Artykuły

Prze-Cena

Kiedy usłyszałem, że Bogdan Augustyniak przygotowuje w Teatrze Na Woli "Cenę" Artura Millera, spodziewałem się sporego wydarzenia artystycznego. Utwór, znacznie rzadziej wystawiany niż "Widok z mostu", czy "Śmierć komiwojażera" wydawał się szczególnie istotny w naszych czasach. Konflikt postaw moralnych, dylemat ludzi dążących do sukcesu za wszelką cenę, często odsuwających na bok świat dawnych wartości - to tematy, które brzmią dziś nader aktualnie.

"Nie staraj się być człowiekiem sukcesu, staraj się być człowiekiem dążącym ku wartościom" - mówił przed laty Einstein. Jeden z bohaterów "Ceny" Walter Franz (Marcin Troński) jest przykładem współcześnie rozumianego człowieka sukcesu. Bogaty chirurg, nienagannie ubrany, zadowolony z siebie, znający prostą odpowiedź na każde pytanie. Troskliwy syn, który będąc już wziętym lekarzem przysyłał ojcu po... 5 dolarów miesięcznie na utrzymanie. Przeciwieństwem Waltera jest jego brat Wiktor (Olgierd Łukaszewicz). Na pierwszy rzut oka typowy życiowy nieudacznik. Przy bliższym poznaniu - człowiek wrażliwy, szlachetny, któremu warunki materialne nie pozwoliły ukończyć wymarzonych studiów. Wiktor, aby utrzymać siebie i rodzinę, został policjantem. Roztoczył też opiekę nad ojcem, niezrównoważonym psychicznie bankrutem. Obaj bracia nie widzieli się ponad 16 lat, a okazją do spotkania jest wyprzedaż mebli z przeznaczonego do rozbiórki domu ich zmarłego ojca.

Sztuka Arthura Millera przypomina konstrukcję tragedii antycznej. Zastosowano w niej jedność czasu, miejsca i akcji. Mamy konflikt między trzema postaciami - oprócz wymienionych braci jest jeszcze żona Wiktora - Estera (Marzena Trybała). Rolę chóru pełni stary, mądry Żyd Solomon (Jan Matyjaszkiewicz), który zainteresowany kupnem antyków przysłuchuje się racjom zwaśnionych stron.

Powszechnie uważa się "Cenę" Millera za teatralny samograj. Wydawało się więc, że z udziałem tak świetnych aktorów jak Olgierd Łukaszewicz i Jan Matyjaszkiewicz (rola Marzeny Trybały jest raczej epizodyczna) przedstawienie skazane jest na sukces. Spektakl w Teatrze Na Woli pozostawia jednak duży niedosyt. Wyraźnie brakuje mu zwartości dramaturgicznej. Aktorzy czują się zagubieni, zdaje się, że każdy reżyseruje siebie. Olgierd Łukaszewicz, który ma kilka przejmujących scen, w innych wydaje się zbyt histeryczny. Gra Jana Matyjaszkiewicza przyjmowana jest najbardziej żywiołowo przez publiczność, ale myślę, że ten znakomity aktor zagrał swego Żyda - filozofa zbyt kabaretowo. Najbardziej papierową postać stworzył Marcin Troński. Jego Walter - człowiek sukcesu, zagrany został wedle najprostszych schematów. (To rzecz zdumiewająca, bo oglądałem tego aktora kilka dni wcześniej jako Tafijczyka w premierze "Powrotu Odysa" i była to jedna z ciekawszych ról tamtego spektaklu.) Estera w wykonaniu Marzeny Trybały to kobieta, która liczy nie tylko na to, że jej mąż pogodzi się z bratem, ale przejmie też od niego nieco sprytu i życiowej zaradności.

Mógł powstać fascynujący "dramat rodzinny we wnętrzu", a powstało coś, co przypomina poradnik dla handlarzy antykami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji