Artykuły

Czego ty chcesz, kobieto?

Szczecińska realizacja to dowód na to, że największą walką, jaką dzisiaj toczymy, jest zmaganie się z tzw. "płcią kulturową" - o spektaklu "Judyta" w reż. Wojtka Klemma z Teatru Współczesnego w Szczecinie prezentowanym na VI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Dialog Wrocław" pisze Karolina Wycisk z Nowej Siły Krytycznej.

Starotestamentowa historia Judyty to nie tylko opowieść o osobistym poświęceniu w ekstremalnych, wojennych warunkach na rzecz dobra ogółu - mieszkańców rodzinnego miasta. Dramat Friedricha Hebbla "Judyta" odkrywa nowe motywy i analizuje inne możliwe rozstrzygnięcia biblijnego mitu. Przepuszczony dodatkowo przez pryzmat teatralnej poetyki reżysera "Amfitriona" czy "Piekarni", Wojciecha Klemma, zyskuje współczesny wymiar, staje się głosem w aktualnej dyskusji na temat społecznych ról, feminizmu i męskiej dominacji. Szczecińska realizacja to dowód na to, że prostolinijne, czarno-białe podziały na męskie i żeńskie ciągle istnieją, a największą walką, jaką dzisiaj toczymy, jest zmaganie się z tzw. "płcią kulturową".

Judyta (w tej roli Marta Malikowska-Szymkiewicz) w interpretacji Klemma świadomie rezygnuje z roli kobiety, stając w szeregu wojowników w imię wyższej sprawy. Kobiecość traktuje jako narzędzie walki, którym posłuży się w pojedynku z Holofernesem (Arkadiusz Buszko): uwiedzie nieprzyjacielskiego wodza i zabije go z premedytacją. W tej wizji, w przeciwieństwie do biblijnego pierwowzoru, Judyta to nie cnotliwa wdowa, ale poniżona ofiara, która staje się katem. Przegrała bitwę (oddała się Holofernesowi), ale wygrała wojnę. Kobiecy odpowiednik Dawida, pogromcy Goliata, to jedno z malarskich wyobrażeń Judyty i zarazem potwierdzenie męskiego oblicza postaci. To ona jest strzelcem, który wie, jak postępować, by nie chybić swego celu: mężczyzny-zwierzęcia. Tytułowa postać przeciwstawiona jest powierniczce i służącej - Mirzy (Maria Dąbrowska), która jest tylko dziewczyną, czyli kimś niedojrzałym i niegodnym udziału w planach wojowniczki. Obie aktorki ubrane są w jednokolorowe, dziecinne sukienki, noszą peruki (Judyta ma długie, kruczoczarne włosy, Mirza to urocza blondynka), a w połowie spektaklu młodzieżowe trampki zamieniają na kobiece buty na wysokich obcasach - świadome, że to ich jedyna broń. Błyszczący, polerowany w trakcie przedstawienia napis HERO podczepiony u sufitu, to już nie określenie męskich bohaterów (zabrakło ich na liście występujących postaci), ale właśnie wojowniczki Judyty, która na wojnę wyrusza w małej czarnej.

Kobiety w spektaklu to postaci działające, bardziej aktywne od mężczyzn walczących po obu stronach: obleganego miasta i w asyryjskiej armii. Wojownicy to maszyny do wykonywania rozkazów, tancerze-roboty, które poruszają się w rytm rozkazów wodza. Głównym choreografem tego tańca jest oczywiście sam Holofernes (Arkadiusz Buszko), który zamiast powagi wzbudza śmiech - swym wyglądem (ogolona, wytatuowana głowa, czarny mundur, klapki na bosych stopach) i zachowaniem (większą część spektaklu spędza w plastikowym basenie, realizując schemat wojownika walczącego nie czynem, ale patetycznym słowem). Brutalna, zwierzęca natura asyryjskiego wodza ujawnia się w scenach zbiorowych: rozrywa mięso, wpycha je do ust żołnierzy, opluwa ich kawałkami jabłka, każe poić wodą do nieprzytomności Judytę i jej służącą, z Tory wyrywa kartki, "karmi" nimi Mirzę, jest okrutny i bezlitosny. Kiedy wyda rozkaz zniszczenia bożka Balia wiadomo, że sam ma zamiar zająć jego miejsce.

Postaci drugoplanowe drażnią tandetnymi wizerunkami: od "wyznawcy" wodza-boga (zdradził - chciał za dużo wiedzieć o obcej religii, o Jahwe - i z poczucia winy topi się w dmuchanym basenie), po wielbiciela wdzięków Judyty (który co prawda przyszedł ją ratować, ale jego zamiary okazały się tak nieprawdziwe jak bukiety sztucznych kwiatów, które na przemian to wręcza, to odbiera kobietom), nie mówiąc już o bandzie Holofernesa (czarne, wojskowe uniformy) i zniewieściałych mieszkańcach Betulii, ubranych w ugrzecznione sweterki, kolorowe golfy i staromodne marynarki. Wdowa kwituje ich widok znaczącym komentarzem: "Mężczyźni są niezdolni do czynu". Na tym tle wyraźnie dominuje postać młodej Żydówki - prawdziwego wojownika. W scenie "transu" mieszkańców Betulii tylko Judyta stoi nieruchomo, jest osamotniona w swym zdecydowaniu, w skupieniu i konstruowaniu prywatnej strategii walki. Wojenny okrzyk: "Naucz się szanować kobietę!", skierowany do największego wroga i kochanka, po dokonaniu zbrodni na wodzu przyjmuje formę orzeczenia - Holofernes już nigdy nie odważy się gardzić płcią przeciwną.

"Czego ty chcesz kobieto?" - to pytanie jednego z mężczyzn, ale też możliwy podtytuł sztuki. Przedstawienie przybiera formę feministycznego wykładu o rolach (instrumentalnie traktowanych, pozbawionych głosu) kobiet i (władczych, choć głupich) mężczyzn oraz buncie przeciwko wpisywaniu się w społeczny szablon. Inicjatorką zamieszek jest tu oczywiście Judyta, która w imię swojej religii czy może wolności, chce przejąć męskie powinności, unicestwić wroga. Kiedy dopnie swego (siekierą odetnie głowę przeciwnikowi a na sterylne, białe ściany jaskrawo oświetlonego wnętrza kontenera wyleje wiadra rzadkiego płynu - krwi Holofernesa), wyzywającym wzrokiem spojrzy w kierunku publiczności. Jej ostatnie słowa: "Zabijcie mnie!" to nie wyznanie grzechów i obawa przed karą za nie, ale finalny etap drogi bohatera wojennego. To wreszcie odmowa udziału w boskim porządku świata - Judyta nie chce urodzić dziecka Holofernesa ("kobieta jest niczym, tylko dzięki mężczyźnie może stać się kimś: matką"), odrzuca rolę matki i kobiety.

Przedstawienie oparte na XIX-wiecznym tekście, okazało się nadeksperysyjnym pokazem fizycznego wysiłku aktorów, przemocy, okrucieństwa. Pomysł na spektakl porusza, ale tylko do pewnego momentu. Wielokrotnie powtarzane ujęcia, np. scena morderstwa, gubią sens a symultanicznie wykrzykiwane (i zagłuszane) przez wszystkich aktorów wojenne hasła nie prowokują do rozmyślań na temat sensu ofiary czy walki, męczą słuchaczy. Mimo że twórcy chętnie łamią konwencję: aktorzy zwracają się do siebie po imieniu, szukają rekwizytów do kolejnej sceny, komentują zachowania publiczności (niewyłączony telefon) - publiczność może poczuć się znużona nadmiarem naturalizmu i dydaktyzmu. Ten ostatni wybrzmiewa w scenach "edukowania" społeczeństwa, czego podejmuje się główna bohaterka, wojująca feministka. Mimo wszystko, Księga Judyty w nowym, współczesnym wydaniu, z dołączoną płytą z "ciężką" muzyką, opatrzona znakiem teatralnej jakości (dostępna w festiwalowym obiegu dialogowym) to pozycja godna polecenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji