Artykuły

Czerwiec 56 na scenie

"Oskarżony: Czerwiec 56" idzie kompletami. Bilety wysprzedane już prawie do końca roku. Czymże jest ten spektakl w Teatrze Nowym, skoro budzi takie zainteresowanie?

"Oskarżony" - niezwykle prosty w konstrukcji i użytych środkach - jest czymś pośrednim między teatrem faktu a sceniczną metaforą, między dokumentacją a kreacją. Mówi o Czerwcu 56, a jednocześnie dąży do pewnych uogólnień. Ów Czerwiec 56 jawi się wszakże jakby w strzępach pamięci, w ujęciu selektywnym i subiektywnym. Funkcję metafory - alegorii, określającej relację: władza a społeczeństwo, pełni wysoka, pionowa płaszczyzna. Raz jest ona niebosiężną trybuną 1-majową, innym razem wysokim murem - ławą prokuratorską. Metafora i umownie potraktowany Czerwiec 56 łączą się w jedno, stając się wtedy dopiero obrazem - syntezą konkretnego procesu historycznego, a może nawet historiozoficzną refleksją o pewnej cykliczności naszych dziejów.

"Cechą rozpoznawczą systemu stalinowskiego jest strach przed masami - pisał w 56 roku Wł. Bieńkowski. - Mur oddzielający rządzących od rządzonych rósł (...) Masę, lud uznawano tylko w postaci defiladowej". Dzięki temu zdaniu - cytowanemu zresztą w programie - łatwiej pojąć sens introdukcji - początkowej sekwencji przedstawienia. Łatwiej pojąć też dlaczego to czerwoną trybunę - symbol fasadowości, kłamstwa, dogmatyzmu i manipulacji, obalaną przez robotników (wydarzenia poznańskie) zastępuje wysoki mur - prokuratorska ława

Izabela Cywińska w "Oskarżonych" stara się pokazać kwintesencję stalinizmu i tego, co po sobie pozostawił na wiele lat: stara się ukazać ostatni epizod dobiegającej końca ery, wstrząsanej przemianami, z których Czerwiec 56 był najpotężniejszy. "Ilustruje" skrócony katalog błędów i wypaczeń.

Jestem - przyznaję - pod wrażeniem wydawnictw: "Poznański Czerwiec 1956" i "Wydarzenia czerwcowe w Poznaniu 1956". Stanowiły dla mnie pasjonującą lekturę. W kontekście obu tych książek - ale tylko wtedy - spektakl musi razić swoją powierzchownością, a nawet wtórnością. Wszystkie lub niemal wszystkie bardziej znaczące, a użyte w nim teksty są obecne w książce pod red. J. Maciejewskiego i Z. Trojanowiczowej.

Stąd też wartość poznawcza spektaklu, dla widza znającego tę pozycję (nakład 30 tyś. egz.), jest niemal żadna. Liczą się zatem tylko emocje i wzruszenia (towarzyszą one zresztą także lekturze!). Przede wszystkim za sprawą aktorów: Lecha Potockiego i Tadeusza Drzewieckiego, zeznań Suwarta i ojca Romka Strzałkowskiego oraz wspaniałych oracji obrońców (zwłaszcza Hejmowskiego), które porywają widza wielkim żarem i mądrością, nawet jeśli zna je z lektury. Znakomitą kodę stanowi alegoria pantomimiczna, zapowiadająca, jakby kolejne kryzysy. Można by zresztą wskazać konkretne dzieło malarskie, które wyraźnie zainspirowało reżysera.

Nie sposób odmówić spektaklowi oczywistych atutów: wewnętrznej logiki, wyrazistej dramaturgii, aktualnego i porywającego tematu, autentycznie tragicznych akcentów, prostoty i szlachetnych intencji, no i wreszcie samego pomysłu, aby rzecz oprzeć o materiały z procesów, o dramaturgię przewodu sądowego. Ale jest też prawdą, że im widz mniej wie o Czerwcu 56 tym silniej spektakl przeżywa, tym łatwiej poddaje się swoistemu klimatowi scenicznego procesu, wizji bliskiej Kafce. Tym dosadniej ława prokuratorska kojarzy mu się z demoniczną władzą, w której zło tkwi immanentnie. Tym dosłowniej odbiera w spektaklu to, co jest tylko skrótem, alegorią, legendą, strzępem pamięci. Im mniej wie, tym bardziej skłonny jest brać rzeczywistość sceniczną za obiektywną. Tym trudniej dostrzec mu, że ma do czynienia z nader ostrą selekcją, z brakiem chronologii, z optyką jednostkową, ze sprawą ledwie muśniętą.

Z kolei im więcej wie, tym mniej się angażuje, dostrzega powierzchowność wielu scen, plakatowość, puste miejsca, nikłą wartość poznawczą. Całość jawi mu się jako zręczny bryk sceniczny z Historii i z docenta Sandorskiego (autora dwóch znakomitych szkiców o procesach poznańskich), użyte zaś środki teatralne wydają mu się konwencjonalne, a więc mniej nośne.

Niestety spektakl poznański wyrywa ów tragiczny Czerwiec z całego skomplikowanego kontekstu społeczno-politycznego, pomija jego znaczenie w procesie odwilży i październikowej odnowy. Stąd też kolejny przywódca narodu z obiektywną i sprawiedliwą oceną wydarzeń zjawia się w spektaklu trochę na zasadzie deus ex machina. Oczywiście Cywińska w krótkim dwugodzinnym widowisku nie ma czasu na niuanse i subtelne odcienia, kreśli więc linię podziału między władzą i społeczeństwem, między oskarżeniem a obroną grubą karykaturalną krechą. Takie jednak ujęcie niczego nie wyjaśnia, pomija natomiast istotę sprawy.

I w tej recenzji brak miejsca na wyliczanie wszystkich błędów. Ale na przykład motyw oskarżonego Jaworka wyjaśnia stosunkowo niewiele, wikła się w szczegóły, w rozpaczliwą taktykę obrony. Żadnego potem związku z wyjaśnieniami biegłych w kwestii kto i dlaczego chwycił za broń. W ogóle Cywińska upraszcza obraz, ubiera wszystko w czarno-biały schemat, przez co może wzmaga patos, ale nie pogłębia tragizmu wydarzeń. Dlaczego z kolei tak bardzo skrótowo potraktowano sprawę oskarżonego Suwarta, którą korespondent "Daily Workera" określił mianem "wstrząsającego oskarżenia krzywd przeszłości", dlaczego tak pokastrowano niektóre fragmenty znakomitych mów obrończych, dlaczego zrezygnowano praktycznie z wspaniałej oracji biegłego, profesora Chałasińsklego? Przecież w nich właśnie tkwi "duch sprawy" i głębia myśli, której nie zawsze spektaklowi dostaje. Czerwiec 1956 nie ma, jak listopad 1830, swego Żurka, Mikkego czy Urbankowskiego - żeby pozostać przy współczesnych dramatopisarzach. A szkoda, bowiem w oparciu o istniejące relacje i dokumenty z procesów, a także interpretacje historyków mogłaby powstać znakomita sztuka.

"W dniu 27 września o godz. 7 rano kurtyna poszła w górę. Starannie przygotowany spektakl rozpoczął się od wprowadzenia oskarżonych na salę 100" - pisze J. Sandorski doskonale dostrzegając dramaturgię procesów poznańskich. "Były to procesy o olbrzymim ładunku emocjonalnym (...) Wysoki poziom polemik powodował, że śledzono je z zapartym tchem w przekonaniu, że od ich rozstrzygnięć zależy nie tylko los oskarżonych, lecz także ostateczna ocena wydarzeń poznańskich, a co za tym idzie - jakość zmian w życiu politycznym kraju". Przebieg procesów miał rzeczywiście istotny wpływ na zmianę oficjalnej oceny tragicznych wydarzeń, ujawniając "jeśli nie całą, to przynajmniej część prawdy o wydarzeniach poznańskich", nie pozostając "bez wpływu na przebieg VIII Plenum KC i na proces demokratyzacji życia politycznego i społecznego". Zaiste, materiał na znakomitą sztukę teatralną czy widowisko telewizyjne jest nadal w sferze potencji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji