Artykuły

Arystokracja w zwierzęcych maskach

Banalna treść - znakomita forma. Rozmowa z Henrykiem Tomaszewskim reżyserem Wrocławskiej Pantomimy. Teatr w Bad Godesberg (RFN) wystawił sztuką Genevieve Serreau "Cierpienia miłosne angielskiej kotki", opartą na noweli Balzaka, noszącej ten sam tytuł. Inscenizację sztuki powierzono znakomitemu reżyserowi i dyrektorowi Pantomimy Wrocławskiej, Henrykowi Tomaszewskiemu. Scenografię opracowała Zofia de Inez-Lewczuk. Jest to sztuka dość niezwykła w swej inscenizacji, wszyscy aktorzy grają bowiem w maskach wyobrażających głowy zwierzęce.

Treścią sztuki jest los pięknej angielskiej kotki, która dzięki wyjątkowej urodzie (nazwano ją Beauty - czyli Piękność) nie podzieliła losu swego rodzeństwa i nie została wraz z nim utopiona. Po otrzymaniu niezwykle starannego wychowania, Beauty wchodzi do najbardziej nobliwego towarzystwa, brakuje jej jednak prawdziwej miłości. Ta stosunkowo banalna treść zawiera jednak wiele interesujących asocjacji, a także głębszych myśli, czyniąc z tej sztuki trafną satyrę na stosunki panujące w brytyjskiej arystokracji i burżuazji.

Po prapremierze w RFN reżyser Henryk Tomaszewski udzielił wywiadu korespondentowi agencji "Interpress" w Bonn:

Przed chwilą skończyła się niemiecka prapremiera sztuki "Cierpienia miłosne angielskiej kotki". Jak do tego doszło, że postanowił Pan tę sztukę reżyserować i to właśnie tu, na scenie teatru w Bad Godesberg?

- Propozycja ta wyszła od dyrektora Joachima Landgrafa, który zleca przygotowanie kilku sztuk jednocześnie, co pozwała na bardzo zróżnicowane ustawienie repertuaru. Jego studio teatralne nastawione jest na stałe tournee po Republice Federalnej Niemiec. Proponując mi reżyserię tej sztuki, pan Landgraf uważał, że jej dość niezwykła konwencja powinna mnie zainteresować i - jak sam się wyraził - "wymarzył" sobie mnie jako reżysera. Sztuka ta zawiera bowiem od strony czysto wizualnej duży ładunek ruchu i plastyki. Dodatkową jej specyfiką jest łączenie głów zwierząt z ciałem ludzkim w kostiumach z epoki. Te pozornie dwa różne światy połączone są w jedną nierozerwalną całość. Taka jest synteza sztuki, będącej aktualną zarówno w czasach Balzaka, jak i w czasach nam współczesnych. Kultury mogą się bowiem zmieniać, ale prawda zostaje zawsze ta sama. Jest to właśnie owa mała filozofijka, jaką z tej anegdoty da się wyprowadzić.

Połączenie ludzi i zwierząt w jedną całość jest w teatrze czymś niezwykłym. Jak ocenia Pan tę sztukę z punktu widzenia warsztatu reżyserskiego?

- Sztuka ta stworzyła mi dużo możliwości pokazania aktorów w sposób dla nich bardzo nietypowy, ograniczony bowiem tylko do ruchu ciała. Aktorzy pozbawieni zostali najbardziej wyrazistego elementu gry, jakim jest twarz człowieka. Zmusiło ich to do przełamania typowej dla tradycyjnego teatru konwencji wyrażeń i znalezienia innej, co dodatkowo utrudniały maski jako czynnik hamujący mowę. Tak więc musieli oni stworzyć i pokazać coś zupełnie nowego. Zróżnicowani w swoich możliwościach, jak w każdym zespole, wykazali bardzo dużo chęci traktując chyba pracę ze mną jako swego rodzaju przygodę. Próby trwające miesiąc odbyły się w dobrej atmosferze stałego tworzenia czegoś, co już dla aktorów było pewnym nowum.

Przez wiele lat operował Pan różnymi atrybutami sceny z wyjątkiem słowa. I tu - mimo dialogów - pozostał Pan wierny - dominującej w Pana twórczości artystycznej - roli gestu i ruchu. A gdzie i kiedy wystąpi Pan ze swoim Teatrem Pantomimy?

- Obecnie w różnych miastach RFN i Holandii wystawiamy z dużym powodzeniem "Hamleta". Graliśmy już w Amsterdamie, Duesseldorfie, a także w innych miastach. Na początku grudnia przyjeżdżamy do Bad Godesberg, nasze tournee po RFN zakończymy w Norymberdze. Do kraju wrócimy dopiero przed świętami Bożego Narodzenia.

Stereotypowe, dla polskiego czytelnika dość istotne pytanie. Jakie plany artystyczne ma Pan na najbliższą przyszłość? Wielbiciele pańskich inscenizacji czekają z niecierpliwością na nowe premiery.

- Po powrocie do Polski chcielibyśmy zagrać "Hamleta" w Warszawie. Tak się jakoś złożyło, że po premierze we Wrocławiu i przedstawieniach w różnych miastach Polski nie pokazaliśmy go dotychczas w stolicy. Potem zacznę przygotowywać nową premierę Pantomimy. Na pewno zapyta Pan, co to będzie. Z góry uprzedzam, że nie mogę tego jeszcze powiedzieć.

Na zaproszenie Jana Krenza, dyrektora muzycznego stolicy RFN, będę realizował w operze bońskiej "Orfeusza" Glucka. I tym razem w inscenizacji opery będę współpracował z panią Zofią Lewczuk, która przygotowuje scenografię. Premiera "Orfeusza" odbędzie się 6 czerwca 1981 roku w Bonn.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji