Artykuły

Godność na stosie

Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie wystawił "Czarownice z Salem" Arthura Millera. Reżyser Andrzej Orzechowski stworzył spektakl interesujący, wart poznania, ale przede wszystkim ciekawa jest sama sztuka amerykańskiego dramaturga. Powstała w 1953 roku, w czasach szalejącego maccarthyzmu. Nie tylko jednak o chwilę dziejową chodzi w tym dramacie. "Czarownice z Salem" odnoszą się do wszelkich, sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, mistyfikacji. To sztuka o słabości i uległości człowieka wobec nietolerancji, zastraszenia i przemocy. Ale również o tym, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach człowiek jest zdolny do wielkości, może zachować twarz.

Gorzowski spektakl jest zwarty i konsekwentny. Rozgrywa się w surowej scenerii, pośród kilku prostokątnych płaszczyzn, kilku drewnianych mebli. Dekoracje i stroje autorstwa Sławomira Jana Lewandowskiego utrzymane są w brązowo-czarno-białej kolorystyce.

Pierwszych na scenie widzimy dziewczynę o imieniu Abigail i pastora Parrisa. Pastor był świadkiem, jak jego siostrzenica Abigail i inne dziewczęta tańczyły nago w lesie. Po tym zdarzeniu rozchorowała się jego córka, Betty. Pastor, grany przez Aleksandra Maciejewskiego, chcąc oddalić zarzut, że taniec miał związek z siłami nieczystymi - a tak plotkuje się w Salem - sprowadza specjalistę od wykrywania czarów, pastora Hale. Słowa uznania należą się Leszkowi Perłowskiemu, który w tej roli daje portret człowieka rozdartego wewnętrznie. Tropi on zło, nie ze swojego "podejrzliwego" charakteru, lecz podobnie jak pastor Parris - z uczciwości. A jednak w rezultacie dalszych wydarzeń, okrutnego procesu, pastor Hale utraci swą godność. Przestanie wierzyć własnym zasadom. Będzie namawiał oskarżonych, by skłamali i przyznali się do czarów, bo dzięki temu zostaną uniewinnieni.

Ciekawą osobowością jest Abigail. Marzena Wieczorek kreśli postać dziewczyny z jednej strony - zimnej, wyrachowanej, z drugiej - łatwo ulegającej zmysłowości. Abigail oskarża innych ze strachu, aby jej samej nie posądzono o czary.

Jednak największe emocje wzbudzają dwie postacie: Jan Proctor - Kuba Zaklukiewicz i jego żona Elżbieta Proctor - Beata Chorążykiewicz. Widzowie obserwują, jakim ulegają oni zmianom, jak wewnętrznie dojrzewają. Jan Proctor, początkowo emocjonalnie zagubiony mężczyzna, jest w stanie dokonać wyboru najtrudniejszego, udowodnić, że są wartości wyższe niż samo życie. Jego żona, kobieta surowa, wyniosła, początkowo nie umiejąca wybaczyć mężowi zdrady, powoli dostrzega własne ułomności i udowadnia swą miłość do męża.

W dramacie ciekawie pokazany jest proces narastania zbiorowej histerii. Krąg podejrzanych jest coraz większy, coraz więcej wydaje się wyroków śmierci, choć sami sędziowie tracą wiarę w sens oskarżeń. Rozpędzona machina niszczy własnych konstruktorów.

Reżyser Adam Orzechowski w wywiadzie poprzedzającym premierę, zapewniał, że "nie sztuki szybkie, błahe, scalają widza z teatrem, lecz repertuar poważny, szlachetny". Gorzowskim przedstawieniem udowodnił słuszność tej opinii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji