Artykuły

Szekspir u Galla w Gdyni

"Who ever lov'd that lov'd not at first sight?" - mówi słowami Marlowe'a Febe w komedii "Jak wam się podoba". Mówi u Szekspira, nie mówi - u Galla. Motyw pasterki zakochującej się w przebranej za młodzieńca Rozalindzie został z komedii usunięty. Jest to poważny zarzut wobec adaptacji T. Białkowskiego, w której ukazano nam Szekspira w Gdyni: zarzut nieuzasadnionego zubożenia szekspirowskiego arcydzieła o motyw, wnoszący do sztuki obok dodatkowych powikłań również wiele szczególnego wdzięku. Inne drobniejsze skróty oraz wykreślenie paru mniej ważnych postaci (Jakub de Boys, Dennis) można wybaczyć. Niepotrzebnie natomiast w pierwszym akcie do relacji Le Beau o zapaśnikach wtrąca Błazen: "Brody ich długie, kręcone wąsiska". Czy rzeczywiście Szekspir potrzebuje przyprawienia Mickiewiczem? Wieczna aktualność i piękno jego dzieł są najlepszą rękojmią zrozumienia i odczucia ich przez każdą publiczność. Szekspir nie wymaga żadnego dodatkowego "zbliżania" do widza. Co wolno przy adaptacji "Rozkosznej dziewczyny", tego nie wolno przy adaptacji Szekspira.

Z kolei parę zarzutów wobec inscenizacji komedii przez Galla. Długotrwałe, dwumiesięczne prawie przygotowania, wspaniałe poprzednie inscenizacje "Małego domku" i "Żeglarza", kazały się spodziewać nie lada rewelacji. Niestety - zawiedliśmy się nieco. Inscenizacja "Jak wam się podoba" nie jest rewelacyjna. Niemniej jednak jest dobra w koncepcji i konsekwentna. Nie idzie właściwie w żadnym z dwu kierunków, jakie spotykamy zwykle w scenicznych interpretacjach Szekspira - ani w kierunku całkowitego realizmu, ani elżbietańskiej prostoty; pełna wdzięku stylizacja zbliża się jednak raczej do tej drugiej. Dobrze pomyślane są sceny zbiorowe, akcja ma należyte tempo, strona muzyczna wypadła również poprawnie. Jedynie rozbudowano może nazbyt stronę choreograficzną; w zakończeniu sztuki oglądamy taniec Próbki z Kasią, taniec obu młodych par (Orlando-Rozalinda i Oliwer-Celia), taniec dwu paziów Księcia i wreszcie taniec całego zespołu. Trochę za dużo tego baletu w Szekspirze, tym bardziej, że układ samych tańców (dzieło Wandy Szczuka) również nie jest całkowicie zadowalający.

Gorzej z dekoracjami. Mamy tu przykład, jak jeden szczegół może uwieść inscenizatora i dekoratora. Takim pomysłem było skonstruowanie przez Galla na środku sceny drugiej sceny obrotowej, w kształcie niewielkiego koła, i umieszczenie na niej całej dekoracji. Czy było to potrzebne? Nie. Tempa sztuki to nie przyśpieszyło. Inscenizator zyskał tylko jedno: możność osiągnięcia pięknego i oryginalnego efektu przez wprowadzenie pod koniec drugiego aktu czterech mechaników, którzy scenę wraz z rozśpiewaną gromadą "leśnych ludzi" okręcają powoli przy zapadającej kurtynie. Za efekt ten zapłacił jednak drogo, gdyż zmniejszył znacznie przestrzeń, jaką dysponował. W tych warunkach stworzył wprawdzie dobre dekoracje dla aktu pierwszego, ale dla aktu drugiego na pozostałej połówce swej scenki nie mógł już wiele skonstruować. Dekoracje drugiego aktu są rozwiązane źle; szczególnie fatalna jest grota, ale i samo wzgórze pozostawia nieco do życzenia. Nieudałe są i drzewa, choć powodem tego nie jest już scena rotacyjna; ciekawe i oryginalne w pomyśle, są one przestylizowane i nie dają "iluzji lasu". Widz po podniesieniu kurtyny nie doznaje natychmiast olśnienia: "Las!", lecz musi się dłuższą chwilę zastanowić, by dojść, gdzie rzecz się właściwie rozgrywa. W porównaniu np. do wspaniałego. lasu, jaki stworzył w ub. sezonie W. Horzyca do toruńskiego "Snu nocy letniej", las Galla jest słaby. Pięknie za to wypadła oprawa dekoracyjna aktu pierwszego i przede wszystkim kostiumy, doskonale na ogół skrojone i tworzące w zestawieniu olśniewającą gamę kolorów. Złe są tylko białe ubiory Hymen i pasterek: aktorki wyglądają w nich ciężko i niezgrabnie, co się nie zgadza z charakterem ich ról.

O reżyserii i grze aktorskiej można powiedzieć jedno: są bez zarzutu. Doskonałe opanowanie tekstu przez aktorów (ani jednego potknięcia mimo gry bez suflera) i zgrany do najmniejszych szczegółów zespół oraz drobiazgowe opracowanie i stonowanie poszczególnych scen przez reżysera - to największe zalety gdyńskiego przedstawienia "Jak wam się podoba". Z wykonawców wyróżnia się Maria Bogurska w popisowej roli Rozalindv; młoda ta aktorka rokuje wielkie nadzieje. Również trzej słuchacze studia: R. Mucha (Orlando), A. Kobyliński (Oliwer) i J. Ćwikliński (Le Beau) wywiązali się ze swych ról zupełnie dobrze. Najsłabiej zapowiada się Kobyliński - we wszystkich dotychczasowych rolach był zupełnie jednakowy i nieco papierowy; natomiast Ćwikliński w porównaniu z poprzednią swą rolą (Jan w "Żeglarzu") stworzył kreację tak odmienną w stylu i charakterze, że dobrze to świadczy o skali jego możliwości. Świetną groteskową grę mimiczną, szczególnie w scenach zbiorowych, zaprezentowały B. Krafftówna (Kasia) i J. Szpunar (Wiłem).

Wystawiając Szekspira Iwo Gall stanął w szeregu współzawodników, ubiegających się o palmę pierwszeństwa w konkursie szekspirowskim. W rywalizacji o nagrodę najlepszego zespołu Gall ma niewątpliwie wielkie szanse wygranej.

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji