Artykuły

Pesymista optymistyczny

Grymasi, grymasi, a potem dochodzi do wniosku że przesadza. Bo aktor TADEUSZ HUK ma po prostu bycze usposobienie. W sylwestra lubi zrobić trochę huku, bo jak każdy facet ma zamiłowanie do petard i fajerwerków. Z aktorem, który wcale nie jest taki zły, na jakiego wygląda, rozmawia Katarzyna Janiszewska

Gdzie się Pan bawił w sylwestra?

- Graliśmy "Pana Tadeusza". Wyszedłem z teatru jak tylko się dało. Pojechałem do domu, gdzie już czekali znajomi, którzy przyjechali z Londynu. Od piętnastu lat prawie co rok gram w sylwestra.

Inni się bawią, a artyści ciężko pracują.

- Przyzwyczaiłem się. To mój zawód. Ale jak wróciłem do domu można już było szaleć, puszczać fajerwerki.

Odpalał Pan petardy?

- Mieszkam w Bronowicach, jest duża przestrzeń, można się pobawić.

Dlaczego wszyscy mężczyźni lubią petardy?

- Nie wiem z czego to wynika. Taki kolorowy akcent. Żeby zrobić trochę huku.

A sylewstra Pan lubi?

- Niektóre bywały męczarnią. Były i też bardzo przyjemne. Nie ma reguły. Bolesne jest to, że każdy sylwester uświadamia, że jesteśmy starsi o rok. To przemijanie jest w pewnym wieku dojmującym przeżyciem. Ale teraz było fajnie. Długo się nie widzieliśmy ze znajomymi. Rozmawialiśmy, puszczaliśmy muzykę, trochę potańczyliśmy, było wesoło.

Potrafi Pan grać na grzebieniu?

- A to jest pytanie podchwytliwe z filmu?

Tak! To moja ulubiona scena z "Poranku Kojota"

- Pierwszy raz grałem wtedy na grzebieniu.

To nie było markowanie?

- Nie, rzeczywiście grałem. To nie jest problem. Olaf to wymyślił. Nie przygotowywałem się wcześniej, nie uczyłem się tego. Wszystkim się bardzo podoba film. Ja też go lubię, bo przysporzył mi wielu widzów. Ludzie lubią się rozerwać, pośmiać. Mogłem zmienić wizerunek, pokazać, że w komediach też potrafię zagrać. W teatrze mało się gra komedii.

Skąd ten wizerunek złego?

- Wszyscy mówią, że sprawiam takie wrażenie i tak mnie obsadzają.

Nie, no właśnie wrażenie Pan sprawia bardzo miłego.

- Mam zachrypnięty głos, jestem wysoki, postawny, więc pewnie ludzie wyobrażają sobie, że powinienem grać takich groźnych.

Nie przeszkadza to Panu?

- Nie. Nawet wolę role charakterystyczne. Są ciekawsze. Trudność polega na tym, żeby nie przekombinować. Żeby nie być takim strasznie złym. Trzeba w każdej roli znaleźć pozytywne cechy bohatera. To by było bardzo okrutne, gdyby nie bronić postaci.

W postaci Prezesa co jest dobrego?

- To, że jest nieprzyjemny wynika z drogi życiowej, jaką przeszedł. Starałem się go złagodzić, by był choć trochę zabawny.

Całe życie w cieniu przyjaciela, to musi boleć.

- I może się zdenerwował.

Pan, nawet jak gra gangsterów, to zawsze eleganckich. Jak Pan przeklina, to nie brzmi wulgarnie.

- No to dziękuję bardzo. Znaczy, że to dobrze robię. Tak mnie ubierają, tak obsadzają. Na to nie mam wpływu.

A czemu obsadzają Pana w drugoplanowych rolach?

- Nie mam w dorobku wielu ról filmowych. Albo się ma szczęście, albo nie. Dobrze, że mnie jeszcze zauważają. Chciałbym grać częściej w filmach. Lubię plan filmowy i ten styl pracy. W kinie trzeba stosować zupełnie inne środki wyrazu. Ale nie ma się tak dużego wpływu na rolę. Przychodzi montaż, sposób filmowania, wizja reżysera.

Czyli nie od Pana zależy jak Pan wypadnie?

- Jak robimy film, to się na coś umawiamy. Mamy wyobrażenie tego, jak ma wyglądać efekt końcowy, po co jest dana

postać. Na scenie widzi się ludzi, czuje ich reakcje. Ważne by zainteresować swoją postacią tu i teraz. Nic nie da się powtórzyć. Za to metodami filmowymi można wykreować postać drugoplanową na pierwszoplanową. Film zostaje na dłużej. Sztuka zejdzie z afisza, nikt o niej nie pamięta. Nie ma się nic poza paroma recenzjami. Zostają tylko wspomnienie i pamięć tych, którzy ją widzieli.

Główne role dostają teraz ludzie bez wykształcenia aktorskiego.

- Trudno mi to oceniać. Widać tacy są potrzebni. Zawsze wnoszą do filmu jakąś świeżość. W przypadku profesjonalnego aktora reżyser ma obawy, że ma on swoje nawyki, może być nieprzekonujący, za dużo będzie grał, wniesie jakieś maniery. Teraz robi się filmy dla młodych i chodzi o to, żeby kino było jak najbardziej naturalne, nie kreacyjne.

Powiew świeżości wystarczy na drugim planie.

- Taka moda. Proszę zobaczyć ilu młodych ludzi bez przygotowania gra w filmach. To gwiazdy jednego, dwóch sezonów, a potem są następni. Nie mając wykształcenia mogą być tylko sobą, nie potrafią wykreować nowej postaci. Tego trzeba się nauczyć. Utrzymać się przez 40,50 lat w zawodzie, być rozpoznawalnym, obsadzanym - to można zaliczyć sobie jako sukces.

Myślę, że ludzie woleliby serial z Panem w roli głównej, niż kolejnym młodzikiem, ale nie mają wyboru.

- Pewnie, że chciałoby się zagrać jakiś dobry serial, z 20, 30 odcinków, z dobrą rolą, być cały czas na ekranie. To jest marzenie każdego aktora. Mam nadzieję, że mi się to jeszcze przydarzy. W tym zawodzie często czeka się na rolę. Jak ludzie mają ambicje bywa, że się załamują, są zniecierpliwieni.

Pan miał chwile załamania?

- Miałem doły. Bardzo mało grałem w filmach. Jak Pasikowski mnie wyciągnął, osiem lat nie grałem. Nie wiem skąd te przestoje. Robią tyle filmów, ale nie znajdują ciekawych ról dla mnie. Widocznie reżyserzy mnie nie potrzebują. I nie ma się o co obrażać. Takie życie.

Urodził się Pan 1 maja, w święto pracy. Jest Pan pracoholikiem?

- Jeśli mam być szczery, to nie. W życiu jest tyle ciekawych rzeczy do robienia. Nie można wszystkiego poświęcać pracy.

No tak, typowy Byk. Byki to wygodnickie łasuchy.

- Tak mówią? Fakt, lubię posiedzieć, zjeść coś dobrego, ale nie w nadmiarze, napić się wina. I czasem, jak muszę z tego zrezygnować i iść do pracy, jestem trochę skonfudowany. Ale trzeba z czegoś żyć i uprawiać zawód.

Chciał Pan być aktorem?

- Tak wyszło. Ojciec chciał, żebym był prawnikiem. Trochę rysowałem, myślałem, że architektura byłaby dobra. Kolega mnie namówił, poszedłem do szkoły teatralnej. Lata, w których zacząłem studia były szare, ponure. Wydawało mi się, że środowiska artystyczne, ASP, szkoła muzyczna, szkoła teatralna, wprowadzą trochę kolorytu do tej beznadziejnej rzeczywistości. I tak było. Po pewnym czasie, każda praca powoduje znużenie Ale nie zamieniłbym tego. Przeżyłem wspaniałe chwile, jeździłem po świecie dzięki temu, że jestem aktorem.

W sprawie zawodu nie posłuchał Pan taty. Był Pan młody i zbuntowany?

- Każdy młody jest zbuntowany, wydaje mu się, że od niego się zacznie nowa historia teatru, malarstwa, czy muzyki. Potem życie to weryfikuje. Za mojej młodości pojawił się zespół The Beatles. Też chciałem nosić długie włosy, chodzić w dzwonach jak oni. Ojciec mówił, że to głupota, że to szarpidruty, koszmarna muzyka. Każde pokolenie wnosi nowe doświadczenia, estetykę. Na tym polega postęp. Jak coś jest wartościowe zostanie.

Bunt w granicach normy.

- Jak to Byk.

Nie było ucieczek z domu, nocowania na dworcu?

- Nie, to byłoby niewygodne.

(śmiech)

Pisze Pan wiersze, maluje.

- Każdy przez to przechodził. Traktuję to jako swój rozwój. Mam potrzebę wypowiedzenia się, zmierzenia z innymi gatunkami. Zapisania swoich stanów, przemyśleń. Tak dla siebie. Miałem nawet parę wystaw, całkiem przychylnie przyjętych. Ale nie myślałem, aby robić z tym coś więcej, poza własną przyjemności.

Jest Pan rodowitym krakusem i nie opuścił Krakowa.

- Miałem trzy razy propozycję i trzy razy powiedziałem nie. Przez rok grałem w Warszawie, tęskniłem. Wszyscy nie mogą uciekać, ktoś musi zostać. Jest tu spokojnie, nie ma pośpiechu, zagonienia. Lubię to miasto. W Warszawie jest więcej roboty i pieniędzy. Ale jest za duża, tłoczna i ten wyścig szczurów. Trzeba być tam, gdzie człowiek się dobrze czuje, ma swoich przyjaciół.

Ma Pan noworoczne postanowienie?

- Nigdy nie robię takich postanowień. Już drugiego dnia człowiek szuka dróg wyjścia, by nie do końca je realizować.

A jakieś życzenia?

- Aby zdrowie dopisywało. Wtedy ze wszystkim damy sobie radę. Trzeba dopatrywać się w ludziach dobrych stron. I od razu żyje się lepiej.

Jest Pan optymistą?

- Pesymistą, ale optymistycznym. Muszę strasznie nagrymasić, aby dojść do wniosku, że przesadzam. Mam poczucie humoru, szczególnie na swój temat. I nie nadymam się. Jak mam się z kogoś śmiać, zacznę od siebie. Takie mam bycze usposobienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji