Artykuły

Sukces szatana

Premierą "Czarownic z Salem" wrocławski Teatr Współczesny zainaugurował 18 września nowy sezon, w którym za kształt artystyczny i formułę sceny odpowiedzialność przyjął Zbigniew Lesień, wspomagany min. autorytetem Józefa Kelery, pełniącego funkcję kierownika literackiego.

Na niedzielnym przedstawieniu widownia zapełniła się do ostatniego miejsca. Aktorów przez kilkanaście minut pożerała trema. Wszystko jednak skończyło się lepiej niż dobrze. Premierę publiczność odbierała w skupieniu i z rosnącym napięciem. A po zapadnięciu kurtyny wykonawców i realizatorów wielokrotnie wywoływano na scenę.

Podczas popremierowego spotkania Zbigniew Lesień przywołał trzy nazwiska spośród swoich poprzedników: Adolfa Chronickiego, który postawił ten teatr na nogi, Andrzeja Witkowskiego, który nadał mu wysoką rangę artystyczną i Kazimierza Brauna, za którego dyrekcji Teatr Współczesny był jedną z ważniejszych scen w kraju. Nowy dyrektor pragnie kontynuować najlepsze tradycje związane z tym miejscem: prowadzić teatr ambitny, nie tylko z nazwy współczesny, widowiskowy. "Czarownice z Salem" przystają do tej deklaracji. Wydają się dobrym początkiem, acz warto pamiętać, że w tym przypadku Lesień poniekąd dyskontuje tu swój sukces kaliski.

* * *

Sztuka Arthura Millera znana jest u nas tylko co poniektórym spośród starszych teatromanów. Dla większości ma smak nowości "Czarownice z Salem" to opowieść o autentycznym przerażającym amoku, jaki ogarnął poczciwych, bogobojnych mieszkańców stanu Massachusetts pod koniec XVII wieku. Zapanowała tam zbiorowa histeria na tle domniemań, że w życie Salem i innych miasteczek wmieszał się osobiście szatan, opętujący młode dziewczęta i szacownych obywateli. Podjęto z nim walkę. Tropiono go z urzędu. Podejrzanych o nieczyste konszachty sądzono, skazywano, wieszano. Szatan, jeśli tam rzeczywiście się pojawił, odniósł pełen sukces. Posiał wielką nieufność, podejrzliwość, odebrał ludziom rozum. Dociekanie prawdy, weryfikacja sprawiedliwych zamieniła się w nagonkę na niewinnych, a także była pretekstem do niegodnych osobistych porachunków.

Miller przyznaje, że w tym historycznym temacie szukał ogólniejszych mechanizmów powtarzających się w różnych kontekstach tych samych zjawisk psychologicznych, społecznych, politycznych. Napisał swą sztukę, zdegustowany i przerażony szaleństwami maccarthyzmu. Wszakże w jego dramacie, pod historyczną szatą i za amerykańskimi realiami, można dostrzec zjawiska nie obce europejskim doświadczeniom i to zupełnie współczesnym, łącznie z niektórymi pomysłami dekomunizacji, w których ujawnia się ten sam mechanizm, jaki opanował 300 lat temu Salem.

Wrocławskie przedstawienie wyreżyserowane przez Jacka Bunscha, nie sugeruje tanio żadnych analogii czy aluzji. Na to widz ma własny rozum. Wysiłek realizatorów skierowany jest na budowanie sugestywnej atmosfery, w której normalni ludzie zaczynają tracić rozum, poczucie rzeczywistości, umiaru, godności. A ci, którzy usiłują temu się przeciwstawić, nie mają szans. Na realistyczne sytuacje, dialogi, sekwencje przesłuchali nakładają się sugestywne wizje plastyczne Jadwigi Mydlarskiej-Kowal i "żywe obrazy" na drugim planie, jakby z jakiegoś koszmarnego snu, który "przebija się" na stronę życia na jawie. Towarzyszy temu znakomicie trafiona muzyka: fragmenty "Carmina Catulli" Carla Orffa.

W przedstawieniu aktorsko rzetelnym nie ma ról, które pretendowałyby do rangi kreacji. Ale główne postaci są zarysowane wyraziście. Bohaterowie nie są papierowi, żyją na scenie. Obok znanych aktorów pojawiają się nowe twarze. Najważniejsze postaci z powodzeniem grają: koniunkturalnego pastora Parrisa - Zdzisław Kuźniar, uwikłanego w dramatyczne wybory Johna Proctora - Maciej Tomaszewski, mściwą "czarownicę" Abigail, której rozum i sumienie mąci gorąca krew - Karolina Jóźwiak, poczciwą i zastraszoną Mary Warren - Elżbieta Golińska, dostojną szlachetną Rebekę - Maria Górecka, pastora Johna Hale, któremu świat wali się na głowę - Krzysztof Kuliński, dostojnika kierującego procesami - Eugeniusz Kujawski.

Przedstawienie ma dobre tempo, utrzymuje w napięciu. Ogląda się je jak dobry kryminał. A potem jest się nad czym zadumać. To w sumie doprawdy niemało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji