Artykuły

Polok szczyla ze procy, nie ze szloidra

Język śląski, spychany przez lata do getta folkloru i kabaretu, używany głównie przy rodzinnym stole, awansuje do roli języka kultury wysokiej. Przekonuje o tym choćby rozstrzygnięty właśnie konkurs "Gazety" na sztukę teatralną w tym języku - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Język śląski trafia na salony - na razie teatralne. Przełomem był spektakl "Cholonek" [na zdjęciu] z 2004 r. według powieści śląskiego pisarza Janoscha opowiadający o życiu w przedwojennym Zabrzu. Wystawił go Teatr Korez z Katowic - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Według oficjalnych danych ze spisu powszechnego z 2002 r. językiem śląskim na co dzień posługuje się tylko 60 tys. rdzennych mieszkańców Górnego Śląska Ale wystarczy przejść się po ulicach Chorzowa czy Zabrza, by pojąć, że rozumie go i używa znacząca część mieszkańców 4,5-mln śląskiej aglomeracji. Spychany przez lata do getta folkloru i kabaretu, używany głównie przy rodzinnym stole, dzisiaj śląski awansuje do roli języka wysokiej kultury.

Symbolicznym początkiem tej emancypacji był zrealizowany w 2004 roku spektakl "Cholonek" Teatru Korez z Katowic, adaptacja słynnej powieści śląskiego pisarza i rysownika Janoscha o życiu w przedwojennym Zabrzu. Przedstawienie w reżyserii Roberta Talarczyka odniosło gigantyczny sukces nie tylko wśród górnośląskiej publiczności, całe wielopokoleniowe rodziny przeżywały przygody chłopaka z zabrzańskiej dzielnicy Zaborze, w których przeglądała się poplątana śląska historia. Spór o to, czy śląski jest gwarą, dialektem, czy osobnym językiem, tracił naznaczeniu wobec żywych reakcji widowni.

Kolejnym etapem budowy statusu śląskiego jako języka literackiego może stać się konkurs na jednoaktówkę w języku śląskim, ogłoszony przez katowicki dodatek "Gazety Wyborczej" i rozstrzygnięty w minioną sobotę. Wzięli w nim udział autorzy profesjonalni, dziennikarze, literaci, i debiutanci z całego Górnego Śląska. W sumie nadeszło blisko 40 prac, które zaskoczyły jurorów wysokim poziomem. - Wiedzieliśmy, że Śląsk jest kopalnią historii, ale nie spodziewaliśmy się, że śląski może być tak nośny dramaturgicznie i tak żywy - mówi dramatopisarz Ingmar Villqist, pomysłodawca i juror konkursu.

Głównym tematem jest oczywiście sam Śląsk, jego historia i tożsamość. Ale sposób, w jaki autorzy i autorki przedstawiają śląskie losy, nie jest laurkowy. Przeciwnie - wiele tu traumy nierozliczonych rachunków, powikłanych osobistych historii.

Ślonzakow nienawidziło się zawżdy i nojbardziej

Nagrodzona pierwszą nagrodą sztuka "Bysuch s Reichu" (Wizyta z Niemiec) Romana Gatysa opowiada o spotkaniu po latach dwóch braci, których rozłączyła historia. Jorg musiał po wojnie wyemigrować ze Świętochłowic do Niemiec, bo podczas służby w Wehrmachcie za bohaterstwo w walkach z Rosjanami dostał Ritterkreutz - Krzyż Rycerski Żelaznego Krzyża, jedno najwyższych odznaczeń w nazistowskich Niemczech. Jego brat Ziga byl z tego powodu po wojnie traktowany przez polskie władze jak zdrajca. Po 30 latach Jorg przyjeżdża do Świętochłowic, aby pogodzić się z rodziną, ale Ziga nie chce go widzieć, ból

jest wciąż zbyt wielki. Przekazuje mu przez syna krzyż schowany w blaszanej puszce, Jorg reaguje zgodnie ze stereotypem Niemca - daje pieniądze. Wie, że krzyż jest warty o wiele więcej. Gdyby napisać tę historię po polsku, nie byłoby w niej tyle dramatycznego napięcia i rozpaczy, ile zawartych jest w śląskich frazach: ZIGA:

Moj fater byl powstaniec i musiał sie co tydziyń na Gestapo meldować. Nosił P na mantlu (płaszczu), jak wyłaził z chałpy. Nos czech wziyni do Wehrmachtu. Alfryd zabity pod Gomel w Ru-syj i, jo uciyk do Andersa, a Jorg mój bra-cik, synek powstańca, miol tysz pitnońć, a co zrobiył? Dostoł Ritterkreuz!!! Jako gańba. Jak fater sie ło tym dowiedzioł, to łomało co hercszlagu niy dostał. A po wojnie godali, że zdrajca narodu polskiego i chieli nos wszystkich do Rajchu wyciepnońć, bo my dojcze, niy poloki. Wszystko bes Jorga.

Motyw skrzywdzenia i odrzucenia Ślązaków zarówno przez Niemców, jak i Polaków przewija się przez wiele tekstów. Mówią o tym bohaterowie minia-tury Krystiana Węgrzynka "Szpile" ("Gry"):

PORCIOK:

Zapytaj ino onkla, jak to tukęj za czasów Glikauf (niem. Gliick Auf- Szczęść Boże na kopalni) boło, bo chyba ci nie pedzioł, jak za polska godka - w najlepszym przipadku - dostawali po pysku!

ARAM:

A my za tyj Polski niy dostali w szkole po gymbie za noszo godka? A nosz Pstrowski, górnik ubogi, co przekroczył norma i wyciągnął nogi - skónd sie tu wzion?! Nom zawsze wiatr w łoczy. Ślonzakow nienawidziło się zawżdy i nojbardziej. Za co pytam. Za naszo ciynszko robota?

Obok nurtu rozliczeniowego pojawiły się też teksty dotykające współczesnych problemów ze śląską tożsamością. Zabawną realizacją tematu jest miniatura "Karlus niy z tyi ziymi" ("Chłopak nie z tej ziemi") Leszka Sobieraja: dziewczyna z tradycyjnego, śląskiego domu chce przedstawić rodzicom swego narzeczonego. Rodzina przeżywa szok, kiedy okazuje się, że jest nim... pół-Wietnamczyk, urodzony w śląsko-wietnamskim małżeństwie w Katowicach.

Śląska rolada po wietnamsku

Chociaż córka zapewnia, że to dobry katolik i zna "ślunska godka", czyli śląską mowę, matka nie zgadza się na związek. Ojciec próbuje jej wytłumaczyć, że muszą zaakceptować zięcia, bo czasy się zmieniły. Ostatecznie matkę przekonuje to, że rodzina narzeczonego prowadzi liczne restauracje, w których teściowie będą mogli się odżywiać. "Jadłaś już kiedy ślonsko rolada po wietnamsku ?" - mówi ojciec do matki.

Podobny problem ma Keciaty (właściciel złotej kety, czyli łańcucha), bohater miniatury "Opcjo wnuka" Dariusza Dyrdy, który zwierza się kumplowi w knajpie, że jego mieszkająca w Niemczech córka chce wyjść za.. Turka: "Moja cera wydowo sia za Turka. Ahmed mu na miano. Byda mioy za ziyncia Ahmeda! Bydymy se puszczać briwy (wysyłać gołębie pocztowe), jo a mój ziynć Ahmed". Najbardziej boli go, że nie będzie mógł gadać z wnukiem po śląsku.

W śląskie miniatury wpisana jest świadomość, że zmiany cywilizacyjne są nieubłagane, Śląsk się modernizuje, świat, który kręcił się wokół familoków i gruby, czyli kopalni, odchodzi w przeszłość. Kilka tekstów mówi o nieubłaganym odchodzeniu starego Śląska, jak świetna miniatura "Kościołowe dźwiyrze" Lidii Michalskiej o stolarzu, który remontuje stare, rzeźbione drzwi do lokalnego kościoła. Kościelny i ksiądz chcieliby kupić nowe, rzemieślnik upiera się, by uratować stare, bo to "gańba" (hańba) je niszczyć. Stare drzwi nadają jego życiu sens, kiedy kończy odnawiać ostatni element, stolarz umiera. Zaraz potem kościelny dzwoni po dostawcę nowych drzwi. Zmian nie da się zatrzymać.

***

Zakamuflowana opcja niemiecka

W sztuce Dyrdy pojawiają się echa współczesnych zarzutów wobec Ślązaków, że są nielojalni wobec państwa polskiego. Do rozmawiających w knajpie przysiada się młody chłopak o poglądach zbliżonych do skrajnej prawicy, który przekonuje ich, że Śląsk był, jest i będzie polski:

W SZAKECIE (w marynarce): Czamu tela ludziów we spisie pisało narodowość ślunsko a tyż ślunski jynzyk?

MŁODY:

RAŚ [Ruch Autonomii Śląską] im we głowach namiyszoł a tela! Jo je Ślunzok, ale tyż Polok. Ni ma narodowości ślunskij ani godki. Je ślunsko gwara i som Poloki. A wto nie je Polok, tynje zakamuflowano opcjo nimiecko!

Wiszącą w powietrzu wojnę pacyfikuje barmanka przysłuchująca się rozmowie: "Tyn chopje zakamuflowano opcjo turecko" - żartuje.

Obok krytyki ksenofobii polskiej prawicy pojawia się tu wypowiedziane całkiem serio naiwne, ale poruszające wyznanie tożsamości w języku śląskim. Na pytanie, co ma język śląski do bycia Polakiem, Keciaty odpowiada:

"A mo! Mo tela, że Polok szczyla ze procy, nie ze szlojdra. Polok nie dowo bala na mita, ino piłka na środek. Polok niyrod (nie lubi) Niymca, a jo Niymca pszaja (kocham). A kiej pija tyski piwo, to pija rod (zadowolony), bo to piwo ze Slunska, chocia pisze na nim Tyskie. Z Polski".

***

Śląskie lustro

Jakie będą dalsze losy nagrodzonych sztuk? Jurorzy konkursu: dramatopisarz Ingmar Villqist, reżyser i dyrektor teatru w Bielsku-Białej Robert Tatarczyk oraz Mirosław Neinert, szef Teatru Korez w Katowicach, chcieliby zrealizować spektakl złożony z wybranych miniatur. Ich autorzy wezmą udział w warsztatach dramaturgicznych, podczas których wspólnie z reżyserami, aktorami i zawodowymi dramaturgami będą doskonalić teksty. Może za dwa-trzy lata z tego środowiska wyjdą pełnospektaklowe dramaty.

Warto przyglądać się temu zjawisku, bo jest ważne nie tylko dla śląskiej, ale i polskiej tożsamości. W śląskich dramatach zapisana jest przecież wspólna historia pełna niedomówień i białych plam, której nie znajdziemy w oficjalnych podręcznikach. Do tej pory można było ją usłyszeć jedynie przy kuchennym stole w familokach. Teraz ma szansę trafić na scenę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji