Artykuły

Halka przychodzi po swoje

- Polacy bywają "Halką" zdegustowani. Ja jestem nią zachwycony - mówi słynny francuski dyrygent MARC MINKOWSKI.

Dziś w Warszawie premiera nowej inscenizacji "Halki" Stanisława Moniuszki na scenie Opery Narodowej. Reżyseruje Natalia Korczakowska, dyryguje Marc Minkowski, rolę tytułową śpiewa Wioletta Chodowicz.

Minkowski, szef orkiestry barokowej Les Musiciens du Louvre-Grenoble, zasłynął już wiatach 80. jako autor fenomenalnych interpretacji muzyki barokowej, zwłaszcza Haendla i Rameau, a także jako odkrywca wielu talentów wokalnych, jak choćby Magdaleny Koźeny, Marijany Mijanović czy ostatnio Julii Lezhnevej. Chętnie sięga po muzykę późniejszą, po Beethovena, Brahmsa, Berlioza, Wagnera, Offenbacha, Brucknera, a także Tansmana, Pendereckiego i Góreckiego. Swoje symfoniczne pasje często realizuje z orkiestrą Sinfonia Varsovia, której jest dyrektorem artystycznym.

Urodzony w Paryżu dyrygent z dumą podkreśla polskie pochodzenie (przodkowie mieszkali w Warszawie, brat dziadka zginął w Katyniu).

ROZMOWA Z Markiem Minkowskim

Anna S. Dębowska: Nigdy bym nie przypuszczała, że zadyryguje pan produkcją operową w Warszawie i że będzie to właśnie Moniuszko. Marc Minkowski: Też jestem Tym zaskoczony. Lubię sprawiać niespodzianki. Nie śpię na małej biblioteczce partytur, stale szukam. Chyba tylko Mozarta można grać bez przerwy. Dlaczego właśnie ta opera?

- Dostałem propozycję z Opery Narodowej. Miałem ją robić z Andrzejem Sewerynem, ale się wycofał.

A pana polskie korzenie?

- Oczywiście, że istnieją uczuciowe przyczyny mojego zainteresowania Moniuszką. W pewnym sensie podróżuję w czasie do kraju moich przodków. Mieszkali niedaleko Teatru Wielkiego, przy ulicy Fredry. Podobno ktoś z rodziny oglądał prapremierę "Halki" w 1858 r. Muszę przyznać, że jest to muzyka absolutnie urocza. Przypomina mi innych kompozytorów, których dobrze znam: Meyerbeer, Weber... Podobno wzorem dla Moniuszki była "Niema z Portici" pana rodaka Aubera, przebój XIX-wiecznych scen.

- Znam lepsze opery. Pod pewnym względami Moniuszko jest lepszy od Aubera, głębszy w wielu momentach. "Halka" to tragedia, która wyraża ważną część waszych dziejów. W tańcach góralskich, polonezach, w skargach bohaterki jest coś bardzo polskiego, esencja waszej duchowości.

Panu polskość kojarzy się z melancholią, z żalem?

- Zdecydowanie tak.

My raczej nie lubimy tego w sobie.

- Orkiestra Teatru Wielkiego jest drugą polską, którą dyryguję. Zauważyłem, że wśród muzyków jest niechęć, nawet lekkie zdegustowanie tą partyturą. Nie mogli pojąć, po co ja się rym zajmuję, po co w ogóle po to sięgam, ale szybko się połapałem, że "Halka" jest dla nich ważna. To jakaś dziwna mieszanka miłości i nienawiści.

Jesteśmy też z przytupem. Krzesze pan iskry z mazura.

- Zaskoczę panią. Słyszę w Moniuszkowskich tańcach dużo wpływów wiedeńskich, może dlatego, że jestem Francuzem. Jak się idzie do salonu Wedla w Warszawie, człowiek ma wrażenie, że jest w Wiedniu. Tylko czekolada jest lepsza. Johann Strauss nie napisałby tak dobrego mazura jak ten z "Halki".

Miał pan wiele kontaktów z muzyką polską?

- Tak naprawdę dopiero od czasu współpracy z Sinfonia Varsovią w 2006 r. Zaczynaliśmy od Moniuszki, to on wprowadził mnie w polską muzykę. Oczywiście był Chopin. W dzieciństwie w kółko słuchałem Poloneza "Heroicznego", As-dur op. 53, w wykonaniu Artura Rubinsteina. To była dobra szkoła. Moniuszko nigdy nie wszedł do obiegu międzynarodowego.

Niedoceniony?

- To jest postać znana w środowisku. "Halka" była wystawiona w USA, w Niemczech, wiele razy w wersji koncertowej . W Londynie fragmenty grano w czasie wojny. Czy pani wie, że istnieje znakomite nagranie po rosyjsku pod dyr. Kiryła Kondraszyna, a także nagranie po czesku "Halki" i "Strasznego dworu"? Piotr Kamiński mówił mi, że są to w Polsce rzeczy kompletnie nieznane. Czy zna pan inne utwory Moniuszki?

- Słabo. Dyrygowałem uwerturą "Bajka". Wsłuchiwałem się w "Straszny dwór". Chyba jest to opera, którą mógłbym zrobić. Znam nagranie Jerzego Semkowa ze Stefanią Woytowicz, Wiesławem Ochmanem i Bernardem Ładyszem. Najpiękniejsze ze wszystkich. Było publikowane na kompakcie we Francji, ale nigdy w Polsce. Jak pani widzi, paradoks.

Jaka będzie pana "Halka"?

- Przenoszę do niej moje doświadczenia z zupełnie innych repertuarów, wnoszę pewną świeżość. Polskie zespoły mają skłonność do masywnego grania. Starałem się zachęcić do lekkości, detali, elegancji, która jest w tym dziele.

Dotyczy to też postaci tytułowej. To rola napisana lekko. Jej niewątpliwa siła płynie z ekspresji, nie jest siłą wielkiego głosu. Nie można zgubić delikatności, młodzieńczości Halki, to ważne. Widzę w niej mieszankę Kozery z "Nędzników" i komiksowej Wonder Woman.

Coś pana zaskoczyło w trakcie pracy?

- Zauważyłem, że opracowanie z lat 50. jest niedobre. Kiedy czytałem partyturę, wydawało się w porządku, ale kiedy zaczęliśmy grać, wiele fragmentów mi nie brzmiało. Trzeba wrócić do źródła, do autentycznego rękopisu, który jest przechowywany w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym.

Jakie nagrania pan teraz szykuje?

- Naive wydała właśnie moją płytę z utworami Berlioza. A przygotowuję "Opowieści Hoffmanna" oraz komplet symfonii Schuberta.

Kiedy znów w Polsce?

- W kwietniu na festiwalu Misteria Paschalia zadyryguje "Pasją według św. Mateusza", która zakończy mój cykl bachowski w Krakowie.

Melodramat czy ostry dramat społeczny?

- "Halkę" Moniuszki z librettem Włodzimierza Wolskiego z 1848 r. wystawiano dotąd najczęściej jako harlekinową historię o mezaliansie. Kolejni reżyserzy koncentrowali się na krzywdzie wiejskiej dziewczyny, wykorzystanej i porzuconej przez panicza. Motyw zdrady, pasji i dręczących Janusza wyrzutów sumienia kulminował się w scenie, gdy Halka pojawia się na dworze Stolnika i przerywa zaręczyny ukochanego z jego córką Zofią. Tło społeczne opery najczęściej pomijano lub wykorzystywano tylko do kolorowej stylizacji. Nawet współautor legendarnego filmu z 1937 r., patron polskiego teatru politycznego Leon Schiller, nie wybijał faktu, że wieś, z której pochodzi Halka i zakochany w niej Jontek, to własność Janusza. Gniew Jontka i samobójstwo Halki w ostatniej scenie rozgrywały się tylko na planie uczuć, a nie konfliktów społecznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji