Artykuły

Szkoła Moliera

- To w końcu największa sala teatralna w Warszawie. Nasze "70 proc. frekwencji" odpowiada liczbowo stu, dwustu czy trzystu procentom na wielu innych stołecznych scenach - mówi ANDRZEJ SEWERYN, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie.

Nazwisko francuskiego reżysera było jednym z pierwszych, które nowy dyrektor Teatru Polskiego wymienił w swoich planach. Wybór sztuki pozostawał długo sprawą otwartą - to na obecności swojego mistrza Jacques'a Lassalle'a w Teatrze Polskim zależało Andrzejowi Sewerynowi przede wszystkim.

Artyści wielokrotnie spotykali się przy pracy nad tekstami klasyki francuskiej. W 1993 roku kierujący paryską Comédie-Française Jacques Lassalle zaproponował Andrzejowi Sewerynowi tytułową rolę w "Don Juanie". Dla polskiego aktora, działającego wówczas od 13 lat na scenach francuskich, był to debiut w Comédie-Française i przełom w karierze. Przedstawienie spotkało się ze świetnym przyjęciem, miało entuzjastyczne recenzje i kolejne wznowienia, zostało także sprowadzone gościnnie do Polski. Jacques Lassalle pracował w Warszawie kilkakrotnie. W Teatrze Narodowym zrealizował w ubiegłym sezonie "Lorenzaccia" Alfreda de Musseta, wcześniej zaś spektakle "Tartuffe" i "Umowa, czyli Łajdak ukarany". We wszystkich realizacjach eksponował temat hipokryzji i zagrożeń, jakie niesie fanatyczne podążanie za ideałami. W "Szkole żon" na pierwszy plan chce wybić problem konserwatyzmu i traktowania zasad moralnych dosłownie, bezrefleksyjnie, bez zważania na drugiego człowieka. Rolę Arnolfa usiłującego wychować sobie prostą, czystą i uległą żonę zagra Andrzej Seweryn.

Rozmowa z Andrzejem Sewerynem, dyrektorem Teatru Polskiego

Joanna Derkaczew: Miał pan brawurowy projekt odmiany Teatru Polskiego. Prawie tak brawurowy, jak plan Arnolfa, którego zagra pan w sobotę w spektaklu Jacques'a Lassalle'a "Szkoła żon". Jak się to panu sprawdza?

Andrzej Seweryn: Jak widzę, osądziła już pani moje projekty, i to tylko po kilku miesiącach ich realizacji, porównując mnie do Arnolfa, utopisty próbującego stworzyć "nowego człowieka" od podstaw. Ja potrafię swój program trzeźwo ocenić i w razie czego zweryfikować to, co się nie udaje. Nie jestem też w sytuacji kształtowania czegokolwiek "od zera". Teatr Polski, w którym działam dopiero od stycznia, wymaga wielu zabiegów i zmian nawet na najbardziej podstawowym, materialnym poziomie. Jesteśmy w tej chwili w trakcie remontu, który ma się odbyć w trzech etapach na przestrzeni trzech lat. Będziemy musieli w przyszłym roku zamknąć dużą scenę na prawie sześć miesięcy. To oznacza oczywiście mniej nowych produkcji, ale daje równocześnie szansę na wyruszenie ze spektaklami w objazdy. "Polacy" Gabriela Gietzky'ego już wyjeżdżali. Planujemy pokazywanie na Mazowszu "Wieczoru Trzech Króli" Dana Jemmetta. Zmienił się wizerunek teatru. Na debaty przybywają ludzie zainteresowani nie tylko sztuką, ale też życiem publicznym w Polsce.

A na spektakle?

- Przybywa mnóstwo różnych widzów. Analizę socjologiczną wśród naszych gości przeprowadzimy już niedługo. Jednak wszystkie kolejne premiery traktuję m.in. jako pracę nad poszerzeniem przyzwyczajeń widzów. Bo w teatrze nie tylko aktorzy muszą oswajać się z nieznanymi estetykami. Dla publiczności może to być równie pożyteczne wyzwanie. "Cyd" Ivana Alexandre'a i "Wieczór Trzech Króli" to interesujące manifestacje pewnego widzenia świata i teatru. Podobnie "Szkoła żon" w reżyserii Jacques'a Lassalle'a i "Zwiastowanie" Paula Claudela, przygotowywane na luty przyszłego roku przez Estończyka Lembita Petersona. Postawiłem sobie też jako jedno z zadań przybliżenie kultur naszych najbliższych wschodnich przyjaciół. Dlatego ucieszyłem się, gdy Roman Kołakowski zgłosił się do mnie z projektem "Bramy porozumienia" - cyklu widowisk muzycznych, złożonych z pieśni, które odegrały istotną rolę w historii narodów: litewskiego, łotewskiego, estońskiego, białoruskiego, ukraińskiego. Mamy też zaplanowany przegląd monodramów aktorów z tych krajów. Dlaczego nie otworzyć się na ich światy?

Łatwiej otworzyć się na rzeczy, które są nie tylko sprawnie zaprezentowane, ale faktycznie odbiorców dotyczą.

- Nie chodzi mi tylko o "zaprezentowanie rzeczy", ale o artystyczną formę, która jest celem uprawiania sztuki, ponieważ jest wehikułem wartości. Te zaś "faktycznie dotyczą odbiorców" zawsze. Nie uważam, że artysta reżyserujący za granicą powinien dostosowywać się do obowiązującej tam estetyki. Jacques Lassalle wszędzie, gdzie pracuje, stawia się w sytuacji rzecznika kultury francuskiej. Niczego protekcjonalnie nie narzuca, ale dzieli się tym, co umie najlepiej i co uważa za wartościowe. Całkowicie zgadzam się z jego rozumieniem roli teatru.

Obstając przy wystawianiu klasyki, wcale też nie uciekam od rzeczywistości. Owszem, nie sięgamy po teksty, które mówią o sprawach bieżących w sposób reporterski. Próbujemy za to pokazać, jak szukać ważnych dla nas tematów w tekstach napisanych dawniej.

Choćby w "Szkole żon"?

- Tak. To jest tekst nie tylko o tym, jak "dawno temu, daleko stąd" uciskano kobiety. Problem nierówności płci przecież nie zniknął. Po prostu ludzi lepiej sytuowanych tak bardzo już nie uwiera. Ale przecież żyjemy dziś w różnych środowiskach i "niszach czasowych". Nie chodzi tylko o sytuację kobiet Trzeciego Świata. Do dziś w wypowiedziach publicznych w Polsce można usłyszeć, że "kobieta ma być potulna, siedzieć w domu, słuchać męża".

Dyskusja poprzedzająca spektakl nie dotyczy jednak emancypacji. Profesor Magdalena Środa i Marek Jurek spotykają się z publicznością pod hasłem "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie".

- Bo do tego również prowokuje dramat Moliera. Do dyskusji o wychowaniu, którego elementem jest emancypacja, o budowaniu ładu wartości. I o roli teatru w narodowej edukacji. Arnolf próbuje zrealizować idealistyczny plan wychowawczy, by "sobie stworzyć żonę, własnych marzeń dzieło". Doskonale pamiętam, czym w praktyce okazuje się często budowanie utopii i próba ich realizacji. Wśród tych, którzy prześladowali Polskę, byli przecież także tzw. prawdziwi komuniści, marzyciele uwiedzeni wizją ukształtowania lepszego świata poprzez odpowiednią edukację. A czym jest wychowanie w ogóle? Zawsze pojawia się w nim jakiś element narzucania woli wychowawcy. W tym procesie dokonują się rzeczy nieodwracalne. Oczywiście nie można go poniechać i proponować chaosu. Ale trzeba się ciągle przyglądać narodowej edukacji, by koszty negatywne były jak najmniejsze. Taki teatr najbardziej mnie interesuje. Teatr spraw obywatelskich przekazywanych dojrzale, odpowiedzialnie, nie wprost. Teatr, który daje sobie prawo, by zabierać głos w ważnych sprawach. Teatr, który uczy.

Mam niestety wrażenie, że w pana teatrze te ważne tematy niebezpiecznie kanalizują się w debatach przed spektaklami, a kompletnie nie przebijają się przez konwencjonalne rozwiązania na scenie.

- "Polacy", "Szekspir Forever!", "Cyd" czy "Wieczór Trzech Króli" to spektakle o "konwencjonalnych rozwiązaniach scenicznych"? Zdaję sobie sprawę, że na nowy okres w Teatrze Polskim patrzy się ze szczególną uwagą. To w końcu największa sala teatralna w Warszawie. Nasze "70 proc. frekwencji" odpowiada liczbowo stu, dwustu czy trzystu procentom na wielu innych stołecznych scenach. Trzeba o tym pamiętać. Nie mogę sobie pozwolić na luksus nonszalancji, tworzenia przedstawień "wbrew widzom" albo "pomimo widzów". Nie mogę opierać repertuaru na produkcjach, które zostaną może odebrane jako wybitne, ale na które będzie przychodzić po 20 osób.

Nie oczekuję taryfy ulgowej, nie widzę też jednak powodu, by traktować mnie z większą surowością.

Czuje się pan lepiej zakorzeniony w mieście? Czy Teatr Polski otworzy się na współpracę z innymi tutejszymi instytucjami?

- Planujemy wspólne projekty z Instytutem Tańca. Zorganizujemy przegląd dyplomów studiów teatralnych - warszawskich i nie tylko. Budowanie teatru to długotrwały proces. Zaczynamy nowy sezon. Na podsumowania jeszcze przyjdzie czas.

(...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji