Artykuły

Polska po transformacjach

Twórcy dokonują wiwisekcji polskości w ujęciu i odczuciu pokolenia trzydziestolatków, którzy łączą w sobie stadionową miłość do ojczyzny z nienawiścią do władz i biernością polityczną - o spektaklu "Dziady. Transformacje" w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze im. Horzycy w Toruniu pisze Sylwia Lichocka z Nowej Siły Krytycznej.

Jacek Jabrzyk, reżyser spektaklu, oraz Jakub Roszkowski, dramaturg, interpretację dramatu rozpisali na pięciu aktorów, którzy w toku akcji wcielają się w kolejne postacie. Z tekstu sztuki wykorzystali tylko kilka scen - te, które na przestrzeni wieków zaczęto uznawać za kultowe. Możemy więc zobaczyć Scenę I, czyli Wigilię w więzieniu, Salon Warszawski, Wielką Improwizację i Sen Senatora. W czasie oczekiwania na rozpoczęcie spektaklu, słyszymy z offu tekst przedmowy, "Dziady. Poema". W moim odczuciu zabieg ten stanowi ciekawą aluzję do współczesnej kultury, powszechności audiobooków słuchanych czasem zamiast muzyki w tramwaju, w drodze do pracy, na zakupach. Nasza kultura stała się symultaniczna i fragmentaryczna - możemy słuchać Wielkiej Improwizacji oglądając wystawę malarską i możemy jedno i drugie przerwać w dowolnym momencie, później do tego powrócić lub nie. Reżyser zdaje się mieć pełną świadomość, do jakiego odbiorcy się zwraca i czego od niego oczekuje - świadomego odbioru sztuki i wyrwania się z życiowego marazmu. Chociażby na czas spektaklu.

Wybór małej sceny, elitarnej przestrzeni z widownią umieszczoną blisko aktorów, chroni przed niebezpieczeństwem patosu. Konrad w napadzie wizji błądzący pomiędzy widzami minimalizuje dystans między sceną a publicznością. Zabiegi mające na celu uaktualnienie i uwspółcześnienie dramatu nie objęły ingerencji w tekst. Aktorzy występuję we współczesnych strojach, zaś główny element scenografii stanowi rząd plastikowych krzeseł ustawionych w centrum. Równie dobrze mogą symbolizować stadionową trybunę, jak i dworzec czy poczekalnię przychodni lekarskiej. Tuż za nimi - obszerny ekran otoczony ramą z rusztowania. Po lewej stronie stoją trzy rzędy zgrzewek z wodą mineralną. W trakcie spektaklu aktorzy spożywają ją w dużych ilościach, a każdy kolejny łyk, symbolizujący kolejny kieliszek wódki, potęguje trudności w wymowie i czyni język bardziej bełkotliwym.

Wszystkim zabiegom podejmowanym przez reżysera towarzyszy umiar, zastosowane środki są wyważone i żaden składnik nie okazuje się zbędny. Szczególnie wyraźnie widać to w przypadku posłużenia się multimediami użytymi tylko w jednej scenie, za to genialnie pomyślanej - w Wielkiej Improwizacji.

Poprzedza ją demonstracyjne opuszczenie przez Konrada przestrzeni gry, a także (czego dowiadujemy się już z nagrania) budynku teatru. W tej części, kluczowej przecież dla "Dziadów", postać Konrada zostaje zmultiplikowana, przez co monolog nosi znamiona polifonii. W spektaklu zaprezentowane zostaje nagranie zawierające wypowiedź zmontowaną z fragmentów wypowiedzi - słowa: "Ja, Mistrz!" padają z ust Konrada-artysty, Konrada-biznesmena, Konrada-sportowca, Konrada-polityka i Konrada-papieża. Każda z postaci wygłasza swój monolog w określonej scenerii i z odpowiednimi atrybutami. Artysta, niepokorny i zbuntowany, w czarnej bluzie z kapturem, opuszcza budynek teatru i przemierzając toruńską starówkę wchodzi do kościoła Marii Panny, a stamtąd przez most zmierza na drugą stronę Wisły. Biznesmen swoją mowę snuje ubrany w elegancki garnitur, siedząc w luksusowej limuzynie. Wielka Improwizacja polityka przypomina noworoczne orędzie prezydenta. Biegacz w stroju polskiej reprezentacji i z polską flagą na ramionach wykrzykuje monolog, co chwila łapiąc oddech. Zaś papież, pełen dostojności, spokoju i opanowania, chłodnym i rzeczowym tonem snuje swój wywód kierowany do Boga. Uświadamiamy sobie, że władza, polityka to po prostu wyrachowana gra, chłodna kalkulacja, w której wygrać mogą tylko najsilniejsi i najbardziej bezkompromisowi.

Po Wielkiej Improwizacji aktor grający Konrada (Tomasz Mycan) wraca na scenę jako Nowosilcow. Zabieg ten uwypukla cechy wspólne Konrada i Senatora - rządzę władzy i pychę. Jednak każdy z nich jest skazany na porażkę i ostatecznie ponosi klęskę. W spektaklu aktorzy bez przerwy monologują partie dialogowe sztuki i odwrotnie, kwestie kilku bohaterów padają z ust jednej osoby, zmienność ról jest ciągła, to jednak zaskakujące jest, że aktor grający Konrada, później Nowosilcowa, wciela się także w Rollisona.

"Dziady. Transformacje" pokazują, jak zmieniała się historia Polski od czasów Mickiewicza i stanowią brutalnie szczerą wypowiedź na temat naszego patriotyzmu i cech narodowych. Jabrzyk dokonuje wiwisekcji polskości w ujęciu i odczuciu pokolenia trzydziestolatków, którzy łączą w sobie stadionową miłość do ojczyzny (która objawia się znajomością hymnu i dopingowaniem reprezentacji) z nienawiścią do władz i biernością polityczną (rzeczywistą, nie deklarowaną). Spektakl odziera z zakłamania nasz stosunek do ojczyzny i pokazuje, że prawdziwie solidarni potrafimy być wyłącznie w walce z oprawcą. Jednoczy nas jedynie wspólny wróg i nie ma znaczenia czy jest nim car, czy obecny system polityczny. Takie odczytanie stanowi ciekawą alternatywę dla szkolnej interpretacji dramatu Mickiewicza a dla nauczycieli języka polskiego - wyzwanie skonfrontowania monolitycznych "Dziadów" z rzeczywistością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji