Artykuły

Sztuka umierania

Adolf Rudnicki w kilku kolejnych odcinkach "Niebieskich Kartek" ("Berenger Pierwszy umiera") zajął się już na łamach "Świata" filozoficzną stroną sztuki Eugene Ionesco "Król umiera czyli ceremonie". Trafnie też nazwał ją "antologią pięknych maksym o życiu i śmierci".

Temat śmierci nie od dziś fascynuje artystów. Ionesco jest na pewno wielkim pisarzem - o wiele większym zresztą niż dramaturgiem; w sensie tzw. akcji na scenie nic się właściwie nie dzieje. Nic - to znaczy umiera człowiek. Człowiek, który ujarzmił przyrodę, rozwinął do granic nie przeczuwanych technikę, jednego tylko nie opanował: strachu przed śmiercią. Ionesco z okrucieństwem posuniętym niemal do sadyzmu demonstruje na scenie wiwisekcję przerażającą! Jego "Kjróff Berenger I" - mały człowieczek odarty z godności, skazany jest na śmierć powolną i upokarzającą.

Na naszych oczach postępuje rozkład biologiczny (obraz niemal kliniczny) - brrr! Wszystko dzieje się w jakiejś rzeczywistości pozbawionej pojęcia czasu i przestrzeni - jak zawsze u Ionesco. Logika wypowiedzi bohaterów (sztuka właściwie zbudowana jest na monologach) doprowadzona do absurdu. Ta pozorna logika tworzy właśnie atmosferę makabrycznej groteski.

"Król Berenger I" nie jest człowiekiem bystrym. Jak wszyscy ludzie prymitywni sądzi, że nie-myśleniem można umknąć przed śmiercią. Za tę pomyłkę grubo płaci - cierpieniem.

Sztuki umierania ludzkość daremnie uczy się od tysięcy lat.

Strach "Berengera I" jest strachem Ionesco i w jakimś sensie strachem nas wszystkich.

"Teatr Współczesny" wystawił tę - nie najlepszą sztukę - świetnie. Popisową rolę "Króla" kreował Tadeusz Fijewski. Jest to jedna z najznakomitszych ról tego świetnego aktora, na ogół nie dość wciąż wykorzystywanego na naszych scenach.

Proces narastania uwiądu starczego zademonstrował Fijewski genialnie - mimo licznych pułapek czyhających w tej roli na odtwórcę.

Równie świetna była Antonina Gordon-Górecka jako "Królowa Małgorzata" (I małżonka króla). Jej monologi oparte na jednej, monotonnej, zimnej tonacji głosu budziły dreszcz grozy.

"Lekarz, który jest zarazem chirurgiem, katem, bakteriologiem, astrologiem", w interpretacji Kazimierza Rudzkiego był dowcipny, cyniczny, okrutny. Rola ta jak rękawiczka pasuje do stylu gry Rudzkiego.

Zofia Saretok (II małżonka króla), Barbara Wrzesińska (Julia, pokojówka i pielęgniarka) oraz Tadeusz Surowa (Strażnik) godnie sekundowali znakomitym wykonawcom ról głównych.

Scenografia Jana Kosińskiego ponura, brudna, brzydka - pasowała do nastroju. Myślę, że jednak sztukę tę powinno grać się w kotarach bez dekoracji. Kostiumy też chyba powinny być bardziej nijakie - ale de gustibus...

Muzyka Zbigniewa Turskiego przejmująca, świetna.

Specjalne pochwały dla reżysera Jerzego Kreczmara - to naprawdę świetny teatr: wychodzimy zmiażdżeni, wyciśnięci jak cytryny (plus upał!) - ale tak chyba powinno być.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji