Artykuły

Orkiestra z kluczem

- Górnicza orkiestra dęta to taki twór ponad podziałami, gdzie sztygar i dołowy, reżimowy aparatczyk i działacz "Solidarności" są na równych prawach. Nie liczy się, kto jaką pełni funkcję w kopalni czy związkowych strukturach, ale jak gra na trąbie - mówi Jacek Głomb, reżyser "Orkiestry" w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy, opowieści o Zagłębiu Miedziowym, która otworzy dziś Festiwal Teatru-Niezłego.

Rozmowa z Jackiem Głombem [na zdjęciu]:

Magda Piekarska: "Orkiestra" to opowieść o górnikach z Zagłębia Miedziowego. Chce pan sławić robotniczy trud i znój?

Jacek Głomb: W tej dziedzinie byli już specjaliści lepsi ode mnie - ciekawych odsyłam do produkcyjniaków z lat 50., z którymi nie odważyłbym się konkurować. Tym bardziej że takie historie kompletnie mnie nie interesują. "Orkiestra" od początku miała być opowieścią o ludzkich losach, o przedstawicielach zbiorowości, która tworzyła Zagłębie Miedziowe. I która rozsypała się przez obecne finansowe napięcia. Pomyślałem, że górnicza orkiestra dęta będzie dobrym kluczem do tej społeczności - w niej zarówno sztygar, jak i dołowy są na równych prawach. To taki twór ponad podziałami, gdzie nie liczy się, kto jaką pełni funkcję w kopalni czy strukturach związkowych, ale jak gra na trąbie.

Zagłębie to takie państwo w państwie - zarobki należące do najwyższych w kraju, przywileje socjalne, o jakich zwykły człowiek może najwyżej pomarzyć, no i odporność na ekonomiczne wstrząsy. O tym też pan opowie?

- W moim spektaklu zderzają się dwie historie - jedna trwa od odkrycia miedzi do 1989 roku, druga zaczyna się w tym punkcie i ciągnie się do dziś. Rzeczywiście jest tak, że w przypadku takich kombinatów jak KGHM czy Bełchatów pomysły na prywatyzację są, delikatnie mówiąc, takie sobie. Jako reżyser nie chcę się jednak ideologizować. Ale ponieważ ten wątek jest wpisany w opowieść o Zagłębiu, musi się w jakiś sposób w "Orkiestrze" pojawić. Jedna z moich bohaterek mówi w pewnym momencie: "Tak naprawdę to wtedy wszystko się rozpadło. Nic nas wcześniej nie podzieliło, dopiero pieniądze". Nie chciałbym jednak, żeby narzekanie zdominowało ten spektakl, bo przecież historia Zagłębia jest przede wszystkim historią zwycięską - oto w przestrzeni, w której nic specjalnego wcześniej nie było, zbudowano od podstaw świat. W "Orkiestrze" będzie zatem i duma, i spory o pieniądze.

Kim są członkowie tytułowej orkiestry?

To ludzie, którzy przyjechali w okolice Lubina z różnych stron świata. Są wśród nich zarówno byli więźniowie, ludzie z nakazami pracy, jak i pracownicy likwidowanych kopalń. Dla potrzeb dramaturgii musiałem ich połączyć nie tylko w orkiestrze, ale i w miejscu pracy, więc są razem zarówno na ziemi, jak i w kopalnianych szybach. Jest w tym gronie m.in. para dawnych przyjaciół - reżimowy aparatczyk Franek Bieda i działacz "Solidarności" Janek Fuga. Znają się od dzieciństwa, grali razem jeszcze w szkolnej orkiestrze, ale potem pokłócili się o dziewczynę i o wartości. Przedstawienie zaczyna się współcześnie, a kolejne wycieczki w przeszłość uruchamia wiadomość o tym, że jeden z członków zespołu jest umierający. Ponieważ jest to kontrowersyjna postać - były partyjniak, ormowiec, koledzy zastanawiają się, czy zagrać na jego pogrzebie.

Tekst "Orkiestry", jak "Ballada o Zakaczawiu", powstawał na podstawie rozmów z pracownikami KGHM, mieszkańcami Zagłębia. Są jeszcze inne podobieństwa między tymi spektaklami?

- Nie ma żadnych. Sposób pracy rzeczywiście był podobny, ale tempo - w porównaniu z "Balladą..." - ekspresowe. Nad "Orkiestrą" pracowaliśmy z Krzysztofem Kopką zaledwie kilka miesięcy, co było spowodowane zbliżającym się jubileuszem KGHM z jednej strony i terminem pierwszej edycji Festiwalu Teatru Nie-Złego - z drugiej. Musieliśmy te ludzkie opowieści zgromadzić bardzo szybko. Rozmawialiśmy z członkami górniczej orkiestry, pracownikami ZG Lubin, mieszkańcami Zagłębia. Sam mieszkam w Legnicy od siedemnastu lat i coś wiem na ten temat, ale tak naprawdę cały zespół uczył się tego podczas pracy.

Co pana zaskoczyło podczas tej dokumentacji?

- Trudno tu mówić o zaskoczeniu. Ten spektakl jest utkany z anegdot, których nie znajdziemy w oficjalnych kronikach. Historię jednej z bohaterek, Francuzki (gra ją Ewa Galusińska), zainspirowały prawdziwe losy działacza partyjnego, repatrianta z Francji. Pracował w Polskiej Miedzi i zasłynął dwiema wpadkami. Podczas pierwszomajowego pochodu nakazał nad trybuną rozsypać z helikoptera białe i czerwone kwiaty. Nie przewidział tylko, że podmuch powietrza będzie tak silny, że górnicza orkiestra, która w tym momencie powinna grać, rzuci się w pogoń za porwanymi przez wiatr czapkami i cały efekt diabli wezmą. Kiedy indziej stał się ofiarą własnej łatwowierności - koledzy z kopalni wlali trochę ropy do jakiejś dziury i przekonali go, że nastąpił wyciek, co oznacza, że pod powierzchnią kryją się potężne złoża. Francuz zadzwonił z tym do Gierka, a kiedy wyszło na jaw, że był to tylko dowcip, stracił stanowisko.

Staram się, żeby w każdej mojej teatralnej opowieści śmiech przeplatał się ze wzruszeniem. Tutaj obok anegdot pojawia się też kwestia zbrodni lubińskiej - nastoletni syn Franka Biedy ginie podczas demonstracji 31 sierpnia 1982 roku.

Co robią kobiety w spektaklu o górniczej orkiestrze?

- Na scenie pojawia się cały zespół i choć zwykle w kopalni nie ma wiele kobiet, nie mogliśmy z nich zrezygnować. Francuzowi zmieniliśmy płeć, bo fajniej jest opowiadać o działaczce niż o działaczu. Pojawia się też kobieta górnik, czyli Arleta, sygnałowa z Zakładów Górniczych Lubin, gra ją Małgosia Urbańska, która od prawdziwej postaci wzięła zarówno funkcję, jak i imię. Zwykle na tym stanowisku obsadza się mężczyzn, bo żeby poradzić sobie z tłumem górników, trzeba mieć mocne nerwy i niewyparzony język. Ale Arleta sobie radzi. Jest dziewczyna Biedy i Fugi, którą gra Zuza Motorniuk. Są postaci w górniczym świecie mityczne - Skarbek (Anita Poddębniak) i święta Barbara (Joanna Gonschorek).

Kiedy spektakl trafi na legnicką scenę?

- W drugiej połowie października. Po premierze w ZG Lubin czeka nas rajd po Zagłębiu - odwiedzimy zakład górniczy Rudna, hutę w Głogowie, a także Ścinawę. Na specjalnych, bezpłatnych pokazach będą go oglądać pracownicy KGHM. Chciałbym później z "Orkiestrą" ruszyć w dłuższą trasę po całym regionie - jest to spektakl, który można z powodzeniem zagrać zarówno w wiejskiej świetlicy, jak i w hali widowiskowej, więc znakomicie sprawdzi się w objazdowym teatrze.

Premiera "Orkiestry" Teatru im. Modrzejewskiej w cechowni, czyli przykopalnianej świetlicy ZG Lubin, 22 września o godz. 19 otwiera legnicki Festiwal Teatru-Niezłego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji