Artykuły

Kontakt, który się nawiązuje między ludźmi

- Klimat Kontaktu to także klub festiwalowy, gdzie wszyscy mają okazję porozmawiać z twórcami. To integralna część festiwalu, uważam, że bardzo ważna. Czasami ów kontakt, który się nawiązuje między ludźmi, jest ciekawszy od samych przedstawień - mówi JERZY KOENIG, wieloletni szef jury toruńskiego festiwalu.

Jak wygląda Kontakt z pozycji szefa jury, którym był pan przez wiele edycji? Jerzy Koenig: Zostałem zaproszony przez dyrektor Krystynę Meissner na drugi Kontakt, od razu jako dożywotni przewodniczący jury. Przyjęła zasadę, że chce mieć jednego stałego członka jury władającego kilkoma językami, a pozostałych, z innych państw, będzie co roku dobierać. Byłem szczęśliwy, że mnie wybrała. Wycofałem się, kiedy zacząłem pracować w jednym z teatrów. Jako dyrektor Starego Teatru w Krakowie? - Tak. Nie uchodziło, żebym również przewodniczył jury. Kontakt to jedno z najważniejszych wydarzeń teatralnych w Polsce. Z ciekawymi przedstawieniami z całego świata, których inaczej bym nie poznał. Istotne też było oderwanie się od przyziemnych, zaściankowych problemów życia teatralnego w Polsce, na które w gronie ludzi teatru spoza kraju mogliśmy spojrzeć z szerszej perspektywy, co wydaje mi się bezcenne. A jako przewodniczący jury czułem się różnie, w zależności od tego, czy mogliśmy się ze sobą dogadać, czy nie. Peter Braun, organizator festiwalu telewizyjnego Prix Futura w Berlinie, udzielił mi kiedyś rady: "Jak chcesz się dogadać z kolegami z jury, to pierwszego dnia wybierzcie się razem na kolację. I pogadajcie. Żebyście byli siebie nawzajem ciekawi i znaleźli wspólny język". Dogadywaliśmy się, choć bywało, że decyzje jury zapadały przez głosowanie. Kiedyś przegrało jugosłowiańskie przedstawienie "Beczki prochu", o którym byłem bardzo dobrego zdania.

Wyraził pan nawet votum seperatum...

- ...Poza protokołem, bo w werdykcie musimy być lojalni. Z czasów pierwszego jurorowania pamiętam, że przedstawiciele państw postradzieckich żądali dla siebie tłumaczy, choć wszyscy znali rosyjski, bo byli po moskiewskim GITIS-ie. Czuli się jednak suwerenni i tym językiem nie chcieli się więcej posługiwać. Unikaliśmy jednak politykierstwa i załatwiania lokalnych interesów. Musieliśmy mieć wspólny pogląd. To byli ciekawi ludzie. Miałem poczucie, że się wciąż czegoś uczę. Choćby szacunku do argumentacji osób, z którymi nie od razu znajdowaliśmy porozumienie. Jury na początku zostało zobowiązane, by swoje decyzje poprzeć uzasadnieniem. Ujawnianie, co kto myśli, miało sens. Nie był to wynik mechanicznego głosowania, tylko namysłu. Potem od tego zwyczaju się odstąpiło.

Ważne przedstawienia i ciekawi ludzie zdarzają się i na innych festiwalach. Na czym polega specyfika toruńskiego?

- Klimat Kontaktu to także klub festiwalowy, gdzie wszyscy mają okazję porozmawiać z twórcami. To integralna część festiwalu, uważam, że bardzo ważna. Czasami ów kontakt, który się nawiązuje między ludźmi, jest ciekawszy od samych przedstawień. Nawet jeśli występują różnice zdań, a dyskutanci się pokłócą. Jeśli chodzi o jury, to mieszkaliśmy na ogół wszyscy w Zajeździe Staropolskim. I te nieoficjalne wspólne śniadania, obiady, spotkania w różnych pokojach, były równie istotne. Sądzę, że to była dodatkowa scena Kontaktu. Inną atrakcją były nasze samochodowe wypady do Ciechocinka, gdzie kontynuowaliśmy rozmowy o teatrze i życiu.

Jakie było pana największe zaskoczenie festiwalowe?

- Myślę, że było to zetknięcie z litewskimi reżyserami i ich przedstawieniami. Na pierwszym miejscu stawiam Eimuntasa Nekrošiusa, o którym skłonny jestem mniemać, że to teatralny geniusz. "Małe tragedie" Puszkina były dla mnie objawieniem. Podobnie jak inne spektakle, które przywoził do Torunia. Jego "Trzy siostry" będą mi do końca życia chodziły po głowie. Dla Nekrošiusa najważniejsze było, że w tym dramacie Czechowa ojciec był wojskowym w randze pułkownika. I on te siostry musztrował. Niedawno oglądałem transmisję z parady zwycięstwa w Moskwie. Kiedy z daleko posuniętą odrazą patrzyłem na wojskowych stojących na trybunie, zrozumiałem, że Nekrošius objaśnił mi to już w swoim czechowowskim przedstawieniu. Innym ogromnym odkryciem dla mnie był teatr proponowany przez Christopha Marthalera. Zaskoczył mnie autorskim przedstawieniem "Murx den Europäer!..." - "Załatw Europejczyka" - w którym bez posługiwania się tekstem dramatycznym ukazał dawne i dzisiejsze problemy narodu niemieckiego. Do tego mam jedno postscriptum - z ogromną niechęcią oglądam nasze przedstawienia robione przez reżyserów, którzy próbują być polskimi Nekrošiusami i Marthalerami. To nasze narodowe nieszczęście, że jak coś ciekawego zobaczymy, to momentalnie zaczynamy naśladować. Kiepsko to wychodzi.

Czy na Kontakcie nie było pomyłek, by nie rzec: skandali?

- Owszem, zdarzały się przedstawienia, o których myślałem z niechęcią. Ale i one okazały się pouczające. Myślę, że nawet z cudzego błądzenia można wyciągnąć dla siebie wnioski. Nietrafione poszukiwania mogą nam często więcej powiedzieć niż rzecz poprawna lub nawet udana.

Jak wypadamy z Kontaktem na festiwalowej mapie Europy?

- Festiwale odgrywają niekiedy głupawą rolę. Życie teatralne nie powinno być festiwalowe, tylko miejscowe. Tu i teraz. Coś jest robione dla Toskańczyków, a coś dla Sycylijczyków. Coś dla Katalończyków, a coś dla Niemców z okolic Hamburga. Coś dla Litwinów, a coś innego dla Jakutów. Teatr powinien uszanować wszelkie odrębności. Sprowadzenie wszystkiego do wspólnego mianownika festiwalowej mody jest rzeczą szkodliwą. Są festiwale z natury rzeczy skazane na sukces, np. Wiener Festwochen, który ma od lat wspaniałego animatora, Luca Bondy. I ogromne pieniądze. Próbuje łączyć sukces artystyczny z komercyjnym. Przykro odebrałem jedno wielkie targowisko próżności, jakim jest festiwal w Edynburgu. Tysiące zespołów pokazują się z przemożną myślą: "Kupcie nas!". Wszyscy są tak zajęci dobijaniem targu, że już na spotkania i rozmowy nie mają ochoty. Awinion - ciekawy za czasów Villara - staje teraz z Edynburgiem w szranki. Istota festiwalu polega jednak nie na tym, żeby się ludzie ze sobą ścigali, tylko żeby byli siebie nawzajem ciekawi. Przyznawanie nagród sprawia, niestety, że rywalizacja artystyczna zaczyna nabierać cech sportowych. Z drugiej strony wiem, że werdykt jury jest czymś bardzo ważnym dla toruńskich widzów. Mają swoje odczucia i chcą je skonfrontować ze zdaniem tak zwanych znawców. W Toruniu od miejsc "na podium" ważniejsze wydają mi się gorące reakcje widzów. Nie zetknąłem się zresztą z ani jednym werdyktem jury, który spotkałby się z powszechną akceptacją.

Słowo Toruń każdy rodak kojarzy z Kopernikiem i z piernikami. Co nasuwa panu na myśl hasło: Kontakt?

- Wspomnienia samych miłych rzeczy, jak np. imieniny, które świętowała Joanna Godlewska. Wszyscy ją lubimy, więc zebrała się rzesza ludzi. Paweł Konic sprezentował jej bodaj pięciolitrową butlę szampana. Niezależnie od atrakcji festiwalu było nam miło dlatego, że mogliśmy towarzyszyć sympatycznej osobie w jej święcie. Życzyłbym uczestnikom i gościom festiwalu - teraz i w przyszłości - żeby się szanowali i lubili. Żeby im ze sobą było dobrze. Żeby po jakimś czasie mogli, jak ja, wspominać - z pewną nostalgią i z rozczuleniem - jak tam kiedyś ładnie bywało. Bo po to jest festiwal, by było święto. A nie ma nic gorszego niż święto, które kończy się jakąś bijatyką, choćby tylko umysłową.

***

Jerzy Koenig, ur. 21 listopada 1931 r. - krytyk teatralny, eseista, tłumacz, wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie. Absolwent filologii rosyjskiej Uniwersytetu Warszawskiego (1955). Współpracownik redakcji "Dialogu" od początku istnienia pisma. Kierował działem filmu i teatru w dwutygodniku "Współczesność". Po śmierci Edwarda Csató redaktor naczelny dwutygodnika "Teatr". Autor "Rekolekcji teatralnych" (1975). Były szef Teatru Telewizji Polskiej S.A. W latach 1998 - 2002 dyrektor artystyczny Starego Teatru w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji