Artykuły

Asystent

Asystentura może być świetną drogą do poznania profesji - ja przeszedłem ich kilkanaście, aż w końcu Axer dał mi reżyserię kryminału Huxleya - Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.

Chałupy. Plaża. Opala się cała Warszawa, a wśród niej moja dziesięcioletnia córeczka Zuzia. Jurek Kawalerowicz pyta się jej: "Kim chciałabyś zostać, jak dorośniesz?". Zuzia bez namysłu odpowiada: "Asystentką". Wszyscy się śmieją. "Ale czyją? W jakim zawodzie?" - Jurek nie daje za wygraną, jednak Zuzia się upiera: "Asystentką i już".

Asystentura może być świetną drogą do poznania profesji - ja przeszedłem ich kilkanaście, aż w końcu Axer dał mi reżyserię kryminału Huxleya. Potem zdałem egzamin eksternistyczny w warszawskiej PWST. Był rok 1963, w mojej komisji zasiadali Perzanowska, Korzeniewski, Axer i Csató. Zabawne, bo ze wszystkimi byłem już dawno na "ty". Zostałem dyplomowanym reżyserem. Łącznie z telewizją zrobiłem 50 sztuk. Pod koniec obsadzałem samego siebie, bo chciałem mieć dobrą obsadę. Nie jest to jednak najzdrowsze. Nikt cię nie kontroluje, a i koledzy nie bardzo lubią, jak reżyser gra z nimi na scenie. To mnie jednak nie oduczyło i jedną z moich ostatnich ról był Generał w "Lady i generale" Briana Clarka. Moją Lady była Maja Komorowska. W Warszawie przedstawienie miało średnie powodzenie,

w Londynie - standing ovation. Tam wiedzą, jak wygląda angielski generał. Co daje asystowanie? Czy uczysz się, którą stroną aktor ma wchodzić według starych zasad cour - jardin? Uczysz się wszystkiego, ale głównie rzemiosła. Człowieka. Parę spotkań z Schillerem dało mi więcej niż cztery lata studiów. Jak otworzyć albo zamknąć aktora - tu mistrzem był Erwin. Ale podstawa to zrozumieć, o co chodzi reżyserowi. Oto najważniejsza maksyma przekazana mi przez Leona Schillera: "Niech pan nigdy nie robi złej literatury". Reszta to inspicjentura. Zawsze trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: po co? Po co ja to robię? Po co wchodzę na scenę? Zapytany o to Czesław Wołlejko odpowiedział ze zdziwieniem: "Jak to po co? Żeby grać!". I gdzie tu Stanisławski?

Są różni reżyserzy. Mistrzowie z wizją i rzemieślnicy. Od każdego można się czegoś nauczyć. Ale jakie będzie przedstawienie i tak decyduje Ktoś Bardzo Wysoko. To jest właśnie metafizyka teatru.

Siedzę kiedyś na próbie za Schillerem. Dzielą nas dwa rzędy - przepisowa odległość. Schiller co pewien czas odwraca się do mnie z psotnym uśmiechem. Czego on chce? Kawy? Ale czy ma kaca, bo przy kacu nie używamy cukru. W normalnym stanie - jedna łyżeczka. W końcu nachylam się do niego: "Słucham, panie dyrektorze? Ile łyżeczek cukru?". Szybka odpowiedź: "Dwie proszę". Oho - pełna abstynencja.

Myślę, że podobne kłopoty ma asystent premiera, ale za to jest blisko głównego ucha, więc może w odpowiednim czasie to i owo szepnąć.

Dobrze być asystentem. Tylko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji