Artykuły

Inspiracja Wschodem

- Od prof. Wodzińskiego dostałem tekst "Żywot Abby Symeona" o postaci, która żyła w XII wieku. Bohater po latach drogi pustelniczej wraca do miasta. To jurodiwy, który nie boi się prowokować, na przykład wpaść nago do łaźni pełnej kobiet. Albo rzucić kamieniem w monastyr, a przeżegnać się przed karczmą, uważając, że to właśnie wśród upadłych będą święci - Janusz Opryński nie tylko o wizycie w Moskwie.

Małgorzata Szlachetka: Jesienią pojechał pan z Teatrem Provisorium do Rosji, aby pokazać "Braci Karamazow" [na zdjęciu].

Janusz Opryński: Graliśmy dwukrotnie w Centrum Meyerholda. To ważne, uczęszczane miejsce w Moskwie, kiedyś prowadzone przez Valerego Fokina, którego ze spektaklem "Artaud i jego sobowtór" gościliśmy przecież w Lublinie na Konfrontacjach Teatralnych. Oczywiście do Moskwy jechaliśmy z lękiem, chociaż nie jest to nasza pierwsza wizyta w Centrum Meyerholda. Graliśmy tam wcześniej z Kompanią Teatr "Trans-Atlantyk" i "Do Piachu". Na "Braci Karamazow" przyszli widzowie, którzy nas pamiętali z tamtych spektakli. To było mile.

Scena ze spektaklu "Bracia Karamazow" w reżyserii Janusza Opryńskiego

Pokazywać Rosjanom, jak się robi Dostojewskiego, to pewne wyzwanie.

- Ja oczywiście nie jechałem po to, ale Rosjanie muszą się zgodzić, że Dostojewski należyjuż do światowej humanistyki, a nie jest ich własnością. Tak jak Szekspir nie należy do Anglików, a Molier do Francuzów. To jest nasze wspólne dziedzictwo, interpretowane przez kolejne pokolenia. W Europie i na świecie ciągle prowadzimy dialog z tymi tekstami. Każdy z humanistów, czy to w Japonii, czy Afryce, ma swoje wyobrażenie na temat Aloszy, Gruszy i Iwana. Oczywiście w Rosji jest ono osobliwe, bo oni czują się strażnikami kanonu. Myśmy to odczuli chociażby w recenzjach. Recenzenci chwalili aktorów, ale niektóre moje decyzje reżyserskie poddane zostały krytyce, na przykład to, że Adam Woronowicz gra trzy postacie - Starego, Chrystusa i Szatana. Ja będę tego bronił, ale rozumiem, że Rosjanie uznali, że w stosunku do kanonu jest to gest zbyt daleko idący.

Ale powiem też o atmosferze. Po pierwszym przedstawieniu publiczność wstała. Niezwykle ważne były dla nas rozmowy po spektaklach.

Co mówili widzowie?

- Chwalili takie doczytanie Dostojewskiego, które zawdzięczam profesorowi Cezaremu Wodzińskiemu [autor tłumaczenia przygotowanego na potrzeby tej inscenizacji - red.] i jego cyklowi czytania Dostojewskiego. Zresztą niedawno w Moskwie ukazał się przekład jego "Św. Idioty", książki ojurodiwych, czyli świętych, szaleńcach Chrystusowych. To są takie niezwykłe polskie akcenty.

Nie po raz pierwszy inspiruje pana Rosja i Wschód. Czy kolejny spektakl w pana reżyserii także będzie szedł w tym kierunku?

- Obecnie jestem w trakcie kilku lektur, ale nie zamierzam tak od razu porzucić "Braci Karamazow". Myślę o pewnej kontynuacji, od prof. Wodzińskiego dostałem tekst "Żywot Abby Symeona" o postaci, która żyła w XII wieku. Bohater po latach drogi pustelniczej wraca do miasta. To jurodiwy, który nie boi się prowokować, na przykład wpaść nago do łaźni pełnej kobiet. Albo rzucić kamieniem w monastyr, a przeżegnać się przed karczmą, uważając, że to właśnie wśród upadłych będą święci.

My z kolei mieliśmy błaznów, ale w polskiej tradycji trochę brakowało takiego wzoru świętości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji