Artykuły

Byli Rzymianie, teraz Rosjanie

Spektakl mocno wpisuje się w tym ujęciu w dyskurs o kryzysie męskości, uwypuklając irracjonalne dążenie kobiet do szukania oparcia w kimś, kto nie jest w stanie być oparciem nawet dla samego siebie - o " Rosjanach!" w reż. Ivo van Hove z Toneelgroep Amsterdam prezentowanym na VI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Dialog Wrocław" pisze Szymon Adamczak z Nowej Siły Krytycznej.

Przyznaję się bez bicia - nie widziałem "Tragedii rzymskich" na poprzedniej edycji Dialogu. Legendę tego spektaklu znam z drugiej ręki, pochlebnych recenzji i entuzjastycznych sprawozdań. Gra z widzem, radykalizm, zaaranżowana swoboda, porzucenie typowo mieszczańskiej konwencji - to wspominano najczęściej. Udzieliła mi się atmosfera niecierpliwego oczekiwania na "kolejnego van Hove". Tymczasem "Rosjanie!", tegoroczna produkcja z Toneelgroep Amsterdam, to zupełnie inny spektakl i świadectwo innego myślenia o widowisku teatralnym. Przyjrzyjmy się zatem "Rosjanom!".

Tytuł przedstawienia wydaje się przede wszystkim komercyjnym chwytem (o czym van Hove wspomina chociażby w najnowszym numerze "Didaskaliów"). W dyskusji poświęconej spektaklowi padło pytanie o ów tytuł. "Każdy ma swoją wizję Rosjan" - stwierdził lapidarnie reżyser. Jaka jest zatem jego wizja? Rosjanie to po prostu my. Sytuując Czechowa w dzisiejszych czasach, udowadnia aktualność jego dramatów. Tom Lanoye, autor skryptu, wydobył ze wspomnianych utworów właściwą im duszną, napiętą, pełną "wściekłości i wrzasku" nutę. Za kanwę tekstu posłużyły mu dramaty "Płatonow" i "Iwanow" we współczesnym przekładzie, bardziej akcentujące "żywy" aspekt języka niż jego metaforyczność. Do tego Lanoye wplótł własne uzupełnienia, dzięki czemu w niespotykany sposób "podkręcił" Czechowa.

Językowy konkret został podkreślony scenograficznie. Intuicja scenografa, Jana Versweyvelda, by zlokalizować imprezę, na której bawią bohaterowie Czechowa (co ważne, bohaterowie obu dramatów), na dachu wielkiego wieżowca, była wyśmienita. Na wspomnianym wyżej spotkaniu, van Hove mówił o wyraźnej inspiracji Nowym Jorkiem i spontanicznych przyjęciach w przestrzeni zawieszonej między niebem a ziemią. W tym nieco niedostępnym miejscu, postaci, ubrane we współczesne, dość eleganckie kostiumy, czują się bardzo naturalnie. Impreza szybko przerodziła się w towarzysko-miłosny cyrk - ze szczególnym udziałem Płatonowa i Iwanowa. Z pierwszym niemal każda kobieta miała romans lub przynajmniej za nim szalała. Wszystkie były mu skłonne wybaczyć i zapomnieć popełniane afronty. Płatonow, żałosny, egotyczny lowelas, ranił je bezlitośnie. Iwanow to jego pozorny negatyw, skłócony sam ze sobą, gnębiony depresją. Pozorny, ponieważ w istocie obaj okazali się równie małostkowymi mężczyznami, wręcz antybohaterami. Van Hove na pierwszym planie umieszcza kwestie damsko-męskie. "Rosjanie!" mocno wpisują się w tym ujęciu w dyskurs o kryzysie męskości, uwypuklając irracjonalne dążenie kobiet do szukania oparcia w kimś, kto nie jest w stanie być oparciem nawet dla samego siebie.

Bohaterom przeszkadza uciążliwa para wydobywająca się z zainstalowanych na scenie szybów i kominów. W drugiej części na ten specyficzny krajobraz nałożono ogromne projekcje przypominające miasto, które nigdy nie zasypia. Okraszone graficznymi znakami: sercem, strzałką, obrazem tancerki go-go. To ironiczny komentarz do scenicznego galimatiasu. Dało się odnieść w pewnym momencie wrażenie, że cała Czechowowska miłosna tragikomedia, obraca się w farsę rodem z "Dynastii". Mimo całej konsekwencji, z jaką van Hove wydobywa jedne za drugimi perypetie bohaterów, te zabiegi stawały się nieznośne. Nagromadzenie podniosłych, egzystencjalnych bon motów i smacznych konwersacji podczas sześciogodzinnego wieczoru mogło razić kiczowatością.

Wspomniałem o konsekwencji van Hove - przekłada się ona także na strukturę scen. Mamy tutaj do czynienia z linearnie prowadzoną akcją, wiernie podążającą za tekstami, układami przeważnie dwójkowymi lub też trójkowymi. Jedni wychodzą, co zostaje zaakcentowane wyraźnym gestem, wchodzą następni. Interesujące, lecz męczące rozegranie. Poza tym pojawia się kilka efekciarskich i infantylnych rozwiązań, jak próba samobójcza żony Płatonowa (rzuceniu się pod pociąg na podeście towarzyszy odgłos lokomotywy i oślepiające światło idące z góry na dół), czy śmierć Sary (podchodzi w to same miejsce, zostaje sfotografowana, aktorka jak gdyby nigdy nic, wychodzi). Rozwiązania te z jednej strony igrają z realizmem w wymiarze aktorskim, z drugiej - wydają się komiczne.

Najbardziej niepokojącym bohaterem "Rosjan!" jest lokalny rzezimieszek, Osip. Z jednej strony niezależny złoczyńca charakteryzujący się emocjonalnym osądem, z drugiej zaś chętnie najmowany przez pozostałych do wyrównania interesów. Zakapturzony Osip pojawia się w pierwszej scenie: gdy wśród agresywnej muzyki i oświetlenia aktorzy wyładowują się w seansie złości, on nagi bierze prysznic. Od początku jest na uboczu, obserwuje. To postać najbardziej chyba pierwotna, nieokrzesana, potrafiąca zareagować, kiedy czuje wewnętrzną potrzebę: grozi Płatonowowi, kiedy zdradza żonę i nie boi się zrobić mu krzywdę.

Zarazem figura Osipa ma interesujący wkład w polityczny wymiar spektaklu. Widać jego poczucie bezkarności, pewnej naiwności w wyborze rozwiązania siłowego zamiast sprytnej intrygi. Działa bezpośrednio - jak londyńscy zadymiarze, buntownicy w Libii. Podążając tropem politycznym, zauważamy, że w tle miłosnym wyznaniom towarzyszą obrazy wojenne wyświetlane na multimediach. Najmocniejszy jest jednak wątek żydowski. Niezbyt wyraziście podany przez Czechowa, w spektaklu uległ wyraźnemu wzmocnieniu. Przeniesienie wykluczenia społecznego Żydów, czego dowodem jest chociażby przykład Sary, Żydówki, żony Iwanowa, której rodzina zerwała z nią kontakt. Przy okazji doświadcza ona także wykluczenia społecznego, nie będąc mile widziana w salonie Lebediewów czy u Anny Pietrownej. Sytuacja niemal identyczna, jak z filmu "Strach zżerać duszę" Fassbindera, z tym że u Fassbindera mamy tu do czynienia z mezaliansem o profilu rasowym (mężem Niemki był Marokańczyk, muzułmanin). Wątek żydowski okazuje się niezwykle użyteczny: Hove w wywiadzie dla "Didaskaliów" mówił, że oczywistym dlań odniesieniem jest sytuacja społeczności muzułmańskiej w Holandii

"Rosjanie!" nie są spektaklem z potencjałem na hit festiwalowy. Uczynienie diagnozy Czechowa diagnozą współczesności, nie jest odkrywcze. Ciekawsza jest sama radykalizacja tekstów rosyjskiego pisarza. Nie ma jednak tu mowy o żadnej "duszy rosyjskiej", odnoszę wrażenie, że protoplaści postaci z "Rosjan!" zostali lekko zinfantylizowani. Spektakl van Hove to niewątpliwie dobra jakościowo produkcja, z udanym, choć kojarzącym się ze starą szkołą, aktorstwem. Spore wrażenie robi sprawność dramatopisarska współpracowników reżysera i rozmach scenograficzny. Proponowałbym jednak nieco mniej fajerwerków, a więcej samego ognia. Wszak i te, co miały wybuchnąć, wybuchały poza sceną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji