Artykuły

Gliwice. Piaf, Minnelli i Björk na Scenie Bajka

Utwory największych pieśniarek i piosenkarek XX wieku zabrzmią w monodramie Wioletty Białk "Bulwar zdradzonych marzeń" w reżyserii Roberta Talarczyka. Wszystkie wyśpiewa... urzędniczka pocztowa. Premiera w piątek na Scenie Bajka w Gliwicach

Rozmowa z Wiolettą Białk

Iwona Sobczyk: Spotykamy się tuż po jednej z prób do pani monodramu "Bulwar zdradzonych marzeń", który reżyseruje Robert Talarczyk. Monodram to podobno jedno z najtrudniejszych aktorskich zadań

Wioletta Białk: Podobno tak, ale pewnie więcej będę mogła na ten temat powiedzieć po premierze. To będzie monodram muzyczny, więc na scenie będą mi towarzyszyć instrumentaliści. Nie będę więc tam całkiem sama, jak aktor w monodramie dramatycznym. Z całą pewnością jest to jednak najbardziej złożone i absorbujące zadanie aktorskie w mojej karierze. Sama jestem ciekawa rezultatów.

Jaka jest bohaterka monodramu - Jagoda, skromna pracownica poczty, która pewnego dnia postanawia rzucić wszystko i podążyć za marzeniami?

- Niektórzy nazwaliby ją zwykłą szarą myszką. Ja akurat nie bardzo lubię takie określenia, bo jeszcze nigdy w życiu nie udało mi się spotkać człowieka, którego mogłabym tak nazwać. Każde życie ma swoją dramaturgię. Powiedzmy więc raczej, że Jagoda to osoba, po której nie spodziewamy się zbyt wiele - ani to laska, za którą ktoś obejrzałby się na ulicy, ani wybitna osobowość.

Jest zapatrzona w gwiazdy dawnego kina i chce być taka jak one. Jej marzenie jest absurdalne i to właśnie ono udowadnia, że nie ma zwykłych ludzi. Nie wiem, czy bardziej inteligentna i wykształcona osoba pozwoliłaby sobie na takie fantazje. Przecież nic nie pozwala mieć Jagodzie nadziei na ich spełnienie! Mimo to decyduje się podążyć za nimi. Czeka ją zetknięcie ze światem, który nie będzie miał względu na jej wrażliwość.

Skoro Jagoda jest taka zwykła, to co sprawi, że widzowie ją zapamiętają?

- Urzeka tym, jak piękna potrafi być w swoich marzeniach. Jak wspaniale potrafi kreować sobie świat. Staje się wtedy interesująca, silna i wpływowa. W spektaklu to jest czas, gdy brzmi muzyka.

Znakomita, dodajmy. Ze sceny zabrzmią piosenki z repertuaru Lizy Minnelli, Edith Piaf, Tori Amos, Björk czy Edyty Bartosiewicz. Jak sobie poradzić z tym bogactwem stylistyk i raz określonym przez charyzmatyczne artystki charakterem tych piosenek?

- Na każdą piosenkę staram się patrzeć przez pryzmat tego, co spotyka moją bohaterkę, i uczuć, jakich doświadcza w danej chwili. Jagoda wciela się w różne postaci, ale wszystkie spotykają się w moim ciele.

A jak się czuje artystka o klasycznym wykształceniu w takim repertuarze? Co pani woli śpiewać: operę Mozarta czy piosenkę Tori Amos?

- To tylko kwestia innej estetyki, konwencji, ubrania tej samej treści w inną formę. Równie mocno co Bach i Haendel fascynuje mnie twórczość współczesna, z piosenką włącznie. Im bardziej przyglądam się tego rodzaju kompozycjom, tym większy mam do piosenki szacunek.

***

Wioletta Białk

Aktorka i sopranistka wykształcona w Akademii Muzycznej w Katowicach. Występowała w Operze Śląskiej i poznańskim Teatrze Wielkim. Obecnie jest solistką Gliwickiego Teatru Muzycznego, gdzie można było ją zobaczyć m.in. w "Hello, Dolly", "Wiedeńskiej krwi", "Zemście nietoperza", "Ragtime" czy "42 Ulicy". Gościnnie występuje też w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, ostatnio w musicalu "Jekyll & Hyde".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji