Artykuły

Godzina, po której nadal prawie nic nie wiemy

Ogromne zainteresowanie tą premierą w Teatrze im. Słowackiego łatwo wytłumaczyć. Nad placem Świętego Ducha zebrały się chmury. Po informacjach o ewentualnym połączeniu Świątyni Słowa z Operą i Operetką oraz po rezygnacji dyrektora, publiczność ze sceny i z kuluarowych rozmów chciała wyczytać Odpowiedź.

Jak to bywa w takich razach, główny obiekt obserwacji wykręcił się sianem. "Godzina, w której nie wiedzieliśmy nic o sobie nawzajem" to scenariusz widowiska, w którym ze sceny nie pada ani jedno słowo.

Rzecz dzieje się na wielkim miejskim placu. Akcję stanowi to, co może się dziać w takim miejscu w ciągu godziny. Także to, co zdarzyło się kiedyś, a teraz się przypomina, oraz wszystko, co podczas niespiesznej obserwacji może dodać od siebie wyobraźnia. Róbcie, co chcecie, sugeruje Handke - ja wam tylko daję te podszyte logiką snu i absurdu obrazy. Zapraszam do nadawania znaczeń i kreowania świata.

W spektaklu Piotra Cieślaka występuje 22 aktorów - ponad połowa zespołu. Postaci jest o wiele więcej. Jak u Handkego, po placu przechadza się piękna kobieta, głupek, zamiatacz ulic, są też postaci o wiele bardziej kojarzące się z naszą rzeczywistością: uczestnicy pielgrzymki i pochodu. Mieszkańcami zbiorowej wyobraźni są tu na równych prawach Mojżesz, który pokazuje wszystkim wypisany na kamiennych tablicach dekalog, oraz Tarzan, unoszący piękną kobietę z placu do świata fikcji - za drzwi kina.

Spektakl jest nierówny. O wiele lepiej, niż inne nastroje, udaje się w nim osiągnąć efekt komiczny. Bawi na przykład scena lądowania komandosów, którzy wpełzają na scenę chyłkiem z bocznej loży, a za jednym z nich ciągnie się w nieskończoność spadochron. Śmieszy też wycieczka prostego ludu, który ogląda kurtynę Siemiradzkiego. Na granicy komizmu i świata fantazji pozostaje scena, w której wiatr doprowadza do chwilowej podmiany welonów panny młodej i żałobnicy.

Ale właśnie tej graniczności, tego igrania znaczeniami i nastrojami, jest w spektaklu zdecydowanie za mało. Być może pewien w tym udział ma muzyka Krzysztofa Szwajgiera, która najpierw zupełnie nieobecna, atakuje publiczność po kilku minutach i w niezwykle agresywny, "nerwowy" sposób każe jej poddać się swojemu zdyszanemu rytmowi. W ten sposób z założenia otwarta propozycja Handkego ucieka w stronę namiastki filmu akcji, w którym emocje widza prowadzi się niemal za rączkę, zamiast pozwolić im się rozwijać w nieoczekiwany sposób.

Można rzecz całą potraktować jako żart Teatru, który pokazuje nam "kuku" w sytuacji, gdy w oficjalnych wypowiedziach przedstawia się jako najbardziej godny tego miana Obrońca Słowa. Posługując się językiem Pierwszego Prezydenta III RP, trzeba by jednak powiedzieć, że byłaby to ze strony widza nadinterpretacja. Jeśli więc nie jest to tylko żart, lecz propozycja, adresuję do zespołu prostą, odpowiednio zmodyfikowaną maksymę: jeśli średnio potrafisz, daj coś innego na afisz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji