Artykuły

Zbigniew Cybulski o sobie: Jestem z Gdańska!

W tym roku mija 45 rocznica tragicznej śmierci Zbyszka Cybulskiego, wybitnego aktora, legendy polskiego kina. Artysta poniósł śmierć 8 stycznia 1967 roku pod kołami pociągu na Dworcu Głównym we Wrocławiu, kiedy - po nocnych zdjęciach - wracał z planu filmu "Morderca zostawia ślad" - pisze Henryk Tronowicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

W księgarniach, pewnie nieprzypadkowo właśnie teraz, ukazała się książka "Cybulski o sobie", tom, w którym przedrukowane zostały wypowiedzi Zbyszka Cybulskiego z licznych krajowych i zagranicznych wywiadów prasowych i radiowych, a także z felietonów pisanych przez aktora dla tygodnika "Na Przełaj".

Dla autorki opracowania, Marioli Pryzwan, nie jest to temat nowy. Kilkanaście lat temu wydała ona zbiór wspomnień poświęconych Zbyszkowi Cybulskiemu pt. "Cześć, starenia!" (pięć lat temu ukazało się wydanie rozszerzone).

Tom "Cybulski o sobie" Pryzwan zadedykowała Elżbiecie Chwalibóg-Cybulskiej, żonie aktora, dzięki której uzyskała dostęp do prywatnych notatek i kajetów Zbyszka z okresu studiów aktorskich w Krakowie. W książce znalazł się także wybór jego oficjalnej i prywatnej korespondencji.

Dlaczego nie mamy Nowej Fali?

Zbyszek Cybulski - dobrze to pamięta niejeden bywalec gdańskiego Klubu Studentów Wybrzeża Żak - był osobą niesłychanie wrażliwą, empatyczną. Rzeczowo odpowiadał na pytania, zadawane w studenckim środowisku nie zawsze z przesadną elegancją. W czasie gawędziarskich spotkań w kawiarni Żaka aktor miał zwyczaj trzymać w kąciku ust... zapałkę.

Wypowiadał się ze swobodą na dziesiątki tematów i Mariola Pryzwan uszeregowała jego opinie w parudziesięciu rozdziałach. Cybulski dzieli się doświadczeniami z pracy na scenie. Komentuje swoje role zagrane w filmach, konfrontuje oblicze polskiego kina z poszukiwaniami światowej awangardy ("Nie mamy Nowej Fali z prostej przyczyny - nie mieliśmy starej"). Charakteryzuje styl gry swoich partnerów sprzed kamery i ze sceny ("Osobiście cenię Bustera Keatona wyżej niż Chaplina"). Odnosi się do kultu gwiazdorstwa.

Jeden z rozdziałów poświęcony jest pobytowi aktora na Wybrzeżu i jego udziałowi w tworzeniu programów Teatrzyku Studenckiego Bim-Bom. W którymś z wywiadów Zbyszek Cybulski sformułował oryginalny pogląd na aktorski profesjonalizm: "Studenci naszych szkół teatralnych umieją pięknie wymawiać głoskę ł, ale nie są fachowcami, nie rozumieją swego zawodu. Takimi fachowcami (bardzo żałuję, że muszę to powiedzieć - dodał - sam przecież jestem profesjonalistą) byli studenci amatorzy z gdańskiego Bim-Bomu".

Wspominając swoją działalność, o tym teatrzyku Cybulski mówił, że w narodzinach placówki pomogli mu najbardziej Helmut Czerwiński, Walery Słowik i Andrzej Cybulski ("Nie był to mój krewny!" - nadmienił Zbyszek).

Wypowiadając się na temat przyjaźni i miłości, Cybulski półżartem wspominał, jak to w wieku dziecięcym kochał się w aktorce Ingrid Bergman, jak się potem zadurzył w Danielle Darrieux, aż oczarowała go uroda Audrey Hepburn... Zastanawiając się nad kwestią niestałości uczuć, aktor pisał: "Uczucia szesnasto- i siedemnastoletnie będą się zmieniać. To jest ich prawo, więc nie należy do tego przywiązywać zbyt dużej wagi" - tłumaczył młodym czytelnikom i radził, żeby w takiej sytuacji zjeść lody i powiedzieć sobie "do widzenia"...

Miłośnik "Szaradzisty" i kaktusów

A jak było z filmem "Do widzenia, do jutra"? Snując refleksje po odtworzeniu roli Jacka w tym filmie, samokrytycznie post factum uznał, że wtedy był już zbyt zaawansowany wiekiem do tej roli. "Chłopak, którego grałem, był za stary, stąd pewien fałsz w tej postaci".

Nie ignorował jednak walorów wychowawczych dzieła. "To była nasza reakcja na pokazywanie młodzieży w sposób jednoznaczny, że jest zbyt cyniczna, bezideowa, że się narkotyzuje, że zajmuje się jedynie erotyką" - twierdził.

Raport o "Co To" i "To Tu". Piękne efemerydy

A kiedy żona Elżbieta urodziła Cybulskiemu synka Maćka, słał jej do kliniki czułe listy, do których załączał różne drobiazgi. "Kochanie moje, posyłam Ci pantofelki 37, bo 36 i 1/2 nie było, a bałem się, że 36 to będzie za mały. Bardzo się za Tobą stęskniłem. Dziś dzwonię po wagę i łóżko. Tak bym chciał już to mieszkanie, abyśmy mogli razem zamieszkać. A słuchaj, dowiedz się, może któryś z tych doktorów ma ochotę iść do teatru Ateneum, na Ryszarda - dowiedz się, to załatwię"...

Mariola Pryzwan przedrukowała w książce ankietę przesłaną Cybulskiemu w swoim czasie przez redakcję tygodnika "Film". Formularz zawierał 25 pytań. Aktor wprawdzie ankietę wypełnił, ale nadawcy jej nie odesłał. Teraz, po latach niektóre upodobania warto przytoczyć.

Ulubiony poeta: Gałczyński i Majakowski (utwór poetycki: "Obłok w spodniach"). Powieściopisarz: Dostojewski, Hemingway. Aktor: James Dean.

Aktorka: Audrey Hepburn. Film: "Czerwony balonik", "Biała grzywa", "Cud w Mediolanie".

Przy pytaniu o najchętniej czytane gazety Cybulski wpisał: "Szaradzista". Z kwiatów za najpiękniejszy uważał... kaktus. Pytanie końcowe wymagało wskazania najpiękniejszego miasta w Polsce. Tym miastem był dla Zbyszka Cybulskiego Sopot.

Idiota udaje Cybulskiego

Wkrótce po premierze filmu "Popiół i diament", występując w Warszawie na naradzie środowiskowej, Cybulski oznajmił: "Jestem z Gdańska. Jestem sercem i duszą związany z tym środowiskiem. A to jest środowisko niezmiernie ambitne, bogate w inicjatywę. Uważam, że wymaga zainteresowania. Tymczasem - zaakcentował aktor - przez pewien czas byliśmy pod opieką Ministerstwa Kultury i Sztuki. W okresie chaosu popaździernikowego ta opieka się skończyła, a jej konsekwencją jest roczne milczenie Bim-Bomu".

Nie wszyscy wiedzą, że Andrzej Wajda przy kompletowaniu obsady do "Popiołu i diamentu" nie uwzględniał kandydatury Cybulskiego (mimo że wcześniej fotografował aktora przy filmie "Pokolenie").

Zbyszka przyprowadził na zdjęcia próbne Janusz Morgenstern, wówczas pierwszy asystent reżysera. Wajda kręcił głową. Negował przydatność sylwetki aktora. I wtedy Morgenstern postawił się Wajdzie: - Albo Zbyszek zagra rolę Maćka, albo ja rezygnuję z pracy przy twoim filmie.

Okazało się, że gdyby nie kreacja Cybulskiego - przyznaje to sam Wajda - "Popiół i diament" byłby filmem o zupełnie innej ekspresji. Lecz także na odwrót: gdyby nie rola Maćka, kto wie, jak potoczyłaby się kariera aktorska Zbyszka. Ta rola wyniosła aktora do rangi symbolu tragicznego pokolenia żołnierzy AK.

Sprawiła, że Cybulski osiągnął w swej profesji najwyższą pozycję artystyczną. Wyznaczała wzór aktorstwa twórczego, uskrzydlającego, działającego na wyobraźnię widzów na całym świecie.

O popularności sam mówił: "Raz minęło mnie na ulicy dwóch oficerów WOP-u, mówiąc: - Popatrz, znów jakiś idiota udaje Cybulskiego!".

Uciec od szablonu

Kogo zaś, według Cybulskiego, przedstawiał wizerunek Maćka, aktor mówił w rozmowie z red. Stanisławem Janickim: "W moim przekonaniu, Maciek nie jest bandytą, a człowiekiem obarczonym charakterystycznie polskim, często bezsensownym romantyzmem (prawdziwy Chochoł z Wesela).

Jest w Maćku jakiś głód, pragnienie zamiany romantyzmu walki (w tym wypadku przybierającego formę idiotycznego warcholstwa) w romantyzm dnia codziennego, w piękny romantyzm pokoju i pracy dla kraju, dla społeczeństwa.

Ten głód jest właściwym bohaterem. Nasze społeczeństwo przeżyło ten głód w 1945 roku. W tym widzę jedną z przyczyn, dla których Maciek stał się bliski widowni" (fragment z książki "Polscy twórcy filmowi o sobie", 1962).

Kilkanaście lat po premierze Cybulski wyznał z kolei red. Konradowi Eberhardtowi: "Kiedy zaczynaliśmy film, ubraliśmy się tak, jak się chodziło w 1945 roku - włożyłem wysokie buty z cholewkami, bryczesy, trencz typowy dla tego okresu, kapelusik z małym rondem. Krystyna [partnerka Maćka w "Popiele i diamencie" - przyp. ht], uczesana w wałek nad czołem, włożyła spódnicę powyżej kolan, buty na wysokich drewnianych koturnach.

Popatrzyliśmy na siebie i parsknęliśmy śmiechem. Byliśmy figurkami z szopki na temat roku 1945. Pojęcie nowoczesnego aktorstwa polega na tym m.in., aby uciec od szablonu, nie stosować tego, co już widzieliśmy, ale żeby szukać takich środków wyrazu i zaskakiwać widza, by to pomogło zindywidualizować postać" (fragment z książki "Zbigniew Cybulski", 1970).

Z domowego archiwum

Niektóre przedrukowane w książce dokumenty po latach mają jedynie charakter ciekawostkowy. Pryzwan reprodukuje kontrakt zawarty z Cybulskim, który za wykonanie roli Maćka miał otrzymać 50 tys. zł (warto tu nadmienić, że wartburga wówczas można było kupić za 57 tys. zł).

Czytaj również: Ślub Zbyszka Cybulskiego, jaki trudno zapomnieć

Książkę "Cybulski o sobie" uświetnia ponad 160 ilustracji. Są wśród nich liczne fotosy z filmów, zdjęcia z pracy aktora w teatrach, także z Bim-Bomu oraz z gdańskiego kabaretu Rudy Kot. Zreprodukowane zostały portrety rodziców Zbyszka: Ewy Cybulskiej i Aleksandra Cybulskiego.

Wzrok przyciąga, pochodząca z lata 1960 roku, dokumentacja fotograficzna ze ślubu aktora z Elżbietą Chwalibóg, wraz z reprodukcją aktu zawarcia świętego sakramentu małżeństwa w kościele św. Michała w Sopocie.

Tom zamyka kalendarium życia aktora i jego dokonań artystycznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji