Artykuły

Tradycyjny "Konik"

Należącą do kanonu literatury dla najmłodszych baśń przedstawiono w sposób, który trudno nazwać nowatorskim - o spektaklu "Konik Garbusek" w reżyserii Aleksandra Maksymiuka w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora pisze Agata Drwięga z Nowej Siły Krytycznej.

"Konik Garbusek" w reżyserii Aleksandra Maksymiuka jest klasycznie zrealizowanym spektaklem lalkowym, opowiadającym historię należącą do kanonu literatury dla najmłodszych. Baśń o szlachetnym Iwanie (Miłosz Konieczny), jego dwugarbnym kucyku (Barbara Lach) oraz przygodach, jakie wspólnie przeżyli spełniając zachcianki kapryśnego cara (Jan Chraboł), przedstawiono w sposób, który trudno nazwać nowatorskim. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że urok, jakiego nie sposób odmówić premierze otwierającej sezon w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora im. A. Smolki, tkwi w zachowawczej formie spektaklu. Jednocześnie żałuję, że reżyser nie wydobył z baśni Piotra Jerszowa innego morału poza banalnym stwierdzeniem, że dobro zawsze zwycięża.

Początek baśni, w którym sędziwy ojciec (Andrzej Szymański) nakazuje Danile (Jan Chraboł), Gawryle (Tomasz Szczygielski) i Iwanowi pilnować pola i złapać hultaja niszczącego zboże, zrealizowano przy pomocy naturalnej wielkości lalek bunraku (autorstwa reżysera). Ich płócienne sukmany, rozczochrane włosy i czapki nasunięte na oczy przywodzą na myśl szkicowe ilustracje z książek napisanych w ubiegłym wieku (jak np. oryginalne rysunki do sagi o "Muminkach" czy przeddisneyowskiego "Kubusia Puchatka").

Dalsza część opowieści, w której Iwan zostaje wplątany w intrygi knute przez zawistnego Starostę (Tomasz Szczygielski), by ostatecznie dzięki swojej dobroci poślubić Cud-Dziewczynę (Agnieszka Zyskowska-Biskup), rozgrywa się przy użyciu jawajek. Animacja lalek tego typu wymaga wysokiej scenografii, toteż głównym elementem dekoracji jest drewniany parawan. Zmiany miejsca akcji zaznaczono symbolicznie, poprzez wprowadzenie rekwizytów kojarzących się z konkretną przestrzenią (tron - sala w pałacu; kolorowa tkanina przewieszona przez jedno ze skrzydeł parawanu - targ itp.) oraz dzieląc pole gry wertykalnie na kilka płaszczyzn przypisanych konkretnym postaciom. Kolorowe lalki odznaczają się na monochromatycznym tle, co koncentruje uwagę widzów na animowanych obiektach. W tej kwestii szczególne słowa uznania należą się Barbarze Lach. Drewniany Garbusek, dzięki jej zdolnościom, brykał po scenie, trząsł grzywą i skubał ubranie swojego pana niczym prawdziwy źrebak. Minimalizm scenografii został przełamany w scenach przedstawiających spotkanie Iwana z Wielorybem (Andrzej Szymański) i Matką Księżycem (Elżbieta Żłobicka). Te dwie postaci w porównaniu z innymi sprawiają wrażenie monumentalnych, a sposób ich oświetlenia wzmaga wrażenie tajemniczości i niematerialności przedstawianego świata. Jakby nie patrzeć, pierwsza z nich mieszka w morskich głębinach, druga natomiast na nieboskłonie - są to przestrzenie trudno dostępne dla ludzi nawet w bajkach.

Integralnym elementem przedstawienia, nadającym mu odpowiednie tempo i kształtującym atmosferę, jest muzyka skomponowana przez Marcina Mirowskiego (artysty znanego opolskiej publiczności od lat, ostatnio kojarzącego się przede wszystkim z fantastyczną ścieżką dźwiękową do "Piotrusia Pana" Marty Guśniewskiej w reżyserii Julii Pawłowskiej). Powtarzającemu się obrazowi nocnego lotu Iwana na grzbiecie Garbuska towarzyszy rytmiczny motyw, który dzieci poznają już od pierwszych taktów i zgodnie klaszczą dopóki ten się nie skończy.

Na uwagę zasługuje również język, jakim posługują się aktorzy. Pochodzące z początku lat 50. ubiegłego stulecia tłumaczenie Igora Sikiryckiego brzmi momentami archaicznie. Dialogi podawane wierszem zazwyczaj brzmią sztucznie, stanowią niemałe wyzwanie dla aktorów, a mnie osobiście drażnią. W opolskim "Koniku" harmonijnie współgrają z całością, wspomagają rytm spektaklu i dodają mu uroku.

Z powyższego opisu wyłania się obraz uroczego spektaklu zrobionego "po bożemu". Brak uwspółcześnień, lalki przedstawiają postaci, jakie występują literalnie w baśni Jerszowa: Cara nie zamieniono na Prezydenta (czy choćby Króla), a Iwan jest synem wieśniaka, a nie np. sklepikarza. Nie przepisano rosyjskiej baśni tak, by dialogi rozbawiały publiczność, nie złamano także scenicznej iluzji. Aktorzy nie wychodzą nawet do ukłonów. To w żadnym wypadku nie zarzut wobec spektaklu, choć podobne potraktowanie klasycznej baśni można uznać za nudne, powtarzalne i nieciekawe. Opolskie przedstawienie z pewnością nie stanie się kamieniem milowym w historii polskiego teatru lalek, nie jest "świeżym" spojrzeniem na wszystkim (dorosłym, bo dzieciom - niekoniecznie) znaną historię. Niemniej spektaklowi nie można zarzucić braku konsekwencji. Całość jest spójna, poprowadzona "bezpieczną" drogą. Na uznanie zasługuje perfekcja wykonania (charakteryzująca większość znanych mi spektakli tego teatru). Myślę, że te przymioty sprawiają, że po w zapadnięciu kurtyny widzów nie opuszcza wrażenie "magiczności" świata, do którego mogli zajrzeć.

Tym bardziej żal niewykorzystania potencjału, jaki drzemie w baśni Jerszowa. Tytułowy Garbusek w adaptacji Maksymiaka nie jest zwierzęcym Quasimodo, którego można pokochać pomimo szpetoty. Nigdy nie widziałam garbatego konia, ale wyobraźnia podpowiada, że taki zwierz musi reprezentować sobą niezwykle przykry widok. Tymczasem lalka bohatera przedstawia przypominającego ludowe figurki, miłego dla oka konika, który wzbudza sympatię od pierwszego spojrzenia. Nie prowokuje to bynajmniej do rozważań na temat akceptacji kogoś odróżniającego się od nas, sprawiającego wrażenie gorszego. Podobne przesłanie płynie z litery tekstu, jednak strona wizualna spektaklu Aleksandra Maksymiaka (tak ważna w teatrze lalek) pozostaje w tej kwestii niewykorzystana. Zamiast pretekstu do rozmowy na temat akceptacji innych (biedniejszych, brzydszych, niepełnosprawnych, obcokrajowców) mamy opowiastkę jakich wiele o tym, że dobro zostaje nagrodzone, a zło ukarane. Wniosek niewątpliwie cenny, ale znajdziemy go we wszystkich historiach adresowanych do najmłodszych. Tym sposobem na scenie Opolskiego Teatru Lalki i Aktora oglądamy bardzo dobrze zrobiony spektakl o Koniku i Iwanie. Brakuje Garbuska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji