Artykuły

Między poezją i retoryką

PODEJŚCIE do takich arcydzieł jak "Wyzwolenie" Wyspiańskiego może być w teatrze dzisiejszym dwojakie: albo jak do dokumentu obrazującego przeżycia i treści towarzyszące budzeniu się ducha narodowego w swoim czasie, to znaczy przed I Wojną Światową, albo jak do zbioru myśli o niewygasłej aktualności.

Nim wypowie się słowo krytyczne o "Wyzwoleniu", pokazanym przez Teatr im. Osterwy z Lublina na gościnnym występie w Warszawie w ramach styczniowego przeglądu dorobku kulturalnego Lubelszczyzny, rozpoczynającym ogólnopolską "Panoramę kulturalną XXX-lecia" trzeba uwzględnić zamiar inscenizacyjny. W przeciwnym razie spotka nas zawód, że prezentacja arcydzieła jest wyrywkowa.

Istotnie, przedstawienie w reżyserii Kazimierza Brauna, scenografii Jadwigi Pożakowskiej i w zaledwie dziewięcioosobowej obsadzie (nie licząc statystów), które trwało niewiele ponad godzinę, mało daje pojęcia o wizji scenicznej Wyspiańskiego, choć jest wysnute z ducha tej wizji.

Ale nie o pełny obraz dzieła szło reżyserowi i artystom, wśród których najbardziej eksponowane role Konrada, Reżysera i Muzy interesująco zagrali Zbigniew Górski, Henryk Sobiechart i Wanda Wieszczycka. Szło im najwyraźniej o kwintesencję poetycką i publicystyczną, o taki wyciągi z utworu, który by wyeksponował to co pozostaje w nim najaktualniejsze. Kazimierz Braun tworzy własną teorię teatru i wciela ją w powierzonej mu placówce. Ideą jego jest wspólne tworzenie widowiska przez aktorów z z reżyserem i reagującą żywo publicznością. Nie idzie mu tylko o dystans techniczny, dzielący scenę od widzów, choć w niektórych swych inscenizacjach i ten redukuje. Sprawą ważniejszą jest zmniejszenie dystansu psychologicznego. Chce, by widz odczuwał przedstawianą sprawę jako swoją, a nie jakichś tam innych ludzi w innym czasie czy okolicznościach.

Dopiero uwzględniwszy to założenie można rzetelnie ustosunkować się do widowiska. W przedstawionym nam wyciągu scenicznym z "Wyzwolenia" najszczerzej zabrzmiała nuta liryczno-poetycka. Dyskretna recytacja Górskiego naturalna gra Sobiecharta i nasycenie przez - Włeszczycką postaci Muzy wewnętrznym ciepłem pozwalały wydobyć przejmującą nutę zdań nasyconych muzyką.

Natomiast próba zastosowania wyłowionych z dzieła formuł publicystycznych do naszych okoliczności, czasem podzwaniała niewygasłą aktualnością, często jednak przesuwała się w sferę truizmów retorycznych. Chciało się czasem zapytać czy to jeszcze mówi Wyspiański czy już polemizuje z nim Bryll...

Wydaje mi się, że wyciąganie aż tak zagęszczonej esencji z tak soczystego dzieła doprowadziło aż do oschłości retorycznej.

A teraz pytanie: czy gdyby cały tekst Wyspiańskiego zagrać na scenie, to czy nie osiągnęłoby się większego współuczestnictwa widza w przeżyciu artystycznym? Pozwoliłoby mu to samemu wyłuskiwać myśli nadal aktualne a nie czuć się w sytuacji człowieka, któremu pokazuje się je palcem. Dodajmy, że dla każdego bywa aktualnie coś innego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji