Artykuły

W sprawie wesołych widowisk

Nie będzie to memoriał. Będzie to jeszcze jedna recenzja, recenzja, w której na podstawie wspólnego doświadczenia będziemy się starali zebrać ostatni materiał i na jego podstawie szukać drogi wyjścia dla tak ważnego zagadnienia jak współczesne widowiska wesołe tj. komedie muzyczne, wodewile, kabarety literackie.

Sprawa zresztą nie jest nowa. Przed kilku miesiącami poruszał ją w swoim radiowym wywiadzie min. Sokorski. Ulegnie ona - wedle wiadomości dochodzących z Ministerstwa Kultury i Sztuki - znacznym reformom w najbliższym sezonie i jest poważną troską szeregu placówek teatralnych w stolicy i na prowincji.

Aby osadzić zagadnienie w pewnym punkcie, przypomnijmy sobie kilka imprez tego typu na terenie Warszawy. Od kilku miesięcy "święci tryumfy" w Teatrze Nowym "Zemsta Nietoperza", Teatr Letni na Polnej daje od kilku tygodni "Dorożką po Warszawie" a "Syrena" wystąpiła przed kilku dniami z nową premierą pt. "Bliźniak". Mamy więc żywy i interesujący przykład bliski.

O "Zemście Nietoperza" już mówiliśmy szczegółowo - zatrzymajmy się nad ową "Dorożką" i "Bliźniakiem".

Oba widowiska różnią się od siebie dość znacznie. "Dorożka" pragnie być wodewilem i stary temat zaktualizować, uczynić go nam bliskim i żywym. W takt rytmu orkiestry, który żywo imituje jednostajne człapanie "sałaciarskiego" konia, wędrujemy z porucznikiem Zawadą i warszawskim dorożkarzem po współczesnej Warszawie w poszukiwaniu obywatelki Marysi Skowrońskiej, o której nic nie wiemy ponad to, że jest córką Józefa. W dwugodzinnej scenicznej perypetii nieszczęsny porucznik Zawada trafia wraz z swym kompanem dorożkarzem do długiego szeregu mieszkań, wywołuje tam groteskowe nieporozumienia rodzinne, omal nie rozbija małżeństwa, spotyka się z różnoraką reakcją matek, ojców, mężów i panienek baletowych i w końcu ląduje szczęśliwie przy Myszce Skowrońskiej, z którą... jechał przez cały czas do stolicy i której "wpadł w oko" jeszcze w przedziale pociągu!

Stara wodewilowa recepta została jeszcze raz dość szczęśliwie użyta i zmęczeni kanikularnym upałem wielkiego miasta pacjenci-widzowie wychodzą w dobrym nastroju. Jest to zasługa po pierwsze zasługa świetnego Mrozińskiego w roli starego i mądrego "sałaty" - po drugie zaś całego bardzo młodego zespołu, który po "Skalmierzankach" krok za krokiem zdobywa obycie sceniczne i przemawia do widza temperamentem i młodością. W wodewilu jest to czynnik równie ważny jak i talent aktorski.

Jeśli zaś chodzi o minusy - to znalazły się i one. Największe z nich to zbyt powolne i niecierpliwiące tempo oraz za grubymi szyte nićmi wstawki piosenkowe.

Nowa premiera "Syreny" daje trzyaktowy, całościowy spektakl, oparty tematycznie na starym motywie dwu braci bliźniaczo do siebie podobnych. Jeden z nich to zramolały, za młodu półmatołek hrabia Zągbobolski - drugi natomiast, oderwany przez matkę w dziecińsktwie od "rodowego pnia" utracjuszów i nierobów pędzi biedne lecz pełne fantazji życie młodego i zdolnego malarza, koczującego na poddaszu wspólnie z kapitalnym filozofem i urzędnikiem skarbowym w jednej osobie, panem Hiacyntem Smutnym. Widoczne więc jest, że o ile "Dorożka" zaczepia jedynie o aktualne zagadnienia społeczne przez wstawki i poszczególne zdania, o tyle "Bliźniak" jest już w swoim założeniu satyrą na środowisko ziemiańsko-arystokraryczne i na jego "bęcwalskie" kapitalistyczne maniery. Efekty są tym silniejsze, że na skutek dowcipnego i sprytnego montażu obaj bliźniacy, grani przez jednego aktora wychodzą niezwykle plastycznie: jeden życiowy, pozytywny i wartościowy artysta, drugi - chodzący po świecie jedynie dzięki sprytowi starego kamerdynera. Oprócz doskonale granej roli podwójnej przez Kazimierza Pawłowskiego, kapitalny i nawskroś komediowy typ stworzył Wacław Jankowski w roli filozofa Smutnego.

Otóż ta właśnie rola i i jej postawienie daje wiele do myślenia na temat widowisk wesołych. Ta rola z jednej strony niepokoi, a z drugiej narzuca pewne refleksje, którymi chciałbym się ze słuchaczami podzielić.

Zastanowić się bowiem warto nad tym, coby było, gdyby nie tylko postać pana Hiacynta, ale i ten malarz i ten hrabia i ta cała "autentyczna" księżniczka i ten kamerdyner i ta Jadzia, ukochana malarza, a w dalszej konsekwencji obywatel porucznik Zawada, jego Myszka i ich przyjaciel warszawski dorożkarz byli potraktowani tak jak rola pana filozofa Hiacynta. Gdyby - mówiąc jaśniej - nie poprzestawano w wesołych widowiskach na szkicu i marginesie, na wydobywaniu czasem bardzo doraźnych efektów komizmu, ale dawano ludzi pełniejszych, ludzi bardziej artystycznie rozpracowanych. Nie chodzi tu o tzw. "głębie psychologiczne" - mowy o tym nie ma, ale o do tego samego materiału, który nam jest podawany, z większym jeszcze pietyzmem i większym realizmem. Można bowiem zaryzykować twierdzenie, że na podstawie tej starej w jednym i drugim przypadku fabuły - było możliwe pod względem i społecznym i artystycznym wydobyć niesłychanie więcej, gdybyśmy podchodzili do przygotowania repertuaru wodewilowego tak samo poważnie, jak do repertuaru poważnego.

Nie można powiedzieć, aby na terenie naszego scenopisarstwa nie było wielu nawet dowcipnych i zdolnych ludzi. Owszem - ludzie są i są nawet talenta. Ale słusznie zauważył swego czasu min. Sokorski, że nasz wodewil czeka na odrodzenie, czeka na odżycie w nowych formach, czeka na swój współczesny renesans, gdyż człowiekowi pracy należy się on jako wytchnienie po wysiłku. Jako wytchnienie, którego może żądać od teatru. Dotychczasowe wysiłki są poważne i tak praca Tuwima nad uaktualnieniem starych sztuk lekkiego repertuaru, jak przytoczone tu i jak wiele innych sztuk tego autoramentu - to są na początku tej nowej drogi nowej komedii muzycznej bardzo pozytywne osiągnięcia. Nie mniej jednak nie widać zbiorowego wysiłku literatów z prawdziwego zdarzenia nad pracą w tym kierunku. O ile bowiem wiadomo - muzycy są chętni i gotowi do opracowania nowoczesnego wodewilu i czekają tylko na teksty.

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji