Artykuły

Wiceprezydent Hinc rezygnuje. Podsumowanie

- Dalsza współpraca nie jest możliwa. Brakowało mi wsparcia prezydenta, nie graliśmy w jednej drużynie - żalił się Sławomir Hinc, ogłaszając we wtorek rezygnację ze stanowiska wiceprezydenta Poznania. A jego polityczni sojusznicy przekonywali, że Hinc padł ofiarą "nagonki rodem z czasów Gomułki" - piszą Michał Wybieralski i Tomasz Cylka w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Tak spektakularnego końca rządów Sławomira Hinca chyba nikt się nie spodziewał. We wtorek wiceprezydent zwołał konferencję prasową, na której oficjalnie poinformował o swojej rezygnacji. Media spekulowały o tym od tygodni. Jednak wystąpienie Hinca - wcześniej lojalnego wobec prezydenta Ryszarda Grobelnego - była zaskakujące, również dla Grobelnego, który przysłuchiwał mu się... siedząc wśród dziennikarzy.

- Przez dwa i pół roku pracowałem z zaangażowaniem, wykorzystując całą swoją wiedzę. Ale wszedłem w struktury urzędu jako człowiek z zewnątrz. Naruszyłem utarte schematy, zmieniałem pewne sprawy, których nikt wcześniej nie odważył się podjąć. To za nie teraz płacę - rozpoczął swoje wystąpienie Hinc. O co dokładnie mu chodziło? Możemy się domyślać, bo nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy. Mówił za to o rozbieżnościach, jakie pojawiły się między nim a Grobelnym. - Dalsza współpraca nie jest możliwa. Brakowało mi wsparcia prezydenta, nie graliśmy w jednej drużynie - żalił się.

Hinc stwierdził, że wstrzymywał się z dymisją do zakończenia szykowanej przez siebie reformy oświaty. Tymczasem była ona niedopracowana, budziła kontrowersje wśród radnych i ostre protesty wśród rodziców i nauczycieli. Dlatego reformę parę tygodni temu przejął osobiście prezydent Grobelny. - Nie zgadzam się, że reforma musi przynieść oszczędności - krytykował we wtorek działania prezydenta Hinc. I chętnie opowiadał o swoich sukcesach w oświacie: wyższych dodatkach motywacyjnych dla nauczycieli, coraz lepszych wynikach egzaminów, dodatkowych kilkuset miejscach w przedszkolach. Wśród sukcesów w kulturze wymienił organizację festiwalu Transatlantyk i ostatni miejski sylwester, który zgromadził 35 tys. ludzi. Tłumaczył, że starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury - gdzie Poznań spektakularnie poległ - przejął na "ostatniej prostej". - Na przygotowanie aplikacji miałem pół roku, wcześniej urząd nic w tej sprawie nie zrobił. Wniosek przygotowało środowisko artystyczne, a nie ja - zaznaczał.

Dokonań Hinca bronił zaproszony przez niego radny PO Juliusz Kubel. Hinc nazwał go swoim "autorytetem na niwie kultury". - Wiceprezydent odchodzi na skutek nagonki, zaszczucia, zagonienia przez polityków, media i różne środowiska. To haniebne metody z czasów Gomułki, nad którymi ubolewam - mówił Kubel. - Wszystko zaczęło się od tego, że prezydent słusznie zdyscyplinował dyrektora miejskiej instytucji kultury za zaangażowanie polityczne. Ale trafiło na Ewę Wójciak, szefową Teatru Ósmego Dnia, która chce uchodzić za osobę wyjątkową i nietykalną, więc rozpętała histeryczną awanturę i tak narodził się wróg ludu numer 1: Hinc - przekonywał Kubel. Radny zamieszanie wokół festiwalu Rock in Rio zrzucił na prezydenta Grobelnego. O finale zmagań o tytuł ESK powiedział, że "wygrała nie najlepsza propozycja, więc Poznań i tak pewnie nie miał szans" sugerując, że zwycięstwo Wrocławia było ustawione. Sporo mówił na temat konkursu na dyrektora CK Zamek, gdzie prezydent Grobelny odrzucił rekomendację komisji konkursowej kierowanej przez Hinca. - Cóż w tym nadzwyczajnego, że głosowanie w komisji było tajne? - dziwił się Kubel. - Groteskowy obraz prac komisji wykreowało dwóch jej członków, których interesów nie zabezpieczał nasz werdykt - przekonywał.

Hinca wsparł również radny z klubu prezydenckiego Sławomir Smól, który w oświadczeniu napisał o "nagonce" i "naruszeniu czyichś istotnych interesów". Hinc dodał jeszcze, że nie zgadza się z projektem budżetu przygotowanym przez Grobelnego i wydatkach na Poznański Kongres Kultury. - Czemu takich kongresów nie ma o podwyżkach cen biletów? - dopytywał Hinc.

Po kilkudziesięciu minutach tych przemów prezydent Grobelny wyszedł z sali, a za nim dziennikarze. Na korytarzu wygłosił krótki komentarz: - Odejście z pracy dla każdego człowieka, szczególnie młodego i ambitnego, jest trudnym momentem. Z wieloma aspektami oświadczenia Sławomira Hinca się nie zgadzam, ale nie chcę z nimi polemizować. Zgadzam się za to co do jednego: czas jego wiceprezydentury się skończył.

Gdy dziennikarze wrócili, Hinc zaserwował im jeszcze patetyczne stwierdzenie: - Są tacy, którzy uważają, że płacę zbyt wysoką cenę za swój udział w życiu publicznym. Jakakolwiek ona jest, składam ją w ofierze mojemu miastu. W filmie "Waleczne serce", który bardzo lubię, jest taka scena - ojciec mówi do syna: "Masz waleczne serce, idź za jego głosem". Tak też robię! - zakończył konferencję i swoje rządy Sławomir Hinc.

Kto go zastąpi? Grobelny w ogóle nie chciał we wtorek odpowiadać na pytania na ten temat. "Gazeta" ustaliła, że prezydent sonduje, czy stanowiskiem nie byłaby zainteresowana PO. W zamian partia miałaby poprzeć w radzie miasta budżet Poznania na 2012 r. Wśród ewentualnych kandydatów pojawiają się tylko dwa nazwiska: byłego posła Dariusza Lipińskiego i radnego Jakuba Jędrzejewskiego. Politycy PO oficjalnie jednak zaprzeczają, że są zainteresowani takim układem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji