Artykuły

Aktualność międzywojnia

"Bal wisielców" z Teatru m. Żeromskiego w Kielcach i "Matkę" Teatru Wybrzeże z Gdańska na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych oglądał Janusz R. Kowalczyk.

Kielecki "Bal wisielców" według satyrycznych tekstów Juliana Tuwima - najżywiej dotychczas przyjęty pokaz przeglądu - oraz gdańska inscenizacja "Matki" Stanisława Ignacego Witkiewicza zdają się wyrastać z realiów dnia dzisiejszego.

Premiera "Balu wisielców" w adaptacji i reżyserii Piotra Szczerskiego odbyła się w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach w grudniu minionego roku. Ostry atak Tuwima na zjawiska patologii politycznej i społecznej okazuje się po latach nadspodziewanie aktualny. Taki był np. epizod, w którym zredukowanemu pracownikowi, głowie licznej rodziny, przychodzi sprzedać własną samobójczą śmierć dla potrzeb reklamowych. Śmiech zamierał na ustach, gdy kolejni przedstawiciele rozmaitych grup interesu namawiali bohatera - brawurowo zagranego przez Artura Pontka - do wygłaszania coraz to idiotyczniejszych sloganów, zanim ostatecznie pociągnie za spust. Skojarzenia z dzisiejszą dramatyczną sytuacją wielu bezrobotnych oraz agresywnym rynkiem reklamy - nasuwają się same.

Z naszą rzeczywistością korespondowała też "Matka" Witkacego w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego z Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Tyle że to, co niegdyś wywoływało dreszczyk emocji o perwersyjnym posmaku (seks, narkotyki), stało się dziś zjawiskiem powszednim. Reżyser w zgrabnej adaptacji tekstu w sporej części wyeliminował rozważania teoretyczno-filozoficzne na rzecz dramaturgicznej zwięzłości tekstu i silniejszych psychologicznych relacji głównych postaci. Matka z tytułu sztuki - wspaniała rola Doroty Kolak - to nie staruszka, lecz wdowa w sile wieku, w zaczepno-odpornym związku z synem, który nie we wszystkim może zastąpić przedwcześnie utraconego męża. Syn Leon - dynamicznie poprowadzony przez Piotra Jankowskiego - jest niespełnionym rockmanem, który chciałby podporządkować otoczenie kaprysom twórczych chęci. I w końcu Zofia Plejtus, rewelacyjnie zagrana przez Martę Kalmus "ta trzecia", wprowadzająca dysharmonię w domowych układach matki z synem.

Pełnym zaskoczeniem dla widzów stało się w finale osaczenie ich wraz z realnymi i widmowymi postaciami dramatu w czymś w rodzaju cyberprzestrzeni. Jeśli te proroctwa miałyby się spełnić, to chyba pora umierać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji