Artykuły

Cena fałszu

Radosny, przemierzający scenę w takt wojskowego marsza, pochód. Uśmiechnięte twarze, wypięte piersi, dziarski krok, gimnastyczne pokazy. Są w tym pochodzie wszyscy: młodzi i starsi, ludzie z miasta i ze wsi, urzędnicy, robotnicy, chłopi. Jest całe społeczeństwo.

Całe? No nie zupełnie. Są bowiem również ci, którzy usytuowali się ponad. W głębi sceny, całą jej szerokość, zajmuje prostokątny bleitram czerwonego płótna. Nad nim, jak na trybunie, torsy kilku postaci. Z dystansu obserwujących co się dzieje poniżej.

Radosność pochodu jest euforyczna. Ale cóż to?... W dziarskość marsza wkradają się jakieś inne tony. Pojawia się motyw "Pożegnanie ojczyzny" Kleofasa Ogińskiego. Uczestnicy pochodu zamierają, nadsłuchują i, jakby uniesieni jakąś falą, wykonują kilka kroków w rytmie poloneza. Scena ta powtarza się kilkakrotnie. Rozsadza zwartość szeregów manifestantów. W pewnym momencie polonez znów pojawiwszy się nie chce ustąpić. Walczy o lepsze z marszem. Powstaje muzyczna kakafonia, pochód rozsypuje się.

Po chwili, z półmroku, tam gdzie uprzednio prostokąt czerwonego płótna markował trybunę, wyłania się, skonstruowane z surowych belek, rusztowanie. Pod nim stoją milczący robotnicy. Cisza. Wkracza w nią przenikliwie "Te Deum" Andrzeja Kurylewicza. Rusztowanie znów zasłonięte bleitramem - tym razem brudno-szarym - staje się trybuną prokuratorską. W głębi widowni odzywa się megafon. Mówi Józef Cyrankiewicz. Słyszymy fragmenty słynnego, czy może raczej sławetnego przemówienia premiera z dnia 29 czerwca 1956 r., zawierającego pierwszą i zarazem globalną urzędową ocenę tzw. wydarzeń poznańskich. Gdy Cyrankiewicz kończy, na scenie pojawia się samotna postać oskarżonego Stanisława Jaworka i rozpoczyna się proces sądowy. Oczywiście proces uczestników poznańskich wydarzeń.

Opisane powyżej pierwsze sceny przedstawienia "Oskarżony: czerwiec pięćdziesiąt sześć" w Teatrze Nowym w Poznaniu, przedstawienia, w którym wykorzystano nagrania magnetofonowe z poznańskich procesów, przemówienia polityków, relacje naocznych świadków - są poetyckie i symboliczne. Główni realizatorzy spektaklu - Izabella Cywińska i Janusz Michałowski, (reżyseria), Włodzimierz Braniecki (współautor scenariusza), Michał Kowarski (scenografia) i Leszek

Czarnota (ruch sceniczny) - dramatyzując, jako pierwsi, poznański czerwiec odwołują się do konwencji teatru faktu, lecz - rzecz charakterystyczna - rozpoczynają swe przedstawienie jakby poza ową konwencją. Od wielkiego uogólnienia, które późniejszą - naturalnie fragmentaryczną - rekonstrukcję poznańskich wydarzeń stawia w spektaklu od razu w obrębie procesów społecznych decydujących dla bytu całego narodu.

Szeroka to perspektywa. I dalsze partie spektaklu, rozgrywające się już na sali sądowej, nasuwają początkowo obawy, że prezentując jednostkowe relacje o zajściach poznańskich, rzeczoną perspektywę zacieśnią. Ale nie. Im przedstawienie rozwija się dalej, tym bardziej staje się jasne, że sceny sądowe - i znaczeniowo, i widowiskowo - z poetyckim prologiem spektaklu swoiście komponują się uzupełniają.

W Poznaniu, po wydarzeniach czerwcowych 56 roku, odbyło się kilka procesów - w Teatrze Nowym połączono je w jeden. Konstruowany na zasadzie montażu i przetwarzania reguł gry obowiązujących na sali sądowej, w reguły sceny. W przedstawieniu wyreżyserowanym przez Izabellę Cywińską i Janusza Michałowskiego są oskarżeni, prokuratorzy, adwokaci i jest prowadzący przewód sądowy sędzia. Ale funkcjonuje w nim również nadrzędny podział ról, funkcjonuje podział, występujących na scenie postaci, na dwa chóry. Pierwszy z nich okazuje się odpowiednikiem - maszerującego w karnym ordynku, w początkowych scenach spektaklu - społeczeństwa, drugi - spoglądających na owe społeczeństwo z wyżyn rządowej trybuny - przedstawicieli władzy.

Chór pierwszy, wyrażający ból, sprzeciw i gniew, śpiewający protestacyjne songi (wiersze Stanisława Barańczaka, Zbigniewa Herberta i Antoniego Pawlaka) ogarnia również oskarżonych. Wyłania z siebie Stanisława Matyję, który mówi o robotniczej akcji w Zakładach Cegielskiego i jednego z biegłych - profesora Józefa Hałasińskiego. Z reakcjami owego chóru korespondują też, w sposób oczywisty, wypowiedzi adwokatów. Chór drugi - reprezentant władzy - wyłania z siebie prokuratorów. I układ: oskarżeni - obrońcy - prokuratorzy staje się w przedstawieniu czymś znacznie więcej niż tylko konfiguracją stron sądowego przewodu. Staje się układem, towarzyszącym poznańskiemu czerwcowi, ogólnospołecznych odniesień.

Poznański czerwiec 1956 r. był bezpośrednio konfrontacją władzy ze społeczeństwem, zwiastował rychły już koniec epoki stalinizmu, lecz ówczesna ekipa rządząca oceniła go właśnie według metod stalinowskich. Przemówienie Cyrankiewicza sugerowało imperialistyczny spisek i prowokację, groziło obcięciem ręki każdemu, kto ważył się ją podnieść na ludową władzę. Nieco później oficjalna interpretacja poznańskich wydarzeń ewoluowała w kierunku koncepcji dwu nurtów: usprawiedliwionego rozgoryczenia robotników i aktów wrogich, zdecydowanie reakcyjnych. Procesy przeciwko wyselekcjonowanym z tłumu jednostkom miały koncepcję tę, za wszelką cenę, zweryfikować. Postawmy kropkę nad i. "Oskarżony: czerwiec pięćdziesiąt sześć" w Teatrze Nowym w Poznaniu dokumentuje, że była to przede wszystkim cena fałszu.

Proces przeciwko uczestnikom poznańskich wydarzeń inicjuje w Teatrze Nowym przemówienie Józefa Cyrankiewicza, zamyka przemówienie Władysława Gomułki. Kiedy - po spokojnym, mądrym wystąpieniu obrończym Stanisława Hejmowskiego - zapada, mimo wszystko wyrok skazujący, z głębi widowni powtórnie odzywa się megafon. To właśnie Gomułka "Wielką naiwnością polityczną - mówi - była nieudolna próba przedstawienia bolesnej tragedii poznańskiej jako dzieła agentów imperialistycznych i prowokatorów (...) Przyczyny tragedii poznańskiej i głębokiego niezadowolenia całej klasy robotniczej tkwią w nas, w kierownictwie partii, w rządzie. Materiał wybuchowy zbierał się całe lata."

Cytowane słowa Gomułki mogłyby być pointą spektaklu. Ale nie są. I dobrze, że nie są, bo przecież Władysław Gomułka zmienił stanowisko. W rok później, w czerwcu 1957 roku, występując w Zakładach Cegielskiego, stwierdzał, że wydarzenia poznańskie trzeba traktować jak rodzinną tragedię, że tych, którzy podnieśli na władzę uzbrojoną dłoń i ciężko zawinili zwolniono od odpowiedzialności "Dla usunięcia wszystkiego co w związku z tragedią czerwcową w Poznaniu mogłoby oddalać klasę robotniczą od władzy ludowej." A więc przywracał koncepcję przerzucającą odpowiedzialność za niezadowolenie ogółu z totalitarnych metod sprawowania władzy na niezadowolonych. Koncepcję, którą próbowano jeszcze kilkakrotnie stosować dla tłumaczenia następnych kryzysów społeczno-politycznych w naszym kraju.

Tego drugiego przemówienia Gomułki w przedstawieniu już nie słyszymy. A jednak, w pewnym sensie, możemy się go domyślać. Bo oto ostatnia scena spektaklu. Kiedy unieważniający wyrok sądowy głos z megafonu milknie, na scenie ponownie pojawia się czerwony bleitram, który oglądaliśmy już na początku przedstawienia. Aktorzy wspólnym wysiłkiem ustawiają go tam, gdzie znajdował się uprzednio. Ponownie słychać dźwięki radosnego marsza, a na tle wzniesionej przed chwilą bleitramowej ściany trybuny oglądamy wzniesione w górę ręce aktorów. Wzniesione jakby w geście poddania. Więc znów obcujemy z teatralną metaforą. Sugerującą, że ci, którzy podnieśli czerwcowy protest - poddali się, a ci, którzy powtórnie zajęli miejsce na trybunie nie zmienili się. Że ani jedna, ani druga strona z tragicznej lekcji nie wyciągnęła wniosków całkowicie przekreślających praktykę stalinowskiego totalizmu.

Główną racją istnienia teatru faktu są, bez wątpienia spektakle, w których cytowanie nagiej rzeczywistości unicestwia szablonowe oceny, slogany, hasła - słowem spektakli demaskatorskich wobec wszystkiego co, schematyzując życie umysłowe, społeczne, polityczne, czyni je nieautentycznym i pozbawionym blasku spontaniczności. Teatr faktu, to teatr obrazobórczy. Ale czy owa cecha, stanowiąc siłę, nie odsłania również jego słabości? Czy teatr faktu, w równym stopniu jak wówczas gdy kwestionuje zastane interpretacje rzeczywistości, potrafi angażować uwagę widza wtedy, gdy usiłuje przekazać mu wizję tejże rzeczywistości ponownie uogólnioną w innym już uprzednio interpretacyjnym porządku? Nie często to się zdarza, a jednak - czego dowodzi przedstawienie "Oskarżony: czerwiec pięćdziesiąt sześć" w Teatrze Nowym w Poznaniu - zdarzyć się może. Więcej: przyznajmy, że gdyby jedności, o której mowa, w spektaklu zabrakło, że gdyby jego realizatorzy poprzestali wyłącznie na zgromadzeniu dokumentacji demaskującej fałsz pierwszych oficjalnych wersji o tragicznych wydarzeniach, jakie 25 lat temu miały miejsce w Poznaniu - powstałoby raczej przedstawienie jałowe. Negacja przeinaczającej rzeczywistość propagandy mogłaby zabrzmieć w nim mocno, ale chyba nie dość rezonersko w zakresie pobudzenia nie tylko emocji, lecz i refleksji widzów.

Teatr faktu może liczyć na efekt zaszokowania widowni swym dokumentalizmem. Ale ustalmy, że podstawowe dane o poznańskiej czerwcowej tragedii - mimo trwających całymi latami prób ich zacierania, znaczna część społeczeństwa niewątpliwie znała. Rozwijająca się aktualnie, w związku z poznańskim czerwcem, publicystyka, podjęcie penetracji naukowo-badawczych, wiedzę na jego temat rozszerza. Embargo informacyjne, w kolportowaniu tej wiedzy nie istnieje. W 25 rocznicę poznańskich wydarzeń odbyły się w Poznaniu, ogniskujące uwagę całego kraju, uroczystości odsłonięcia monumentalnego pomnika. Ustalmy przeto, iż w opisanej sytuacji, przedstawienie prezentujące li tylko fakty poznańskiego czerwca, byłoby przedstawieniem z dnia na dzień tracącym szansę atakowania widza swoim demistyfikatorstwem. Prawda stająca się własnością ogółu, przestaje być bowiem prawdą zapalną, szokującą.

Na szczęście, o czym już była mowa, w inscenizacji Teatru Nowego rzecz ma się inaczej. Fakty - owszem - są dla jej wymowy istotne, lecz właściwego ciężaru gatunkowego nabierają wówczas, gdy realizatorzy przedstawienia przeciwstawiają je sfałszowanej wersji wydarzeń poznańskich nie samoistnie, a na zasadzie symbolicznej. Przeobrażający zawarty w spektaklu obraz rzeczywistości poznańskiego czerwca w obraz prawdy o mechanizmach zatajenia prawdy w całym minionym 25-leciu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji