Artykuły

W Sierakowskiego cios z flanki

Kiedy prawica zaczyna wojnę z Krytyką Polityczną, jej potencjalni sojusznicy robią spektakl o zawiedzionych jej liderem nadziejach - o spektaklu "Sierakowski" komuny/warszawa pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Nasi wrogowie mówią o nas..." - zaczynał swoje wystąpienia Sławomir Sierakowski zapraszany na międzynarodowe panele, by wyjaśnił, czym jest nowa lewica w Polsce. Wrogowie faktycznie mówią o Sierakowskim oraz o założonej przez niego Krytyce Politycznej chętnie i ostro. Z kolei zwolennicy KP skwapliwie wykorzystują wszelkie napaści, by zdefiniować własną pozycję w życiu publicznym. Ustawiając się na pozycji atakowanych, automatycznie załatwiali sobie kilka spraw.

Uzasadniali swoje istnienie ("Skoro nas atakują, to znaczy, że trafiliśmy w jakiś czuły punkt, którym faktycznie warto się zająć"). Zyskiwali prawo do regulowania zasad dyskusji ("Język używany w publicznych debatach wyklucza m.in. to, co my mamy do powiedzenia - zmieńmy ten język"). Skupiali wokół siebie ludzi, którzy także czuli się z różnych powodów zagrożeni. Wszystko to było niewątpliwie potrzebne, a jednak niewystarczające. Być może dlatego m.in. na temat Sierakowskiego wypowiedzieli się w końcu nie wrogowie, ale przyjaciele.

Komuna Warszawa była takim przyjacielem - a co najmniej "potencjalnym sojusznikiem" podzielającym wiele poglądów i rozpoznań społecznych. Była, zanim rozczarowanie decyzjami KP nie doprowadziło artystów do zrealizowania projektów: "Sierakowski, kto ty jesteś?" (show i dokument, w których wystąpił także tytułowy bohater) oraz nowego spektaklu "Sierakowski" (premiera 19 listopada).

Grupa kierowana przez Grzegorza Laszuka, Alinę Gałązkę i Annę Rączkowską funkcjonowała od 1989 r. jako Komuna Otwock, czyli "rewolucyjno-anarchistyczna wspólnota działań, która poprzez działania artystyczne będzie zmieniała struktury, wyobrażenia i praktyki społeczne". Po przeprowadzce na warszawską Pragę-Południe zrewidowali ten opis. Stwierdzili, że nie mają już złudzeń ani ambicji, by faktycznie mącić "w słusznej sprawie". Zgodzili się ustawić grzecznie w szeregu z innymi małymi teatrami offowymi. Zajęli się opowiadaniem historii o ideologach, filozofach, terrorystach - o wszystkich, którzy wychodzili w swych działaniach od podobnych wątpliwości i aspiracji, co oni kiedyś. Ich zdaniem było to najuczciwsze, co mogli zrobić.

Brak uczciwości zarzucają natomiast liderowi KP. W spektaklu projektują kilka możliwych scenariuszy jego politycznej i intymnej przyszłości. Skaczą po osi czasu, mieszają wersje zdarzeń. Zaczynają od pełnego wdzięczności wystąpienia myszy, które zalęgły się w domu Sierakowskiego, gdy przeszedł on na buddyzm (myszy są niewątpliwie beneficjentami tej konwersji). Pozwalają Sierakowskiemu dojrzeć do ról ojca i szefa Parlamentu Europejskiego. Zaraz potem wplątują go w atak Marsjan. Niepokoją się, jaką śmiercią zginie, biorą też jednak pod uwagę, że uzyska "cyfrową nieśmiertelność". W końcu dzwonią do wróżki, a dzięki manipulacji lusterkami zbierają rozproszone po sali literki w napis "przyszłość - ciemność".

W tym spektaklu widać poczucie lęku przez przyszłością. Nie brakuje też ludzkiego współczucia dla człowieka, który wpakował się w trudną sytuację. Oczekiwania wobec niego są ogromne. Nie przypadkiem Yael Bartana realizuje kolejne filmy ("Mary koszmary", "Zamach"), w których "lider Sierakowski" staje się na zmianę liderem mas i obiektem ich nienawiści.

Komuna Warszawa nie twierdzi, że zna jego przyszłość. Wyciąga jednak konsekwencje z jego pism, wypowiedzi i strategii. Pokazuje, co może się wydarzyć, jeśli KP nadal będzie ustawiać się w pozycji komentatora. Jeśli nie przestanie dostarczać jedynie nowych słów i książek i nie zderzy się z realnym życiem. Jeśli nie wejdzie do polityki i nie zaryzykuje utraty dziewictwa, złudzeń i wygodnej roli "atakowanych za sprawę". "Całą energię ludzi pragnących zmiany społecznej przejmą pozerzy pokroju Palikota, a dojrzała lewica nigdy się nie uformuje" - wieszczy Grzegorz Laszuk.

O ile w życiu prywatnym żadna przyjaźń nie utrzyma się długo, opierając się wyłącznie na wzajemnej "konstruktywnej krytyce", o tyle w życiu publicznym należy sobie życzyć jej jak najwięcej. Politycy sami powtarzają często: "Pomóżcie nam dostrzec błędy, ustrzeżcie nas przed sprzeniewierzeniem się własnym ideałom".

Czy to jednak właściwy moment, by wykonywać w stronę KP ten wspaniałomyślny, ostrzegawczy gest? Redakcja przeżywa ciężkie chwile, odkąd po 11 listopada środowiskom lewicowym zarzuca się odpowiedzialność za zamieszki na ulicach Warszawy. Z drugiej strony ten spektakl przygotowywany od wielu miesięcy to raczej, paradoksalnie, akt wiary w Krytykę Polityczną, po której po prostu spodziewano się więcej odwagi, oraz wyraz dość sceptycznego stanowiska w kwestii, czy to wszystko skończy się dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji