Warszawa. "Walizka" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w Żydowskim
"Walizkę" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk przygotowuje w Teatrze Żydowskim Dorota Ignatjew. Premiera w piątek.
Powstawanie tego dramatu jest dowodem na to, jak fikcja może zderzyć się z rzeczywistością.
Kiedy w głowie Sikorskiej-Miszczuk kiełkował pomysł na opisanie podobnej, ale całkowicie wymyślonej sytuacji, gazety opisały historię Michela Leleua. Na wystawie poświęconej zagładzie rozpoznał on walizkę ojca. Wypożyczoną ze zbiorów muzeum w Oświęcimiu jako jeden z trzech zachowanych bagaży zamordowanych tam francuskich Żydów.
Dla Leleua, który przetrwał wojnę w ukryciu i starał się odrzucić pamięć o tamtych czasach, był to przełomowy moment w życiu. Wrócił do oryginalnego nazwiska Levi i pogodził się z własną tożsamością.
Ten nieoczekiwany sygnał spowodował, że Sikorska-Miszczuk postanowiła opisać przypadek, który wcześniej wydawał jej się nieprawdopodobny. Stał się dla niej pretekstem do opowieści o człowieku odciętym od własnych korzeni i uzdrowicielskiej sile prawdy.
"Mam pół serca, pół płuca, jedno oko. Jest mi źle. Mam kłopoty z oddychaniem. Słabo widzę. Brak mi oparcia w życiu. Coś mi siedzi w gardle. Wydaje mi się, że urodziłem się z dwiema nogami, z dwojgiem oczu, całym płucem i zdrowym sercem" - mówi stworzony przez nią bohater Fransua Żako.
On stracił ojca w wieku trzech lat. Wyparta pamięć o przeszłości oraz złość matki, która nie odpowiada na jego pytania, powodują, że mimo sukcesów zawodowych i wsparcia troskliwej żony czuje się człowiekiem niepełnym.
- Otwarcie walizki dla Żako wiąże się z bolesną prawdą o jego tożsamości - opowiada Dorota Ignatjew. - Musi jednak zdecydować się na ten krok. Najgorsza nawet wiedza pozwoli mu żyć. Inaczej pozostanie tylko połową człowieka.
Przy pierwszym czytaniu dramatu reżyserkę uwiodły sposób narracji i francuski esprit.
- Udało się w nim dotknąć tematu Holocaustu rzadko spotykanym językiem zawierającym mimo wszystko apoteozę życia. Patrząc w przyszłość, warto jednak pamiętać i szukać klucza do własnej tożsamości - mówi.
W pracy nad realizacją tekstu najtrudniejsze okazało się dla niej znalezienie formy scenicznej, która nie pozbawi go lekkości. - Wiedziałam: musimy zagrać w teatrze bez rampy i w oszczędnej scenografii, dającej dużo możliwości sytuacyjnych - opowiada. I dodaje, że za wszelką cenę starała się unikać patosu wiążącego się z tematyką Holocaustu.
* "Walizka" - Teatr Żydowski, Warszawa, pl. Grzybowski 12/16, tel. 22 850 56 56 premiera: 4.11, godz. 19 bilety 40 zł