Artykuły

O Krzywonos w legnickim teatrze

- Mój spektakl powstał z zazdrości. Bo ja też chciałbym mieć w sobie tyle siły i charyzmy co ona - mówi Paweł Palcat, reżyser spektaklu "Zrozumieć H." o Henryce Krzywonos, który dziś ma premierę w Legnicy.

Paweł Palcat [na zdjęciu] jest aktorem, absolwentem wrocławskiej PWST. Wrocławianie znają go z offowego teatru Zakład Krawiecki. Od 2005 roku pracuje w legnickim Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej. Wyreżyserował dotąd dwa spektakle - "Zrozumieć H." i adaptację szekspirowskiej "Burzy" w międzynarodowej obsadzie.

Po zakończeniu premierowego przedstawienia "Zrozumieć H." (początek we wtorek o godzinie 18 na Scenie im. Ludwika Gadzickiego legnickiego teatru) rozpocznie się debata, w której wezmą udział m.in.: Henryka Krzywonos-Strycharska, Władysław Frasyniuk i twórcy spektaklu. Wstęp na spotkanie, które odbędzie się w Caffe Modjeska, jest wolny.

Rozmowa z Pawłem Palcatem

Magda Piekarska: Jak się zaczęła pana przygoda z Henryką Krzywonos?

Paweł Palcat*: Byłem w Chorwacji, kiedy w sierpniu ubiegłego roku pani Krzywonos miała to swoje emocjonujące wystąpienie. Jej głos rozniósł się potężnym echem - dotarł aż do Dubrownika. Słyszałem wcześniej, że była taka kobieta, która zatrzymała tramwaj, ale niewiele więcej wiedziałem. Kiedy zacząłem odkrywać jej biografię, okazało się, że nie tylko ta jej część związana z polską najnowszą historią jest pasjonująca, ale i jej życiorys po 1989 roku. Krzywonos nie wykorzystała kapitału politycznego, jak jej koledzy z "Solidarności" i zamiast uczestniczyć w tworzeniu demokratycznego państwa wybrała tworzenie nietypowej rodziny - prowadziła rodzinny dom dziecka, razem z mężem wychowała 12 dzieci. To było zastanawiające - dlaczego wybrała właśnie tak, dlaczego nie poszła z tłumem?

Znalazł pan odpowiedź na to pytanie?

- Tak, chociaż nie do końca przyniósł ją research dotyczący jej biografii. To, czego się dowiedziałem o mojej bohaterce, raczej pobudzało wyobraźnię, prowokowało kolejne pytania, zamiast dostarczać gotowych odpowiedzi. Bo jej osobowość wydaje się zbudowana na kontrastach - wychowana w trudnej, opresyjnej rodzinie, budowaniu nowej dla innych dzieci oddaje dużą część swojego życia, działaczka "Solidarności" wyklucza się z politycznego ruchu po wolnych wyborach. Wydaje mi się, że na tym polegała jej ogromna odwaga - że postanowiła zacząć od własnego podwórka, uporządkować siebie. A kiedy to zrobiła, zaczęła coraz mocniej wchodzić w sprawy społeczne, życie publiczne. Krąg wokół niej zaczął się rozszerzać.

Pana nie było na świecie w 1980 roku, urodził się pan dwa lata później - nie pamięta pan ani strajków, ani czołgów na ulicach. Dlaczego postanowił pan zabrać głos na ten temat?

- Może właśnie dlatego, że nie mogę tego pamiętać, jest to dla mnie tak ważne? Szczególnie dzisiaj, kiedy wokół trwa nieustający wyścig szczurów. Ta presja: więcej, szybciej, teraz. Nie ma czasu na refleksję, na postawienie kilku ważnych pytań: czego mi brakuje, co jest najważniejsze.

Pan też nie ma czasu?

- Staram się go znaleźć. Ale obawiam się, że takiej wewnętrznej siły, odwagi, żeby zrobić krok w przeciwnym kierunku, nie mam.

Ten spektakl to hołd dla Henryki Krzywonos?

- Nie, w sztuce takie hołdy kiepsko wypadają. Ale na pewno powstał z zazdrości. Bo ja też chciałbym mieć tyle siły i charyzmy co ona. W spektaklu córka Henryki Krzywonos mówi w pewnym momencie: "Też tak chcę". I to są moje słowa, które kieruję do niej, ale nie tylko - także do innych przedstawicieli pokolenia moich rodziców. Podziwiam ich i im zazdroszczę - zrobili coś, co dziś nie jest możliwe.

To oni się od nas tak różnili czy może czas, w którym żyli, był zupełnie inny?

- Na pewno w dużej mierze to kwestia czasu. Jak się dzieje coś tak dużego w społeczeństwie, jak ten solidarnościowy zryw, to nawet jeśli człowiek bezpośrednio nie bierze w tym udziału, czuje promieniowanie tej siły. Jesteśmy spadkobiercami romantycznych postaw - w trudnych czasach uruchamiamy energię. A w czasie dobrobytu mamy pokolenie konformistów. I jest to straszliwy ciężar w naszych czasach. To taki paradoks, bo towarzyszy nam i lekkość, i ogromna presja - musisz być wszędzie, wszystkiego dotknąć, wszystko zdobyć. Mam 30 lat i wiem tyle, że to jest ten wiek, kiedy muszę mieć pracę i zacząć myśleć o kupnie mieszkania. To mnie przytłacza. Jestem przekonany, że gdyby nas przenieść w lata 80., ktoś z nas z pewnością zatrzymałby jakiś tramwaj. Ale tu i teraz nie wiemy nawet, czy mamy tę siłę i charyzmę.

Wolałby pan żyć w trudniejszych czasach?

- Aż tak to nie. Ale na pewno chciałbym się sprawdzić.

Dziś nie można zatrzymać tramwaju?

- Można. Zauważy to garstka osób, a potem przyjedzie straż miejska. I tyle. Dziś sprawdzamy się na innych polach - w pracy, podejmując kolejne wyzwania, w działalności społecznej, charytatywnej. Ale mam wrażenie, że w tym nie ma tej siły, co dawniej, wszystko się rozmywa.

Czym wtorkowa premierowa wersja "Zrozumieć H." różni się od spektaklu, który oglądaliśmy w ramach nurtu OFF na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej?

- Próbowałem rozszerzyć kontekst. Wciąż jest to opowieść o Henryce Krzywonos, ale włączam w nią historie innych kobiet "Solidarności". Mówimy o całym pokoleniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji