Artykuły

Najnaj w teatrze

Uczestniczenie w podobnych spektaklach dostarcza maluchom mnóstwa radości - o spektaklach "LaBOBOtorium" w reż. Moniki Kováčovej z Bábkowégo Divadla na Rázcestí, "Glina" w reż. Barbary Kölling z Teatru Helios w Hamm i "Szepty z brzuszka" w reż. Kathariny Schrott z Teatru Toihaus z Salzburga pokazywanych w ramach Sceny Prezentacji przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu pisze Agata Drwięga z Nowej Siły Krytycznej.

W Europie teatr dla najnajmłodszych ma ponad dwudziestoletnią tradycję i cieszy się stale rosnącą popularnością. Spektakle kierowane do widzów, którzy często nie ukończyli nawet pierwszego roku życia, powstają w ośrodkach od dawna zajmujących się produkcją podobnych widowisk. Wśród najważniejszych należy wymienić prekursora - włoski teatr La Baracca, a także teatry z kręgu niemieckojęzycznego: Helios z Hamm oraz Toihaus z Salzburga. Od momentu zainicjowania przez Roberto Frabettiego projektu "Żłobek i teatr" (1986 r.) różne grupy zajmujące się sztuką dla starszych i młodszych dzieci, starając się czerpać z doświadczeń poprzedników, tworzą własne przedstawienia. Poznań jest miastem, w którym po raz pierwszy w Polsce można było zobaczyć produkcje przygotowane z myślą o maluchach. Działające tu Teatr Atofri oraz Studio Teatralne BLUM tworzą ciekawe spektakle dla najnajmłodszych, a dzięki Centrum Sztuki Dziecka możemy śledzić postępy w tej dziedzinie na gruncie europejskim. O tym, jak wiele jest sposób komunikacji z najnajami, można się było przekonać w czasie odbywającej się jesienią Sceny Prezentacji. Zbigniew Rudziński i Barbara Małecka, kuratorzy, zadbali o różnorodność repertuaru i wysoki poziom zaproszonych produkcji.

Trzy spektakle: "LaBOBOtorium" Bábkowégo Divadla na Rázcestí, "Glina" Heliosa i "Szepty z brzuszka" Toihausu łączą elementy charakterystyczne dla nurtu teatru inicjacyjnego. Ich alinearna struktura i epizodyczna budowa (całość tworzą krótkie, luźno z sobą powiązane etiudy) wynikają z "przedlogicznego" myślenia maluchów. Dzieci nie potrafią łączyć poszczególnych zdarzeń w ciąg przyczynowo-skutkowy, więc jeśli opowiada się im historię opartą na linii fabularnej, nie rozumieją jej całościowo, a oddzielnie odczytują poszczególne fragmenty. Nie znaczy to jednak, że umieszczenie w strukturze spektaklu historii, uniemożliwia maluchom odbiór przedstawienia. Na przykład "Szepty z brzuszka" (reż. Katharina Schrott), które są metaforyczną opowieścią o życiu przed narodzinami (od pojawienia się w tytułowym brzuszku do momentu wyjścia z niego) zostaną inaczej zrozumiane przez maluszka, a inaczej przez starsze dziecko. Wiek widzów zazwyczaj przekracza umowną granicę trzech lat, toteż dla starszych (cztero-, pięciolatków) dostrzegalne są sensy, których młodsze dzieci nie odczytują. Dzięki temu spektakl Toihausu jest atrakcyjny dla najnajmniejszych, a rodzicom nieco starszych może pomóc w rozmowie na temat posiadania rodzeństwa lub odpowiedzi na pytanie dotyczące ich pojawienia się na świcie.

Przedstawienia dla najnajmłodszych nie mogą opierać się na słowie. Dzieci, nawet jeśli rozumieją pojedyncze wyrazy, nie pojmują jeszcze sensu całych zdań. W związku z powyższym, twórcy muszą poszukiwać innych, niewerbalnych środków komunikacyjnych. Ekspresja ciała doskonale zastępuje język mówiony, ale jej użycie jest zależne od pomysłu twórców. W"LaBOBOtorium" (reż. Monika Kováčová) aktorka wchodzi w interakcję z wszystkimi widzami: zbliża się do każdego i z bliska pokazuje wykorzystywane rekwizyty. Pozwala dotknąć, demonstruje ich "zachowanie": chusta, piórko, bańki mydlane - każdy przedmiot porusza się inaczej. W "Glinie" (reż. Barbara Kölling) ruch aktorki w dużej mierze polega na demonstrowaniu publiczności wariantów kształtowania masy plastycznej, jaką się posługuje. Z kolei "Szepty z brzuszka" są przedstawieniem reprezentującym nurt teatru tańca dla najnajmłodszych. W Polsce to zjawisko jest prawie nieznane, na zachodzie wydaje się najlepszą formą komunikacji z malutką publicznością. Dzieci, zanim zaczną pojmować sens poszczególnych słów, porozumiewają się z otoczeniem właśnie za pomocą ruchu. Dlatego nawet jeśli nie wiedzą, że na przykład pozycja, w jakiej znajdują się tancerki, jest nazywana embrionalną, to odbierają ją jako wyciszającą, a ożywiają się na przykład, gdy kobiety beztrosko fikają koziołki. Ważne, że w każdym ze spektakli aktorzy nawet przez chwilę nie zapominają o publiczności - utrzymują kontakt wzrokowy z widzami, starają się wyczuwać ich emocje oraz na nie wpływać. Nie tworzą osobnego świata, który dzieci oglądają przez niewidzialną szybę. Wręcz przeciwnie - swoim zachowaniem wciągają widzów do tworzonej tu i teraz rzeczywistości.

Na zmysł wzroku oddziaływają również pojawiające się na scenie kolory. Można użyć wszystkich barw tęczy i mnóstwa rekwizytów (tak postąpiono w "LaBOBOtorium"), ale doświadczenie pokazuje, że także stonowanie, oszczędna kolorystyka i "uboga" scenografia potrafią skupić uwagę maluchów. W "Glinie" wszystko jest szarobure i jakby wyblakłe: kostiumy, scenografia zrobiona z drewnianych palet i oczywiście bryły gliny, z której aktorka lepi figurki przedstawiające ludzi, zwierzęta i bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Mimo że nie dochodzi do przełamania tej wizualnej monotonii, widzowie nie okazują zniecierpliwienia czy braku zainteresowania tym, co dzieje się przed nimi. Także "Szepty..." charakteryzują się oszczędną scenografią (wszystko dzieje się w ciemnej, praktycznie pustej przestrzeni), przy jednoczesnym wyeksponowaniu rekwizytów. Animowane przez tancerki jaskrawoczerwona chusta i ciemnozielony sznur z materiału są wyraźnie widoczne na czarnym tle, a sposób ich poruszania wywołuje u najmłodszych okrzyki zachwytu. Starsze dzieci i dorośli mogą konkretyzować je semantycznie: pasy materiału umownie oznaczają "brzuszek" i pępowinę. Najnaje nie interpretują w ten sposób oglądanej rzeczywistości, ale mimo to chłoną wszystko, co dzieje się na scenie.

Kolejną cechą łączącą wszystkie prezentacje jest tworzona na żywo muzyka. Dźwięk czasem ilustruje działania aktorek, często też pozostaje osobnym elementem spektaklu. W "Glinie" (dźwięk: Manuel Loos) dobiegające z głośników bicie serca czy oddech świadczą o "ożywaniu" powstających figur. Spektakl Słowaków (muzyka i gra na gitarze: Tomáš Pohorelec) wykorzystuje np. głos dzwoneczka jako autonomiczny byt prowokujący dalszy rozwój wypadków, ale posługuje się też gitarą, której zadaniem jest po prostu tworzenie odpowiedniego tła muzycznego dla sfery wizualnej przedstawienia. Podobnie niejednorodny status ma dźwięk w "Szeptach" (na wiolonczeli gra Herbert Pascher). Muzyka, niezależnie od pozycji jaką zajmuje w spektaklu, intryguje maluchy i pobudza ich motorykę ciała, a jej rola jest tak samo ważna jak warstwa wizualna wydarzenia.

Najważniejszą cechą przedstawień dla najnajów jest zatem ich polisensoryczność, czyli oddziaływanie na zmysły widzów. Jak pokazują wyżej omawiane przykłady, realizacja tego założenia może przebiegać w rozmaity sposób i przy użyciu różnych środków. Wizyta w teatrze jest dla parolatka wielkim wydarzeniem z kilku przyczyn. Po pierwsze, przedstawienie zabiera dziecko w magiczną podróż po nieznanym, ale przyjaznym dla niego świecie. Nie bez znaczenia jest też możliwość spotkania z rówieśnikami. Maluszki przyzwyczajone do tego, że częściej widują osoby dużo od nich starsze, bardzo przeżywają, gdy znajdują się w większej grupie ludzi siedzących w wózkach i ssących smoczek. Z wielkim zainteresowaniem przyglądają się im, a co odważniejsze zaczepiają swoich sąsiadów. Chociaż nie ma dowodów na to, że uczestniczenie w podobnych spektaklach wspomaga rozwój intelektualny dzieci, fakt, że dostarczają one maluchom mnóstwo radości, nie podlega dyskusji. Potwierdzają to rodzice przyprowadzający swoje pociechy na kolejne spektakle, a także sami widzowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji