa wybitnego artysty warszawskiego, trudno byłoby pominąć walory tekstowe roli, ów wspaniały rysunek postaci, który powoduje, że w każdej inscenizacji dramatu Millera postać handlarza meblami wysuwa się na czoło. Inny aspekt cieszy w tym wypadku bardziej - za najciekawszego aktora roku uznany został artysta rzeczywiście wielkiej klasy, który ma w swoim dorobku wspaniale role telewizyjne, twórcę wszechstronnego.

Tak więc zwycięstwo aktora tej klasy oznaczać może triumf wśród szerokiej rzeszy widzów prawdziwej, wielkiej wywołującej wzruszenie i emocje sztuki aktorskiej. I to jest chyba w tym fragmencie ankiety najcenniejsze. A swoją drogą, na zakończenie trudno oprzeć się refleksji, że wciąż na dalszych miejscach pozostają propozycje współczesne, wciąż nie znajduje należytego miejsca w TV obraz dnia współczesnego, bliskie nam sprawy i bliska problematyka nie doczekała się wciąż jeszcze doskonałej artystycznej syntezy w Teatrze TV.

Bo przecież jakże blado i nijako w zestawieniu z wysokim lotem twórców spektakli nagrodzonych pozostaje choćby ostatnio emitowane trzyczęściowe widowisko Teatru Sensacji pt. "Umarłem, aby żyć". Aż żal serce ściska, że intryga tego przedstawienia, z widocznymi na ekranie wysiłkami autora i reżysera, rozwleczona została do trzech odcinków, a utwór karmił - się, jak wiele tego typu, schematami i stereotypami. Myślę, że nie ma sensu, jeśli nie znalazło się materiału równie atrakcyjnego dla telewizyjnej przeróbki jak choćby "Stawka większa niż życie" ponawiać skazanych już we wstępnym etapie na niepowodzenie prób podejmowania tematyki okupacyjnej w teatrze sensacji.

Na zakończenie tego teatralnego felietonu odnotujmy przedstawienie telewizyjne K. Kutza, pt. "Sceny z życia Holly Golightly" oparte na motywach opowiadania T. Capote'a. Mówiąc szczerze, przedstawienie to, u niżej podpisanej wywołało tzw. mieszane uczucia. Jego atutami bowiem były bezsprzecznie znakomita robota telewizyjna, wartko płynący tok akcji, niezłe aktorstwo, ale jednocześnie nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że zaproponowana przez K. Jędrusik Holly była postacią nie mającą nic wspólnego z bohaterką znakomitego opowiadania. Była ona po prostu, przez zabiegi adaptacyjne i sposób potraktowania postaci, zbyt jednoznaczna, zbyt wulgarna, zbyt jednowymiarowa, co jak wiadomo, jest całkowicie sprzeczne z intencjami autora. I co robić, jeśli źródła tego niepokoju trzeba już szukać w pomyłce w obsadzie aktorskiej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji