Artykuły

Więcej misji w TVP?

Oprócz teatru telewizji na żywo są jeszcze inne jaskółki ofensywy kulturalnej. Oto telewizyjna dwójka od paru tygodni emituje po godzinie siedemnastej cykliczny program pod jakże wymownym tytułem "Kultura, głupcze!", a po godzinie dwudziestej drugiej - "WOK - Wszystko o Kulturze". To wszystko napawa optymizmem - z listu do Gazety Wyborczej.

Wczoraj wieczorem powitałem w swoim skromnym mieszkaniu niezwykłych gości. Byli to: Krystyna Janda, Maciej Stuhr, Wiktor Zborowski, Krystyna Tkacz. Czekałem na nich długo.

Jest 24 października 2011 roku i telewizja wraca po półwieczu do emitowania spektakli teatru telewizji na żywo. Jest to chwila - nie waham się tak powiedzieć - przełomowa i doniosła. Patrzę okiem głodnym i nienasyconym. Widzę sceniczny trud aktorów, widzę aktorską finezję i lekkość w ich grze. Widzę też potknięcia, bo taki jest żywy teatr, taka jest prawda o nim i za to go kochamy. Ten spektakl obejrzało prawie trzy miliony widzów!

Krystyna Janda mówiła przed występem, że świadomość grania przed tak liczną widownią bywa paraliżująca. Jednak zarówno ona, jak i jej partnerzy poradzili sobie z tym problemem doskonale. A młody przecież Maciej Stuhr pokazał, że jest aktorem wszechstronnym i dojrzałym.

Doskonale zagrała też widownia, która w czasie spektaklu była odbierana przez telewidzów jako członkowie i członkinie nowojorskich klubów. Wajda, Gruza, Lipińska i nie tylko oni mogli być przedstawieni młodemu pokoleniu przez rodziców i dziadków. Tak rodzi się rodzinna tradycja i potrzeba obcowania z kulturą i ludźmi, którzy ją tworzą. Tego nie zastąpią szkolne lekcje wiedzy o kulturze ani kino. Jakże ogromny jest walor edukacyjny tego rodzaju spektakli! Tak można wychować całe pokolenia przyszłych ludzi teatru - mam tu na myśli i widzów , i tych, którzy teatr im dają, czyli twórców.

Grozą i obrzydzeniem ogarnia mnie telewizyjna, infantylna i kłamliwa reklama, np. medykamentów przeciwko zaparciom, wzdęciom i nietrzymaniu moczu, zawłaszczająca coraz większą część antenowego czasu.

Repertuar teatru telewizji można i trzeba kształtować tak, by nadrobić zapóźnienia, zaniedbania i opłakane skutki polityki kulturalnej ostatnich lat. Wreszcie, jak sądzę, zrozumiano, że nie wszystko jest towarem, którego sprzedaż musi przynosić możliwie wysokie zyski.

Myślę, że jeśli polityka repertuarowa teatru telewizji okaże się mądra i dalekowzroczna, to znikną problemy z inkasowaniem abonamentu. Apele panów Dworzaka i Olszańskiego brzmią słabo i żałośnie. Natomiast aktorów mamy doskonałych w Warszawie, Krakowie i kilku jeszcze miastach, jak chociażby Wrocław, Poznań, Szczecin, Gdańsk. Widownię mamy niemal czterdziestomilionową.

Potrzeba dla niej szerokiej palety widowisk. Powinien to być repertuar polski i europejski, klasyczny i współczesny. Jeżeli potrafimy dla tak licznej i różnorodnej widowni znajdować jego właściwe proporcje, to będzie to sukcesem wszystkich - i twórców, i telewizyjnej widowni.

Witam więc teatr telewizji na żywo jako otrząśnięcie się z letargu, jako powrót do uczciwego dialogu człowieka z człowiekiem, dialogu inteligentnego, krytycznego i nie stroniącego od szczypty dowcipu i dobrego humoru.

Oprócz teatru telewizji na żywo są jeszcze inne jaskółki ofensywy kulturalnej. Oto telewizyjna dwójka od paru tygodni emituje po godzinie siedemnastej cykliczny program pod jakże wymownym tytułem "Kultura, głupcze!", a po godzinie dwudziestej drugiej - "WOK - Wszystko o Kulturze". To wszystko napawa optymizmem. To wszystko stanowi antidotum przeciwko serwowanemu nam na co dzień politycznemu teatrowi absurdu i groteski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji