Artykuły

Kobieta z inicjatywą ma przechlapane

- A na czym w praktyce opierają się konflikty społeczne? Na tym, że niektórych stać, by utrzymać pewien "status estetyczny" - zadbane, wiecznie młode ciało, odpowiednie ubrania - a innych nie. I tyle. Ci "estetycznie niedopasowani" nigdy nie zajmą pewnych stanowisk, nie zostaną zaakceptowani w uprzywilejowanych środowiskach - mówi reżyserka NATALIA KORCZAKOWSKA przed premiera "Halki" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej.

ROZMOWA Z Natalią Korczakowską, reżyserką "Halki".

Joanna Derkaczew: Czy można kogoś wmanewrować w samobójstwo? Natalia Korczakowska: Łatwo. Coraz łatwiej.

Twoi bohaterowie chętnie korzystają z tej możliwości. W "Spowiedzi Stawrogina" bohater doprowadził do śmierci dziewczynę. W "Solaris" według Lema żona psychologa KeMna wielokrotnie usiłuje się unicestwić - dla niego i przez niego. A teraz panicz Janusz, dla którego samobójstwo Halki to najwygodniejsze rozwiązanie. Kogo widzisz w tych postaciach?

- Dzieci wysokiej kultury. Współczesnych racjonalistów. Nie interesuje mnie perwersja i okrucieństwo jako takie. Przyglądając się im, badam cywilizację, która staje się tak wyrafinowana, że aż nieludzka. Stawrogin, Kelvin czy Janusz to ludzie subtelni, najlepsze produkty swojej epoki. Gdy myślę o nich, przychodzi mi na myśl "The Perfect Human", film duńskiego dokumentalisty Jorgena Letha, mistrza von Triera Leth próbował się przyjrzeć, jakim gatunkiem jest współczesny człowiek. Wziął eleganckiego mężczyznę i kobietę w modnej sukni. Wrzucił ich w sterylną przestrzeń. Pokazał, jak chodzą, jak upadają, z jaką precyzją układają specjalnymi narzędziami jedzenie na talerzu. Jak delikatną mają skórę...

Ale to sprawa estetyczna - co to ma wspólnego z okrucieństwem Janusza? Albo z zapisanym w "Halce" konfliktem wieś - dwór?

- A na czym w praktyce opierają się konflikty społeczne? Na tym, że niektórych stać, by utrzymać pewien "status estetyczny" - zadbane, wiecznie młode ciało, odpowiednie ubrania - a innych nie. I tyle. Ci "estetycznie niedopasowani" nigdy nie zajmą pewnych stanowisk, nie zostaną zaakceptowani w uprzywilejowanych środowiskach. Ci "doskonali" będą umacniać się w przekonaniu, że racja jest po ich stronie, przyznawać sobie prawo do wyznaczania zasad nie tylko w sprawach mody, ale i moralności. Zresztą to nie tylko podstawa rozpadu społecznego, ale też często powód osobistych dramatów. Byłam kiedyś zakochana w człowieku, który imponował mi siłą charakteru niespotykaną w moim warszawskim środowisku. Ale okazało się, że nie ma żadnej wspólnej przestrzeni, w której moglibyśmy razem żyć. Różnice między naszymi światami były nie do przeskoczenia. Czułam się, jakbyśmy przenieśli się do czasów "klas społecznych" i "mezaliansów".

Janusz to ty?

- Powiedzmy, że znam i jego perspektywę, i Halki. Dramat polega na tym, że oni są wykształceni w różnych mitach. On jest racjonalny. Jemu gorąca miłość do dzikiej dziewczyny nie przeszkadza, by sobie ułożyć stabilne życie z drugą kobietą z "odpowiednich sfer". Wie, że Halce nie byłoby dobrze w jego świecie. Wyobraża więc sobie jakiś wygodny układ. To facet ze świata, w którym je się potrawy równo pokrojone w kosteczki, dress codę jest świętością, a relacja równa się kalkulacja. I z jego punktu widzenia Halka się puściła.

A Halka?

- W pewnym sensie jest czysta i niewinna, bo wszystko, co fizyczne, to właśnie konsekwencja absolutnego zawierzenia drugiemu człowiekowi. Wierzy w miłość absolutną, wychowała się w romantycznym micie prostej moralności. Jest instynktowna, ale silna. Do tej pory pokazywano ją jako zapłakaną bidulę w kierpcach. Mnie zależało na tym, by nie była ofiarą od początku, przecież w libretcie tak nie jest. U mnie to dziewczyna z gór, która przychodzi po swoje. Pragnie tego faceta na śmierć i życie. I rzuca mu to pożądanie w twarz. Przybywa do niego seksowna, oszałamiająca, w męskim kożuchu.

Kobieta z inicjatywą...

- Czyli kobieta, która ma przechlapane. Sama tego doświadczam, zwłaszcza w pracy, gdy okazuje się, że moje przygotowanie merytoryczne nic nie znaczy wobec faktu, że jestem drobną blondynką. Najlepsze, co mogę wywalczyć w większości teatrów, to by traktowano mnie bezpłciowo. Na szczęście, pracując nad "Halką", przekonałam się, że są jednak mężczyźni, którzy potrafią patrzeć na kobietę jak na człowieka.

Trudno mi uwierzyć, że można jeszcze wypowiedzieć takie zdanie w XXI w...

- Tak? Ale przecież te wszystkie zmiar ny dopiero co się dokonały. Wydaje nam się, że kobiety uzyskały samodzielność epoki temu, bo inaczej mierzymy dziś czas. A przecież to wszystko jest świeże, nieutrwalone. Mężczyźni zresztą już podnoszą larum, że teraz oni są dyskryminowani. Że samo istnienie kobiet myślących, niezależnych jakoś ich upośledza i obraża. Żyjemy w sytuacji pod wieloma względami schizofrenicznej. Schizofrenia to według klasycznej definicji Kępińskiego "zaburzenie metabolizmu informacyjnego". I dokładnie to się nam przydarza. Wiadomości zwrotne, jakie otrzymujemy z otoczenia, nie pomagają nam żyć, ale nas zatruwają. Normy społeczne nie nadążają za naszym indywidualnym rozwojem.

* Natalia Korczakowska

Absolwentka klasy skrzypiec w PWSM i reżyserii w Akademii Teatralnej, była asystentką Renę Pollescha. Realizowała

spektakle u Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa oraz w teatrach we Wrocławiu i Wałbrzychu. W tym roku zadebiutowała jako reżyserka operowa inscenizacją "Jakoba Lenza" Wolfganga Rihma w TWON.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji