Artykuły

Agonia opery

Marek Weiss-Grzesiński, reżyser operowy o kondycji teatru operowego w Polsce:

Relizacja premiery "Fausta" Charlesa Gounoda na scenie Państwowej Opery Bałtyckiej [w Gdańsku] odbywa się w szczególnym momencie. Gołym okiem widać agonię opery w Polsce. Rodzą się jeszcze od czasu do czasu tu i ówdzie piękne spektakle. Pojawiają się ludzie heroiczni, walczący o przetrwanie. Generalnie pomysł, żeby teatry operowe oddać w ręce samorządów był zabójczy. W najbliższym czasie z całą pewnością ekonomia wymusi na teatrach operowych zmianę sposobu działania. Nie stać miast polskich na utrzymanie dużych zespołów operowych. Fikcja polega na tym ze dotuje się te teatry, tak że wystarcza na płace, ZUS i utrzymanie gmachu To jest wyrzucenie pieniędzy. Ci ludzie, którzy są na etatach i przychodzą raz w miesiącu odebrać pensję powinni codziennie pracować i grać spektakle. W tej chwili jedynie dyrektor Opery Poznańskiej Sławomir Pietras się upiera, zdobywa środki na przygotowywanie premiery za premierą i gra codziennie. Tak powinna wyglądać etatowa opera.

Z całą pewnością czeka nas łączenie zespołów filharmonicznych i operowych. Miasto będzie miało jeden organizm artystyczny, który od czasu do czasu wystawi operę. Zagra pięć, sześć razy i za pół roku przygotuje następny tytuł. Tak jest na całym świecie. Problem polega także na tym, ze nie możemy żyć ponad zapotrzebowanie. Gdyby ludzie walili drzwiami i oknami przez cały sezon do opery to co innego. Ale nawet w Poznaniu, Wrocławiu i Łodzi prawdziwej społeczności operowej wystarcza na kilka spektakli. Potem widzów się ściąga. Opera Narodowa musi pozostać. Powinien funkcjonować na stałe chociaż jeden zespół, w którym się opiekuje młodzieżą, rozwija talenty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji