Artykuły

Remiza w teatrze

Na scenie im. Słowackiego w Krakowei stają misski, biznesmeni, orkiestry dęte; najrzadziej gości tu Melpomena

W upalny wieczór do krakowskiego Teatru Miniatura wchodziło się z prawdziwą rozkoszą. Półmrok, chłód, klimatyzacja, słowem, pełna cywilizacja. Przyjemność kończy się szybko, gdyż zaczyna się przedstawienie.

W półcieniu majaczy podest, z boku bar, metalowe schody i drabinki przeciwpożarowe. Wszystko bardzo amerykańskie. Rzecz dzieje się bowiem w Nowym Jorku i jest opowieścią o dziwnej, zwariowanej dziewczynie, dziecinnej i seksownej zarazem, fascynującej i tajemniczej. Dziewczyna nazywa się Holly Golightly i kochają się w niej wszyscy, od początkującego pisarza po paru obleśnych staruchów.

Kiedy reflektor wydobywa z mroku postać naszej bohaterki, wiemy, że popełniono bolesną pomyłkę. Hanna Bieluszko jest być może dobrą aktorką, ale warunki na Holly ma wyjątkowo wprost niefortunne. I, przepraszam, wiek także niestosowny. A dzieje się to w teatrze, w którym tabuny młodych, całkiem urodziwych aktorek starzeją się w bufecie zamiast na scenie.

Ostatnią premierą setnego, jubileuszowego sezonu Teatru im. Juliusza Słowackiego, właśnie na scenie Miniatura, jest "Śniadanie u Tiffany'ego". Książeczka Trumana Capote była hitem przed blisko czterdziestu laty, przerobiona na scenę w połowie lat sześćdziesiątych stała się przebojem Warszawy. W filmowej wersji powieści Holly grała Audrey Hepburn, na scenie Teatru Komedia - Kalina Jędrusik. Teraz sięgnął po "Śniadanie" Paweł Miśkiewicz, aktor Starego Teatru, obecnie także student reżyserii PWST.

Przedstawienie jak przedstawienie, niezdarne, ot, jedna z płyciutkich adaptacji gładkiej, modnej, choć starej amerykańskiej prozy, jakich pełno na naszych scenach. Nie byłoby się czym zajmować, gdyby nie odbywało się w rocznicowym sezonie. I gdyby zdarzenia nie poprzedziły premiery równie lub jeszcze bardziej skandaliczne.

Wystawiane są tu z niemałym trudem, wielkim kosztem i z niepojętą dezynwolturą. Pomijam spektakle bardzo nieudane, jak "Pożegnanie jesieni" według Witkacego czy "Wiśniowy sad", obydwa w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, fatalnie grane siłami najbliższej rodziny.

Wiadomo, w teatrze sukcesu zaplanować się nie da. Można jednak z pewnym prawdopodobieństwem przewidzieć klęski, próbować przynajmniej unikać skandali. A było nim na przykład wstawienie do repertuaru "Farsy z ograniczoną odpowiedzialnością" Władysława Zawistowskiego. Tytuł prowokuje wprost do słownej zabawy, dodam więc tylko, że odpowiedzialności zaiste zabrakło. Słabiutki tekst wyreżyserował nieudolnie Andrzej Kierc. Przedstawienie było porażającą demonstracją czystej teatralnej szmiry, choć aktorzy robili, co mogli i co umieli. Ubarwiono to wszystko minirecitalem zespołu Piersi, co musiało teatr kosztować sporo milionów od spektaklu. Piersi były zresztą najlepsze.

Doprawdy przykro było patrzeć na ponuro milczącą premierową publiczność, porażoną tym koszmarem chyłkiem lub demonstracyjnie opuszczającą w trakcie przedstawienia loże i fotele, kiedy spod dostojnej kurtyny Siemiradzkiego wysypywały się damskie majtki i grubachne wice.

W Teatrze Słowackiego gra się zresztą przede wszystkim na scenie Miniatura, dla niewielkiej widowni, nie bacząc na straty finansowe i artystyczne. Nawet sztuki wieloobsadowe, tzw. inscenizowane, jak fatalny i płaski niczym naleśnik Juliusz Cezar w reżyserii Jerzego Golińskiego, czy rzetelne, acz chybione przedstawienie "Iluzji" Corneille'a w reżyserii Bogdana Hussakowskiego. Nie można oprzeć się wrażeniu, że to, co widzimy w Miniaturze, powinno rozgrywać się na dużej scenie, spektakle zaś tej sceny trzeba by sobie w ogóle darować. Z niewielkimi wyjątkami. Szkoda bowiem na nie trudu, no i pieniędzy, których podobno ciągle teatrowi brakuje.

Owa miniaturyzacja teatru powodowana jest zapewne obawą przed pustką na widowni. Teatr wynajmuje się zatem na różne imprezy. I w porządku. Jest biedny, czemu więc nie podłatać w ten sposób mizernej jego kasy? Jednak czy muszą to być koniecznie koncerty orkiestr dętych i wybory miss Małopolski, widowisko żenująco tandetne? Wszak Teatr Słowackiego to jednak nie strażacka remiza, z całym szacunkiem dla pożarniczej profesji.

Nie tak znów dawno robiłam wywiad z Bogdanem Hussakowskim, wówczas dyrektorem łódzkiego Teatru im. Jaracza. Już wtedy zaczął się ten lęk o losy polskich teatrów, kiedy to różni mądrale pletli dyrdymały o wolnym rynku kultury, samofinansujących się teatrach i artyście, co niczym skrzypek na dachu tworzyć powinien radośnie, o suchym pysku, w przytułku dla nędzarzy. A w Teatrze Jaracza, pamiętam, grano wtedy "Dziady, "Wyzwolenie", "Życie snem" Calderona, "Ślub" Gombrowicza. Oczywiście ucieszne sztuczki i komedie również.

Hussakowski mówił: "nie ma alibi dla złego teatru; interesuje go teatr myśli, metafory, poezji, czyli teatr przynajmniej pół metra nad ziemią". Minęły trzy lata i oto w Teatrze Słowackiego nad ziemią unosi się właściwie tylko Walery Fokin ze swoimi przedstawieniami. No, ale to rosyjski reżyser; widocznie odpowiedzialność u niego mniej ograniczona.

Teatr Słowackiego od lat przyzwyczaił nas do różnych okropieństw. Absurdalny kontredans dyrektorów, bywało, postaci wręcz cudacznych, gwarantował spychanie tej sceny do coraz głębszego artystycznego rowu. Wreszcie odetchnęliśmy, kiedy w dyrekcyjnym fotelu umieszczono Bogdana Hussakowskiego. Przedwcześnie, jak się okazuje.

No cóż, przyzwyczajeni jesteśmy do słabych przedstawień, marnych teatrów. Istnieją wszędzie, w Krakowie także. Bagatela, Maszkaron, mimo zmian dyrekcji, konsekwentnie utrzymują fatalny poziom artystyczny. Teatr Słowackiego skwapliwie stara się stanąć w jednym z nimi szeregu. Równać do najgorszych. Można i tak, ale nie w tym mieście i nie w tym gmachu, na miłość boską!

Pięknie odnowiony, odczyszczony i ozłocony zabytkowy budynek oglądają z zachwytem turyści. Jeszcze nie tak dawno unosił się tu smród brudnych, rzadko mytych toalet. Teraz rozchodzi się z różnych WC pickerów. Szkoda jednak, że nie jest to woń prawdziwej sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji