Artykuły

Wchodząc na scenę czuję, że to nie jestem ja

JERZY NOWAK dziś po raz 600. wcieli się w Hirsza Singera, tytułową postać spektaklu "Ja jestem Żyd z Wesela"

Ponad 18 lat grasz tę postać; spodziewałeś się, że to będzie tyle trwało?

- Nie - i tym bardziej się cieszę, że to tak poszło.

Premiera odbyła się w Starej Galerii przy Starowiślnej, blisko miejsca, gdzie mieściła się kancelaria adwokacka, do której przyszedł zrozpaczony Hirsz Singer, Żyd z Bronowic, karczmarz, zaproszony z żoną i córką na wesele poety Lucjana Rydla, co sprawiło, że trafił do literatury...

- I poczuł się niezmiernie skrzywdzony. Ucierpiał na honorze, córka także stała się przedmiotem nieprzyjaznych komentarzy. Zatem szukał sprawiedliwości.

Wymarli bohaterowie "Wesela", a Singer - dzięki tekstowi Romana Brandstaettera i temu spektaklowi - wciąż przypomina o swym losie. Czy przez te 18 lat Twój bohater zmienił się?

- Nie, ale forma spektaklu - tak.

Sześćsetny spektakl w sobotę na Małej Scenie Starego Teatru, do którego został przeniesiony pod koniec 1994 roku. Przed dwusetnym przedstawieniem mówiłeś, że gra się je "tak samo, jak po raz dziesiąty, pięćdziesiąty. Jeżeli sztuka jest dobra, to nie ma prawa się znudzić". I co - nic się nie zmieniło?

- Nic. Wręcz doszło do tego, że wchodzę na scenę i nie jestem sobą. A równocześnie muszę uważać na wszystko, co stanowi o rzemiośle.

Tak się utożsamiłeś ze swym bohaterem przez te lata?

- Z jednej strony o przeżyciu nie ma mowy, bo bym po dziesiątym spektaklu trafił do czubków, z drugiej - wchodząc na scenę czuję, że to nie jestem ja.

Czytałeś ten tekst, gdy Ci go zaproponował Tadeusz Malak i od razu byłeś przekonany, że to rola dla Ciebie?

- Zdecydowanie tak. Zresztą szybko - jak w przypadku każdej charakterystycznej roli - znalazłem doń prototyp z życia. Mój Hirsz Singer to stary Żyd z Bohorodczan, gdzie spędziłem dzieciństwo, kuśnierz Aaron Zigelaub.

Nigdy nie ukrywałeś wieku...

- ...w czerwcu skończyłem 88 lat.

Jesteś jednym z nestorów krakowskich scen i na pewno najaktywniejszym z nich.

- Na psa urok.

W niedzielę z kolei kolejny raz pojawisz się obok Beaty Rybotyckiej w Teatrze Scena STU w uroczym spektaklu "Sekrety nietoperzy, czyli intymny seans kabaretowy".

- I cieszę się bardzo, i boję się bardzo.

Skąd lęk?

- Nie graliśmy tego rok, a skleroza daje o sobie znać.

Wszedłeś też w STU w rolę Tichona w "Biesach", a za moment zagrasz Dyndalskiego w "Zemście". Jaki będzie Twój Dyndalski?

- Stary, niedołężny i pełen życia.

A masz jakieś kolejne plany?

- Żyć i nie chorować. To mój naczelny plan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji